Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 31 (4/2008)

Bookmark and Share

BEZ ZDANIA, BEZ MYŚLENIA

Jakub Mroziński (2008-05-12)

 Wszyscy ministrowie edukacji głowią się, co zrobić, aby zreformować polską szkołę. Padają różne propozycje, jak walczyć z powszechnymi przekleństwami, paleniem papierosów, brakiem szacunku dla nauczycieli, aktami wandalizmu czy - rzadziej - poniżaniem ucznia. Opis brzmi jak z poprawczaka, ale takie są realia. I rzecz oczywista, ministrowie i ich pomagierzy mają mnóstwo pomysłów, jak sobie z tym poradzić. Wszystkie wydają im się genialne. Niestety, dla większości społeczeństwa, w tym dla nas, uczniów, niekoniecznie takie są. Na czym polega problem? Rzecz jest prosta. Do większości starszych Polaków zdaje się nie docierać fakt, że szkoła się "nieznacznie" zmieniła od kiedy oni do niej uczęszczali. Dziś w szkole są inne problemy, inna struktura społeczeństwa, innego słownictwa się używa. Każdy, kto podejmuje decyzje dotyczące szkoły, powinien przed objęciem stanowiska udać się do szkoły. Na tydzień. Wystarczy. Czyż nie miałby lepszego obrazu, niż siedząc w swym biurze i stamtąd podejmując decyzje?

Zobacz także

ZERO TOLERANCJI (Warto poczytać)

NIE WSZYSCY, NIE KAŻDY - POLEMIKA (Warto poczytać)

Jaka powinna być pierwsza zmiana w polskiej szkole, o której jednak nikt dotąd nie pomyślał? Dążenie do wyrabiania własnej opinii i zdania młodych obywateli Polski od najmłodszych lat. Tymczasem wszelkie dyskusje na lekcjach są tłumione, jako strata czasu. Poglądy, opinie uczniów nikogo nie obchodzą i nie powinny w ogóle istnieć. Wszelka niezależność i niezgoda z nauczycielem (w kwestii np. interpretacji) jest piętnowana, a uczeń, który się ośmielił na "coś takiego", raczej nie zostaje w konsekwencji ulubieńcem pedagoga. Czy powinno tak być? Uczeń nie jest świadom nawet swojego ograniczenia. Przyjmuje wszelką papkę oferowaną przez media bez jej uprzedniego przemyślenia, akceptując ją jako swoje własne zdanie. Wszelką odmienność tępi, wyśmiewa, broni "swych" racji za wszelką cenę. Ktoś może powiedzieć: „Po co w ogóle nad tym myśleć, skoro są lekcje wychowawcze?” Prawda. Są. I to wszystko. Na lekcjach wychowawczych - swoją drogą cóż za piękna nazwa - nauczyciel otwiera dziennik i krzyczy na klasę za nieobecności czy kiepskie oceny LUB chwali ją za dobrą frekwencję, dobre oceny. W wolnych chwilach pyta klasy, czy wszystko w porządku, co samo w sobie jest głupim pytaniem. Przecież powszechnie wiadomo, że donoszenie jest pierwszą "zbrodnią" wymierzoną przeciw społeczeństwu klasowemu. Zresztą często uczeń nie chce dzielić się swym problem na forum ogólnym. Czasem woli poradzić sobie sam, nie oczekuje od nauczyciela zrozumienia.
Nie rzadko nauczyciel patrząc na zegar stwierdza, że pozostało jeszcze mnóstwo czasu i w swej wspaniałomyślności proponuje - a kto się ośmieli mu sprzeciwić? - aby zrobić lekcje. Oczywiste, że nie ma nauczycieli od lekcji wychowawczych. Niektórzy nauczyciele próbują coś robić. Chwała im za to. Ale czy rozkazywanie któremuś uczniowi, aby ten przygotował prezentacje na temat antykoncepcji, tolerancji, czy polityki jest dobrym i przemyślanym pomysłem? W końcu taki uczeń zawsze może sobie wpisać odpowiednie hasło do wikipedii czy google’a i sam dowiedzieć się na wspomniany temat nieporównywalnie więcej. Nauczyciel oczywiście też siedzi cicho, nie inicjuje dyskusji. No bo po co. Nie za to mu płacą. Zresztą jest zmęczony krzykami, prowadzeniem lekcji, sprawdzianami. Jedyne, czego pragnie, to szybko skończyć pracę.

Gdy, będąc w podstawówce czy gimnazjum, myślałem o lekcjach wychowawczych, było mi wszystko jedno. "A tam, kolejna lekka godzina.” Teraz żałuję tych wszystkich straconych godzin. Nic z nich nie wyniosłem, nic mnie nie nauczyły. Z czystym sercem mogę powiedzieć, że wolałbym zamiast nich mieć wpisaną godzinę języka polskiego. A nawet fizyki!

Czy tak mają wyglądać przyszłe pokolenia Polaków? Bez zdania, bez myślenia? Szkoła zamiast uczyć myśleć, uczy milczeć. Uczniowie tłumią w sobie potrzebę dyskusji, rozmów, wyrażania zdania. Słuchają kolegów, rodziców, ludzi i przejmują ich poglądy. W ten sposób bez wyraźnej przyczyny tworzą się uprzedzenia - wobec Żydów, czarnych, silnych kobiet, delikatnych mężczyzn. I co gorsza, nie da się ich w równie łatwy sposób wybić z głowy. Zmiana sposobu prowadzenia lekcji wychowawczej nie rozwiąże problemu. Ale na pewno pomoże w walce z nim.


Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Irena Siembida - 2008-05-28
Kubo, Twój artykuł świadczy o tym, że nie tak łatwo zabić w młodzieży potrzebę wyrażania własnego zdania. Młodzi ludzie bardzo często są mądrzy i odważni, ale wśród nauczycieli też tacy są. Nie wszyscy nauczyciele to beznadziejni nudziarze, którzy chcą mieć jedynie święty spokój i uważają, że jedyna racja to ICH racja. Naprawdę!!! Irena Siembida - nauczuciel