Strona główna > Projekty > Zrealizowane

Bookmark and Share

Szczecin 2015 czyli Homo Faber na wakacjach

HF (2015-07-25)

Zwiedzamy zlikwidowaną Stocznię Szczecińską. Z poziomu wody, bo inaczej się nie da.
Fot. Piotr Skrzypczak
Więcej fotek w galerii
Przez lata w wakacje odwiedzaliśmy tereny związane z tzw. "trudną historią". Wsiadaliśmy na rowery i jeździliśmy wokół Lublina, Lubleszczyzny czy wzduż Bugu. Trafiliśmy także na Podlasie. Spotykaliśmy ludzi pamiętających czasy przedwojenne, czasy wojny i to co się działo później. Rozmawialiśmy o Żydach, Ukraińcach, Białorusinach, Polakach. O żydach, prawosławnych, grekokatolikach i katolikach. Wiele z tych historii było niedokończonych. Odpowiedzi na pytania trzeba było szukać na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Dlatego w 2015 r. postanowiliśmy odwiedzić Szczecin.


Ponieważ wróciliśmy kilkanaście godzin temu, dopiero zaczynamy zbierać i opisywać nasze wrażenia. Niebawem napiszemy więcej, a tym czasem zapraszamy do czytania reflaksji i oglądania galerii zdjęć.





Kinga Kulik:

Brakowało mi rowerów. Ale spotkania w Szczecinie wszystko zrekompensowały.
Dziękuję za lekcję pokory na spotkaniu z przedstawicielami i przedstawicielkami Rady Organizacji Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Warto wsłuchiwać się z uwagą w to, co mają do powiedzenia osoby o innych doświadczeniach i o różnej wrażliwości.
Ukraińcy, Żydzi, Romowie, Litwini i Grecy z ekipą Homo Faber. Spotkanie ze szczecińską Radą Mniejszości.
Fot. Piotr Skrzypczak
Więcej fotek w galerii
Trzymam kciuki za filię (?) Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. Wytrwałości! Jak zawsze, miło był się z Wami spotkać. Wcale Berlin i Morze nie są największymi atrakcjami. Dla orzeźwienia polecam Piwnicę Kany i Restaurację Stara Piekarnia (sympatycznemu barmanowi ślę podziękowania za poczucie humoru i cierpliwość).







Piotr Skrzypczak:

Po każdym wyjeździe coś ważnego zostaje w głowie. Jedno zdanie, historia, obrazek. Tym razem dotknęliśmy historii miasta, które zostało opuszczone przez dotychczasowych mieszkańców i po chwili zasiedlone zupełnie innymi ludźmi. Ani jedni, ani drudzy nie mieli wpływy na decyzje na szczytach władz. Po prostu musieli.
Najlepiej widać to na przykładzie szczecińskich Żydów. Historyczna społeczność została na początku II wojny światowej odseparowana od reszty społeczeństwa i ostatecznie wymordowana. Po wojnie ich miejsce zajęli Żydzi ze wschodniej części II Rzeczpospolitej. Też nie na długo. Z 30 tysięcy osób, zostało kilkadziesiąt. Byla to oczywiście zasługa władz PRL, i antysemickich działań prowadzonych w 1968 roku.
Aby nie skupiać się jedynie na czarnych kartach historii, dodam, że jestem pod olbrzymim wrażeniem pozytywnego otwarcia się różnych mniejszości narodowych i etnicznych na siebie na wzajem i na inne grupy. Tego inne miasta powinny się od Szczecina uczyć.



Śniadanie z Szymonem Osowskim i Bartkiem Wilkiem z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska.
Fot. Piotr Skrzypczak
Więcej fotek w galerii

Anna Kulikowska

Do tej pory Szczecin z niczym mi się nie kojarzył. Miasto na drugim krańcu Polski. Było do niego daleko zarówno z Lublina, jak i z Białegostoku. Jednak moje wyobrażenie o tym miejscu zmieniło się diametralnie po ostatniej wyprawie.
Wysiedliśmy na dworcu PKP. Aktualnie w remoncie. Tramwajem nr 3 przyjechaliśmy prawie pod nasz tymczasowy dom. Mieszkanie w starej oficynie. Przywitała nas gospodyni, Gosia z Fundacji Strefa Kobiet. Wyszliśmy na miasto coś zjeść. Wegańska knajpa. Poszliśmy na spacer. Dłuugi spacer, z przerwą na posiedzenie w barze. Imponująca architektura, kamienice, place, ronda, dużo rond. I nazwy ulic bardzo ciekawe. Zaszliśmy aż na wały Chrobrego. Wróciliśmy do mieszkania.
Kolejny dzień. Pojechaliśmy na cmentarz. Duży? Ogromny! Właściwie jest to park ze szpalerem pokaźnych rozmiarów platanów. Z wielką fontanną na środku. Niczego podobnego nie widziałam w żadnym polskim mieście. Tego dnia spotkaliśmy się z Radą Organizacji Mniejszości Narodowych i Etnicznych. To była dobra lekcja, historii, wrażliwości, wsłuchiwanie się w opowieści ludzkich dramatów.
Nasza ekipa z gospodyniami Małgorzatą i Karoliną z Fundacji Strefa Kobiet.
Fot. Piotr Skrzypczak
Więcej fotek w galerii
Następnego dnia spotkaliśmy się z Panią Różą z Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów. Pani Róża pokazała nam wystawę z okazji 60lecia istnienia Towarzystwa. Historia organizacji w pigułce. Bardzo pouczające.
Wieczorem poszłam do najstarszego działającego kina na świecie „Pionier”. Niewielka, kameralna salka, dobry film. Polecam!
Szczecin w mojej głowie został odczarowany. To dobre miasto do życia, egzystowania. Mimo swojej tragicznej historii, odbudowało się z nową tkanką społeczną, zabliźniło się, jest dużo ludzi aktywnie działających, chcących zmieniać rzeczywistość. I to jest budujące!









Wykład na temat współczesnych losów szczecińskich Żydów. Opowiada Róża Król.
Fot. Anna Dąbrowska
Więcej fotek w galerii
Joanna Bednarczyk

Wakacyjny wyjazd do Szczecina był moją pierwszą wycieczką z zespołem Homo Faber. Cieszę się, że w tym roku odwiedziliśmy właśnie to miasto – całkowicie inne, zarówno pod względem historycznym jak i architektonicznym, od Lublina. Wspólna podróż była dla mnie doskonałą okazją do bliższego zapoznania się z resztą zespołu, do którego dołączyłam zaledwie miesiąc temu. Największa zaletą wyjazdu było zachowanie równowagi między pracą a relaksem. Udało nam się zarówno wypocząć, jak i bardzo dużo nauczyć, zwłaszcza podczas spotkania ze szczecińskimi przedstawicielami i przedstawicielkami Rady Organizacji Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Dzięki zaproszeniu pani Róży Król odwiedziliśmy również szczeciński oddział TSKŻ. Z chłopakami z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska i dziewczynami ze Strefy Kobiet (jeszcze raz dzięki za gościnę!) spotkaliśmy się w mniej oficjalnych okolicznościach - przy piwie i dobrym jedzeniu, dzięki czemu nie tylko wymieniliśmy się doświadczeniami z pracy w organizacji pozarządowej i poopowiadaliśmy o swoich projektach, ale również lepiej poznaliśmy się ze zwyczajnej „ludzkiej” strony. No i pływaliśmy motorówką...




Krzysztof Janiak

Szczecin to miasto wyjątkowo Polskie, tak na przekór wszystkim i wbrew doznaniom wzrokowym. Niemiecka architekura zderza się z wyjątkowo patryjotycznymi nazwami ulic, aleii, itp. Pełne skwerów, placyków i rond. Pomimo tego i tak nadal wolę Lublin. To moja refleksja wizualna. To był wyjazd dość intensywnych doznań wielokulturowych. Pojawiały się one po długich, ale nie nudnych, spotkaniach z tamtejszą ludnością i mniejszościami. Usłyszałem trochę historii oraz trochę problemów z którymi Szczecin mierzy się w kwestiach międzykulturowych. To między innymi tam po wojnie ludzie byli przesiedlani. Spotkało się tam wiele kultur, które starają się dogadać. Z relacji wynika, że całkiem dobrze im to wychodzi. Mam nadzieję, że Lublinowi też się uda pokonać bariery, które mogą być tworzone przez ludzi w kontaktach między różnymi mniejszościami.



 
Anna Szadkowska-Ciężka

Kiedy w 2014 roku zespół projektu "Lublin dla Wszystkich" odwiedzał różne miasta w Polsce, by porozmawiać o tym, jak pracują na rzecz szeroko pojętych mniejszości, jednym z głównych punktów na mapie był właśnie Szczecin. Wtedy nie udało mi się uczestniczyć w spotkaniu, dlatego tym razem bez wahania i z entuzjazmem odpowiedziałam na zaproszenie Homo Faber, by pojechać tam jeszcze raz i spotkać się z Radą Mniejszości.
Szczecińska Rada to ewenement na skalę kraju - kilka organizacji mniejszości doszło do wniosku, że łatwiej, skuteczniej i po prostu lepiej jest działać razem: spotykać się, rozmawiać, poznawać wzajemnie i wspólnie dbać o swoje interesy. Tak po prostu. Po ponad czterogodzinnym spotkaniu z przedstawicielami mniejszości ukraińskiej, greckiej i romskiej oraz przedstawicielką mniejszości żydowskiej i bardzo szczerej rozmowie na temat tego, jak działają, można powiedzieć, że taka forma pracy to korzyść nie tylko dla samych organizacji mniejszości, ale też dla instytucji, które są ustawowo powołane do współpracy z nimi. Rozmawialiśmy o wszystkim: o tym, jak ta współpraca się zaczęła, o trudnościach, które trzeba było pokonać, o specyfice i potrzebach poszczególnych mniejszości, o aktualnych wyzwaniach i sposobach radzenia sobie z nimi. Dużo materiału do przemyśleń i wniosków, ale - jak zwykle - jeszcze więcej pytań.
Te 2,5 dnia w Szczecinie to była również świetna okazja do przyjrzenia się miastu z perspektywy jego historii, tej dalszej i tej bliższej no i oczywiście porównywania tego, co zmienia się w Lublinie z tym, jak to działa w Szczecinie. Bez dwóch zdań, Szczecin mnie oczarował i mam nadzieję, że często będę wracać. Bardzo dziękuję organizatorom wizyty (Joanna, Piotr, Anna, Anna, Krzysztof, Kinga), gospodyniom na miejscu (Małgorzata i Karolina) oraz oprowadzaczom (Szymon i Bartek).



PODZIĘKOWANIA
Zobacz także

BUG 2012 (Projekty)

Podlasie 2013 (Projekty)

Bug 2011 (Projekty)


Na koniec chcemy bardzo serdecznie podziękowania przekazać Małgorzacie i Karolinie z Fundacji Strefa Kobiet za gościnę, rozmowy i spacery po Szczecinie.

Chcemy także podziękować Szymonowi Osowskiemu i Bartkowi Wilkowi z Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska za nocne i poranne oprowadzanie po Szczecinie. Oraz pyszne śniadanie.

Olbrzmie podziękowania należą się także panu Janowu Syrnykowi szefowi szczecińskiej Rady Mniejszości (a także przewodniczącemu Zrządu szczecińskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce) za wielogodzinne spotkanie i ciekawe dyskusje.

Dziękujemy!



Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy