Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 37 (10/2008)

Bookmark and Share

DZIEŃ PRZEŁOMOWEGO TYGODNIA

Paweł Krzemiński (2008-11-08)

Strona 5
Więcej fotek w galerii
Nawet największy antysemita po tygodniu spędzonym z młodzieżą z Izraela, porzuciłby swoje przekonania. Niedawno Polskę opuściła 13-osobowa grupa młodych Izraelczyków. W kraju gościli przez 7 dni, a ja miałem okazję spędzić z nimi jeden z nich.

8.35, sobota - ostatni dzień przeznaczony na zwiedzanie Lubelszczyzny. Niedzielę wszyscy uczestnicy wymiany spędzą w swoich polskich rodzinach.
Mija kilka minut i pod Akademickim Centrum Kultury w Lublinie pojawiają się uczestnicy wyprawy. Na razie szóstka zniecierpliwionych i trzęsących się z zimna osób. Po chwili dołącza do nich Katarzyna Kasprzycka, polonistka z VII L.O. im. Marii Konopnickiej w Lublinie - współorganizatorka akcji. To znak, że już niedługo przyjedzie autokar. Zaczynamy rozmawiać. Kobieta opowiada, jak przygotowano projekt. Mówi, że ten przyjazd stanowi odpowiedź na zaproszenie, jakie wystosowała wcześniej strona izraelska. - Na przełomie lutego i marca młodzież z I i VII L.O. z Lublina gościła w Izraelu. Uczniowie mieszkali w domach uczniów, a nauczyciele u nauczycieli. Zwiedziliśmy stolicę. Byliśmy w Nazarecie, na Górze Ośmiu Błogosławieństw, w Jerozolimie, Yad Vashem oraz przepięknym nadmorskim mieście Jaffie - opowiada.
Krótka pauza. Odwracamy się. Na placu są już wszyscy. Autokar czeka. Wsiadamy.
 Podróż się dłuży. Do zamku "Krzyżtopór" mamy ponad 100 kilometrów. Przysiadam się do Amit Amsallem z liceum Amit Amal w Rishon-le-zion. Dziewczyna jest w Polsce drugi raz. W listopadzie odwiedziła obozy w Majdanku i Auschwitz-Birkenau. - Widziałam Zakopane, jest przepiękne - wzdycha. Opowiada też o poprzedniej wycieczce do Polski - wtedy mieliśmy oficjalną wizytę, której głównym celem było zwiedzanie miejsc pamięci. Ta podróż ma zdecydowanie więcej kolorytu. Możemy dać upust emocjom. Polska jest przepięknym krajem, jest tu tak zielono, jest tyle wolnej przestrzeni. - Skoro Polska to taki piękny kraj - pytam - to może chciałabyś tu zamieszkać na stałe? Pada krótka i dyplomatyczna odpowiedź - Kocham Izrael.
W sandomierskich podziemiach
Fot. Katarzyna Kasprzycka
Więcej fotek w galerii
Mamy jeszcze kilka minut. Amit opowiada o swoich trudnościach językowych. - Mam problem z "r" - stwierdza. - Poza tym - dodaje - tu w Polsce mówicie strasznie szybko, nie słyszę nawet, kiedy kończycie zdanie.
Od tematyki typowo lingwistycznej płynnie przechodzimy do kulinariów. Mimo komunikacyjnych perypetiów udaje się nam wspólnie ustalić, jakie polskie potrawy smakowały jej najbardziej. Dziewczyna wymienia pierogi i sękacz.
Autokar staje. Jesteśmy przed ruinami zamku Krzyżtopór. Jeszcze chwila oczekiwania na bilety i ruszamy dalej. W połowie drogi na dziedziniec zatrzymujemy się na kilkumetrowym drewnianym moście. Tu o wspólnej historii polsko-żydowskiej opowiada dr Shiber, nauczyciel historii, który przyjechał z Izraela, aby opiekować się uczniami. Mówi o Potopie Szwedzkim. - Polska historia przeplata z historią żydowską, gdy tracili jedni, tracili też drudzy - stwierdza. Przemowa trwa jeszcze chwilę, po czym wszyscy się rozchodzą. Kiedy wracamy do autokaru, mam kolejną okazję, aby porozmawiać. Przysiada się do mnie Shani Shemer - najlepsza koleżanka Amit. Obie są z tego samego liceum. Shani w Polsce jest po raz pierwszy - na początku bałam się jechać bez rodziców - przyznaje. Po czym dodaje - było warto, Polska to cudowny kraj, ale te przejazdy autokarem są męczące - stwierdza. Izrael jest małym państwem i nie musimy tyle podróżować - żartuje. Na pytanie o podobieństwa pomiędzy Izraelem i Polską odpowiada - jest bardzo wiele rzeczy, które nas łączą. Mamy bardzo zbliżony styl życia. Przyznaje, że zanim wybrała się do Polski, słyszała o uprzedzeniach, które Polacy żywią w stosunku do Żydów. - To nieprawda - stwierdza po 6 dniach pobytu w Polsce. - Polacy to bardzo dobrze zorganizowany naród.  W przyszłości chciałabym przyjechać do Polski z rodziną. Bardzo mi się tu podoba, więc myślę, że oni też będą zadowoleni z wizyty.
W przerwie postanowiłem na chwilę odpocząć od języka angielskiego. Przysiadłem się do Piotra Kątskiego. Chłopak ma 17 lat. Uczy się w I L.O. w Lublinie. - W lutym byłem na wymianie w Izraelu - to bardzo przyjemny kraj - stwierdza. - Tak naprawdę pod względem mentalności, psychiki ci ludzie nie różnią się tak bardzo od nas - opowiada. - Dzięki październikowej wycieczce nasi przyjaciele mogą zobaczyć, że Polska to nie tylko obozy zagłady, ale też inne miejsca jak np. Kazimierz Dolny, Zamość czy Sandomierz. Wczoraj wybraliśmy się na kręgle - relacjonuje. Kto wygrał? - Oni, Shay był niesamowity za każdym razem zbijał dziesiątki - opowiada. Podłożyliście się? - Nie - zapewnia.
Piotr wczoraj uczestniczył we wspólnej kolacji szabasowej, która odbyła się w "Staszicu". Wcześniej uczniowie odegrali parodię jednego z opowiadań Czechowa Alergia na nauczycieli.
Autokar jedzie dalej. Rozmawiamy o stereotypach. - Mówi się, że Żydzi są nadmiernie oszczędni, a ja w ogóle tego nie widziałem. Mój przyjaciel przyjechał do Polski i nie zaciska pasa. Stwierdził, że będzie płacił za wszystko - opowiada Piotrek.
Dojeżdżamy do Sandomierza. Kilka chwil i już jesteśmy na zewnątrz. Wchodzimy właśnie na wzniesienie, na którym znajduje się czternastowieczna Brama Opatowska. Wdrapujemy się niezdarnie na samą górę, aby podziwiać panoramę miasta. Niebo jest mocno zachmurzone, a okolica sprawia wrażenie, jakby była wyprana z kolorów. Pogoda ewidentnie nie dopisała.
Schodzimy na dół, przed nami licząca 500 m Podziemna Trasa Turystyczna. Po drodze widać stare beczki, w których przechowywano wino. Największym zainteresowaniem cieszą się ścienne malowidła. Po 20 minutach wycieczka jest z powrotem na powierzchni.
Czas na obiad. Każdy, kto skończył wcześniej, ma kilka minut na samodzielne zwiedzanie. Na sandomierskim rynku spotykam Noy Hadad, dziewczynę o kruczoczarnych włosach. Rozmawiamy chwilę. Niedaleko nas pozuje młoda para, fotograf przymierza się i wciska migawkę. Cała sytuacja wzbudza zdziwienie Noy. Co jest w tym wyjątkowego? - pytam. - U nas nikt nie bierze ślubów w piątki albo soboty - wyjaśnia dziewczyna. 
Do obejrzenia pozostała jeszcze Bazylika Katedralna w Sandomierzu. Słyszymy krótką historię świątyni i udajemy się pośpiesznie w drogę powrotną do autokaru. Towarzyszy mi Noy wraz ze swoją koleżanką z wymiany, Magdaleną Lamch z I L.O. Przez chwilę rozmawiamy o pogodzie. Nie dlatego, że już mi się pytania wyczerpały. Po prostu jest straszliwy ziąb. Pytam młodą Izraelkę, czy jeszcze nie zamarzła, ale jej odpowiedź jest co najmniej zaskakująca. - Nie przeszkadza mi to zupełnie, chcę zobaczyć śnieg. Widziałam go tylko raz w całym swoim życiu, kiedy byłam w górach Hermon - opowiada. - Teraz w Izraelu jest ok. 25 stopni ciepła i na co dzień chodzimy w koszulkach. W najzimniejszych miesiącach, czyli grudniu, styczniu jest 16-17 stopni - wyjaśnia.
W końcu docieramy do autokaru. Ruszamy. Rozglądam się dookoła. Na twarzach młodzieży rysuje się zmęczenie. Cały dzień spędzili na nogach. Korzystając z wolnego miejsca, przysiadam się teraz do Dora Baraketa.
Już na początku naszej rozmowy chłopak wyraźnie podkreśla, że nie ma 17 lat, a 17 i pół. Żartuje, że gdy skończy 18, nie będzie już musiał prosić innych, żeby kupowali mu alkohol. Opowiada też o swoich planach - chce zostać pilotem. W Izraelu każdy musi iść do wojska. Kobiety na minimum dwa lata, a mężczyźni od trzech wzwyż. Jak Zapewnia Dor, w jego kraju służby wojskowej nie traktuje się jak przykrego obowiązku, ale jako wyraz patriotyzmu.
Pytam Dora, czy nie przeszkadza mu taki ziąb. - Temperatura jest ok. - stwierdza. - Czasem mam ochotę założyć tylko koszulkę, żeby poczuć chłód. W kraju jest zawsze ciepło - wyjaśnia. Po chwili dodaje po polsku - Lublin to fajne miasto. Chłopak twierdzi, że kocha język polski, wymawiając całkiem poprawnie - "piękna" - kolejne słowo, którego się u nas nauczył. Na pytanie, czy zna jeszcze inne wyrazy, przyznaje, że tak, ale woli ich nie cytować - jego koleżanki wybuchają śmiechem. Zmieniamy temat. Rozmawiamy o historii. - Czy podczas wycieczki spotkałeś osoby, które były do Ciebie uprzedzone? - To kolejne pokolenie - odpowiada bez zastanowienia - nie wydaje mi się, żeby Ola mnie nienawidziła.
Olga Hilmantel siedzi obok. Dziewczyna uczestniczyła wcześniej w wyprawie do Izraela. Teraz ma okazję gościć Ronny Nackar, siedemnastolatkę z liceum w Rihson-le-zion. Ola opowiada o swojej wiosennej podróży do Izraela. - Na początku nie chciałam jechać, bałam się ataków terrorystycznych, a okazało się, że jest tam bezpieczniej niż w Polsce. Jak wyjaśnia dlatego, że "nie ma dresów".
Połowa drogi za nami. Przesiadam się do przedniej części autobusu. Tam siedzą Dor Erlich oraz jego przyjaciółka Hadar Tsuker. Dziewczyna opiera się na jego ramieniu. Zagajam - Dor, słyszałem, że masz polskie korzenie.  - Tak, mój dziadek uciekł z jednego z obozów w Polsce. Po drugiej wojnie światowej wstąpił do armii izraelskiej - opowiada. Nie zna jednak zbyt wielu szczegółów. Jego przodek nie lubił rozmawiać na ten temat.
Pytam dalej. Tym razem o podróż. Głos zabiera Hadar - Brązowooka szatynka o pociągłej twarzy. Dziewczyna opowiada o wrażeniach z wycieczki. Najbardziej spodobało się jej spotkanie z Arcybiskupem Józefem Życińskim.
Rozmawiamy jeszcze kilka minut. Dziewczyna stwierdza, że ludzie w Polsce "żyją wolniej niż w Izraelu". Podkreśla, że Polacy są spokojniejsi, mniej żywiołowi. Na pytanie, dlaczego zdecydowała się przyjechać do Polski, odpowiada - moi dziadkowie uciekli stąd przed Holokaustem. Dziadek urodził się w Tomaszowie. - To blisko Lublina, prawda? - pyta. - Ktoś mi tak wcześniej powiedział - wtrąca.
Od czasu wyjazdu z Sandomierza minęła już prawie godzina. Autobusem strasznie trzęsie. Droga jak zwykle tragiczna. Proszę o lekcję hebrajskiego. Dor i Hadar wyjaśniają mi znaczenie poszczególnych słów. - Dzień dobry to "boker tow", a odpowiednik angielskiego what’s up, to "ma kora". Pytam o specyficzne "chr". Aktualnie jestem w stanie zdobyć się tylko na zapis fonetyczny, nic więcej. Dziewczyna instruuje mnie - spróbuj wymówić je tak, jakbyś chciał wypluć popcorn, który ci utknął w gardle. Zawsze tłumaczę to tak dla osób, które nie znają języka - usprawiedliwia się wobec Dora, któremu wyraźnie nie podoba się taki sposób porównywania.
Dojeżdżamy do Lublina. Jeszcze minuta i będziemy wysiadać. Podchodzi do mnie Dor Bareket . - My w kraju mówimy - opowiada - że na ziemi nie ma takiego drugiego miejsca jak Izrael, ale teraz, po tej podróży mogę powiedzieć, że na ziemi nie ma też takiego drugiego miejsca jak Polska.



Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy