Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 35 (8/2008)

Bookmark and Share

FAVELIZACJA ŻYCIA

Mariusz Jędrzejko (2008-09-19)

Profesor Mariusz Jędrzejko.
Fot. Anna Dąbrowska
Więcej fotek w galerii
O polskich favelach, ofiarach transformacji i zwizualizowanych ludziach opowiada profesor Mariusz Jędrzejko.

Pod pewnymi względami polskie favele są podobne do południowoamerykańskich czy chińskich. Oczywiście w Polsce nie mamy całych osiedli zbudowanych z dykty, ale już polska młodzież z faveli coraz bardziej zaczyna przypominać meksykańską czy nawet "bezprizorne" dzieci z Bolszowo Kolca. Jeśli porównamy poziom przemocy albo funkcję jaką spełniają różne formy przemocy - agresja wobec obcych i policji, przemoc jako sposób na nudę, agresywne subkultury, to okaże się, że jesteśmy całkiem niedaleko od faveli na Zachodzie Europy czy Brazylii.
Polskie favele możemy z grubsza podzielić na kategorie. Będą to obszary popegeerowskie, duże gomułkowskie i gierkowskie blokowiska, obszary z historyczną tradycją patologiczną typu warszawska Praga czy obszary głębokiego strukturalnego bezrobocia, które pojawiło się nagle po 89 roku. Zauważcie, że po 89 roku pojawiło się ogromne rozwarstwienie: z jednej strony grupa, która nagle stała się bogata zaczęła się izolować od biednych, z drugiej pojawili się wykluczeni. Jedni bogaci stali się jeszcze bardziej bogaci, grupa biednych nagle awansowała i stała się zamożna, część radzących sobie wcześniej nagle zbiedniała, a ubodzy stali się często skrajnie biedni. Wśród wykluczonych mamy tych, którzy nie umieli nadążyć za zmianami np. emerytów, wykluczonych wskutek transformacji ekonomicznej wsi czy nierównych szans edukacyjnych i kulturalnych. Warto tutaj sięgnąć do klasyków, ale i nowszych badaczy tego zjawiska np. Giddensa, Glucksmana, Jarosz, Marody. Maria Jarosz zauważyła, że to właśnie najsłabiej wykształceni, mieszkańcy oddalonych od centrów miejscowości, ludzie o najniższych kwalifikacjach ponieśli największe koszty transformacji, rozwarstwienia, niedokończonych reform. Trzeba dodać, że ten problem dotyczy około 400 tysicy ludzi, czyli prawie pół miliona marginalizowanych i wykluczonych.

Więcej fotek w galerii

Wykluczenie, o którym tu mówimy, wiąże się z szybkim narastaniem patologii społecznej, tak jakościowej jak i ilościowej. Bo zauważcie, że fawela to coś więcej niż tylko miejsce zamieszkania - to zachowania ludzi, ich cele życiowe, aspiracje, uczestnictwo w kulturze. Oprócz tego też wybory podczas zakupów czy stosunek do zdrowia. Podczas badań pytaliśmy ludzi, ile mają par spodni, bluz, swetrów czy skarpetek. Prosiliśmy o pokazanie swojej szafy. Okazywało się, że mają tylko tyle, żeby im starczyło na najbliższe dwa dni. Mają jeden garnitur z lat 70, w którym chodzą w niedzielę do kościoła. Nikt nie myśli, żeby oszczędzić, kupić nowe ubranie, że jak się wygląda schludnie to łatwiej znaleźć pracę. Pieniądze służą tylko i wyłącznie do zapewnienia "dziś", zresztą tak jest z wieloma innymi dobrami - nikt nie myśli w perspektywie kilkuletniej, jest tylko "dziś". Koło Wielunia, we wsi popegierowskiej, jak zabrakło węgla, ludzie wycieli sad, zupełnie się nie zastanawiając, że może przez kilka lat mogliby zbierać z niego jeszcze owoce. Pytaliśmy młodzież o marzenia, okazuje się, że większość chciałaby wyjechać, duża część za granicę, żeby pracować. Ale jednocześnie nie zamierzają uczyć się angielskiego czy jakiegoś zawodu, na który jest zapotrzebowanie tam gdzie jadą.
Mieszkańcy faveli widzą w telewizji ludzi, którzy mają pieniądze i wiodą ciekawe i dostatnie życie. Chcą tak samo. I zaczynają "kombinować", często kraść lub pracować na czarno. Mówi się, że chcą osiągnąć cele akceptowalne społecznie nieakceptowanymi środkami. Akceptowalnych środków, wiedzy, umiejętności, kontaktów nie mają.
W dużej mierze to oni są największymi ofiarami transformacji. Dawny system tych ludzi zupełnie zdegenerował. Oduczył ich pracy i jej etosu. W PGR-ze płaciło się bez względu na to, jakie były wyniki. PGR się nimi opiekował, rozdzielał pracę, obowiązki, oduczał odpowiedzialności, decydowania o sobie. Pracownicy PGR-ów przenieśli te wzorce na swoje dzieci. Koło się zamyka, dzieci reprodukują wzorce nabyte w rodzinie. Z kolei zmiana społeczna, z którą wiązało się nasze wejście do UE  czy ogólnie otwarcie na świat, tam nie dotarła. Dotarła tylko w postaci asfaltu czy nowych telewizorów.
Wśród młodzieży dominuje myślenie: skoro jesteś nikim, mieszkasz nigdzie, robisz nic i nie masz nic to znaczy, że możesz wszystko. Znikają jakiekolwiek bariery czy granice.

Cały czas prowadzimy badania. Jedna dziesiąta uczniów szkół podstawowych, niemal połowa gimnazjalistek, i prawie każdy licealista pił alkohol. Pojawiają się nowe wzory promowania różnych rzeczy: szczęśliwa dziewczynka musi ważyć 46 kg - wiąże się to z coraz większymi problemami natury zdrowotnej; atrakcyjna kobieta musi wyglądać, tak jak kobieta na reklamie Triumph. Ale jeśli tak wygląda każda kobieta, to jeżeli zastąpicie, napis Triumph - Czynne 24 h albo Druga godzina gratis!, to, zobaczcie, że mamy do czynienia z traktowaniem kobiety jako towaru. My to obserwujemy. Widzimy to na co dzień. Popatrzcie na dzisiejszą reklamę, bo to też warto przeanalizować i odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego ci ludzie tak postępują? Zobaczcie, że ludzie są dzisiaj coraz bardziej zwizualizowani, coraz piękniejsi. Poza tym dzieci nie rozumieją i nie będą szanowały swojego ciała. Bo poznają je coraz szybciej. Konsekwencją tego np. jest rozwój narzędzia, które nazywa się pornografią. Ponieważ szybko poznajemy, chcemy poznać coraz więcej. A jest pewnego rodzaju granica biologiczna. Najszybciej te procesy postępują w warunkach wykluczenia i marginalizacji. Dlaczego? Bo rodzice z nimi kompletnie na ten temat nie rozmawiają. W świecie dobrobytu i w świecie favelizacji życia rozwijają się te same zjawiska, ale skala rozwoju tego problemu jest zupełnie inna. Dużo większa agresja, przemoc jest w światach faveli. Dlaczego? Bo im jasteś silniejszy fizycznie, tym szybciej osiągniesz sukces. Infoholizm jest większy w sferze dobrobytu. Oczywiste, komputery można kupić tylko, kiedy ma się pieniądze. Alkoholizm jest większy w świecie faveli, bo nie kupi się butów, a będą pieniądze na piwo. Prostytucja jest prawie taka sama. To jest ciekawe zjawisko - dlaczego prostytuują się dziewczynki z dobrych domów? Ano, dlatego, że rodzice z dobrych domów chcą zastąpić siebie nowym gadżetem, nowym telewizorem, nowym skuterem albo złotą kartą. Palenie, narkomania, paranarkotyki, dysfunkcje rodziny tak samo się rozwijają w obu przypadkach - w domach zamożnych i w favelach. Dopiero, jak widzimy holistycznie te zjawiska, możemy stosować narzędzia, które się tam pojawiają. Jakie mogłyby być konkluzje z tego wszystkiego? Wszędzie, gdzie pojawia się ubóstwo, natychmiast narastają patologie społeczne. Nie da rady likwidować tylko ubóstwa albo tylko nikotynizmu, np.: polskim błędem jest to, że się prowadzi tylko profilaktykę narkotykową. A powinno się prowadzić równolegle nikotynową, alkoholową i narkotykową. Dlatego, że wszystkie trzy substancje działają na te same dwa neuroprzekaźniki - dopaminę i serotoninę. To jest błąd. Sfera wykluczenia społecznego gwałtownie się poszerza. Ponieważ świat tak szybko odskakuje, to ten dystans staje się coraz większy, więc mówią: "Jak już tutaj jestem, muszę o to wszystko walczyć i wyrównać sobie szanse". Niestety wyrównują te szanse środkami, które są nieprawomocne.

Co jest problemem w organizacjach, w których państwo pracują? Ja też pracuję, bo kieruję przecież całą edukacją programową Fundacji Pedagogium. Tylko w tym roku mieliśmy 80 dużych, naprawdę dużych szkoleń. Niektóre nawet rzędu 300-400 osób. Chodzi o to, że w przestrzeni gminy, w przestrzeni powiatu dokonuje się analizy punktowej. Gminy, miasta, miasteczka są niechętne, żeby robić im analizy. Jeśli będziecie chcieli gdziekolwiek pracować, namówcie podmiot do tego, czy to będzie starosta czy wójt, żeby zrobić diagnozę zjawisk patologii, wykluczenia społecznego. Nie może tego zrobić nikt z tego powiatu, musi to zrobić czynnik zewętrzny. Ten, który jest "w środku" odbiera te rzeczy jako naturalne. Dopiero, jak zrobicie diagnozę zjawiska, dopiero wtedy można się za coś zabierać. Jeśli tego nie robimy, to po prostu nasza praca się spala, bo nie wiemy, co jest naturą problemu. Dopiero diagnoza socjologiczna czy socjospołeczna daje nam obraz. Poza tym wiedza dzisiejsza jest wiedzą wielopłaszczyznową. Rzeczywiście wiemy o wielu rzeczach, natomiast nie potrafimy syntetyzować zjawisk. Nie wiemy np. jaki jest związek początków palenia papierosów z rozpoczęciem inicjacji alkoholowej. Nie wiemy, na ile inicjacja alkoholowa wpływa na inicjację narkotykową. Może będziecie zaskoczeni, ale ja bym wzorców zachodnich w zasadzie nie przenosił na grunt Polski. Dlatego, że są to wzorce przeniesione z zupełnie innej kultury. Na przykład żadne narzędzia terapii narkotykowej, które sprawdzają się w Holandii, nie sprawdzają się w Polsce. Są stosowane, ale nie mają żadnego przełożenia na to, że ludzie przestają brać narkotyki. My jesteśmy bardzo specyficznym kulturowo społeczeństwem. Moda przenoszenia narzędzi z Holandii, Niemiec, ze Stanów Zjednoczonych jest błędem, bo to jest inne społeczeństwo. Ze Stanów Zjednoczonych przeniósłbym tylko jedną rzecz - budował setki boisk do gry w koszykówkę. Tak, jak to zrobił Guliani. Zlikwidował tysiąc etatów policjantów i kupił sto tysięcy piłek. Rzucił w piątek piłki do 1100 boisk - tyle postawił. Pierwszej nocy ukradli wszystkie piłki. Za tydzień w piątek wrzucił kolejne sto tysięcy piłek. Co zrobili? Ukradli. Trzeci piątek, wrzucił... zostały. Dlaczego? Bo już wszyscy mieli piłki. On już nie wrzuca piłek, bo są w domach. Zobaczcie, jak wygląda amerykańska koszykówka, a jak polska. A wybudowanie boiska kosztowało Amerykanów 10 tysięcy dolarów. Zatem w Polsce to kosztowałoby około 10 tysięcy złotych. Niedrogie.



Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy