Strona główna > Projekty > Zrealizowane > Enter 2016

Bookmark and Share

Enter 2016 - luty

Piotr Choroś (2009-03-01)

Raport z lutowego spotkania w wersji .doc
19 lutego odbyło się drugie spotkanie z cyklu Enter 2016. Historia o nazwie „Europejska Stolica Kultury” rozgrywa się na poziomie Urzędu Miasta – zapadają jakieś decyzje, są podejmowane jakieś starania. Ale każdy, kto chce mieć wpływ na nasze starania o ten tytuł powinien mieć możliwość włączenia się. Oprócz oczywiście organizacji wydarzeń kulturalnych, jedną z możliwości są właśnie te spotkania. Otwieramy w ten sposób forum, na którym można spokojnie dyskutować, w którą stronę powinny pójść nasze starania o ten tytuł.
Zobacz także

Enter 2016 (Projekty)



Michał Karapuda
Raport dotyczący wizerunku w mediach dotychczasowych działań kandydatów

Badanie dotyczyło tego jak starania kandydatów do tytułu ESK są opisywane przez prasę w okresie
od końca stycznia 2007 do 24 stycznia 2009. Dotyczyły ośmiu miast. Jak jest przedstawiony sam projekt ESK w Polsce? Przede wszystkim mówi się o wyścigu, nowej modzie w kulturze, wojnie o miliony euro, wreszcie – jest to figura stylistyczna mająca zastosowanie wszędzie tam gdzie trzeba mówić o kulturze natomiast nie za bardzo wiadomo co powiedzieć, więc warto wtrącić, że miasto się stara albo się nie stara i mieć gotową wierszówkę. Jeżeli konkurs ESK jest przedstawiany w negatywnym świetle, to mówi się, że jest to narzędzie walki politycznej, element lokalnych rozgrywek, świadectwo nieudolności, czy stracony czas dla miasta. Jeżli natomiast projekt pojawia się wspominany w dobrym świetle to mówi się przede wszystkim o dużych pieniądzach, prestiżu, promocji i szansie dla miasta.
Okazuje się, że Lublin wypada bardzo dobrze. Jeżeli chodzi o ilość wspomnień o Lublinie jako kandydacie jesteśmy na trzecim miejscu, po Łodzi i Warszawie. Natomiast jeśli chodzi o to jak się o nas pisze to okazuje się, że możemy śmiało rywalizować z Łodzią jako liderem. Ważne jest to, że te badania dotyczą też mediów ogólnopolskich, więc to nie jest tylko obraz wykreowany przez nasze, lubelskie media.
Wg raportu Łódź w mediach przedstawiana jest jako lider. Wspomina się o szerokiej promocji, dużych pieniądzach, które są na to wydawane, o symbolach takich jak Kapitan Kultura. O tym, że jest to wspólna zabawa, że zajmują się tym specjaliści zamiast urzędników. W samej Łodzi już takich entuzjastycznych ocen nie ma, zauważa się te działania są tylko i wyłącznie marketingowe, że produkuje się mnóstwo gadżetów, że w samej Łodzi nie widać żadnych zmian. Nie ma żadnej strategii rozwoju kultury, nic poza tymi sloganami się nie dzieje.
W kolejności pojawiania się w prasie miast jako kandydatów do ESK na drugim miejscu jest Warszawa. Pokazuję się ją jako wielkie rozczarowanie. Najczęściej pojawiające się określenia to marazm w Warszawie, niemrawa Warszawa, falstart, nieudolna polityka kulturalna. Pojawia się wątek walki między mediami – np. między „Dziennikiem” a „Wyborczą”.
I wreszcie na trzecim miejscu Lublin, o którym pocżątkowo pisało się, że brak pomysłu, że te starania są dość niemrawe. Ale jak wszystko nabrało tempa to zauważono kilka rzeczy. Po pierwsze czytelną komunikację – wg prasy Lublin ma czytelny pomysł na to co chce zrobić i jak się komunikować z mieszkańcami czy z mediami. Podkreśla się powszechna mobilizację – to, że staraniami o ESK nie zajmuje się tylko urząd, ale że zaangażowane są w to też środowiska artystyczne. W prasie ponadto mówi się o aktywizacji lokalnego środowiska – najczęściej wymienianą imprezą jest Noc Kultury jako impreza integrująca środowisko kulturalne, pokazujaca potencjał miasta, która jest dużą szansą Lublina na promocje zewnętrzna. Podkreśla się większe środki na kulturę. Wzrost środków jest zauważalny na zewnątrz, o tym się w Polsce mówi – że jest więcej imprez, ich rozmach jest większy.
W tych badaniach podkreśla się, że Lublin ma świadomość tego, że nie marketing, a realna, ciężka praca i konkretne działania mogą nas doprowadzić do tego tytułu. Wg autorów tego raportu nawet jeśli nie dostaniemy tego tytułu, to ta praca jaką wykonaliśmy zmieni to miasto na lepsze, wpłynie na jakość życia kulturalnego.
W Toruniu mówiło się o pewnym hurraoptymizmie, za którym nie stały dobre pomysły, że bardzo długo trwa stworzenie biura Toruń 2016. Jeśli chodzi o pozostałych kandydatów to przewaga liderów jest ogromna. Żadne z innych miast konkurować z nami nie może. O Szczecinie mówi się, że ma dalej niż bliżej, o Poznaniu – zadyszka na starcie, o Gdańsku – historyczny potencjał i żadnych innych działań, Wrocław – beniaminek, miasto, które zgłasza się do wszystkich konkursów.

Włodzimierz Wysocki:
Komisja, która zdecyduje o wyborze Stolicy Kultury będzie składać się z ekspertów unijnych i krajowych. Tych drugich powołuje minister kultury, oczywiste jest, że będą to osoby bezstronne.
Na ostatniej, krakowskiej konferencji nie dowiedzieliśmy się w zasadzie niczego nowego. Powtórzono właściwie to co było wyjątkowo istotne w wyborze Liverpoolu na ESK – że jednym z dwóch najbardziej istotnych elementów jest wymiar „miasto i obywatele” - bardzo powszechne identyfikowanie się mieszkańców z tym programem. Kiedy eksperci zjawili się w Liverpoolu zaczęli rozmawiać z mieszkańcami, przechodniami. Ogromne wrażenie zrobiło na nich to, że wśród mieszkańców jest tak duża wiedza na temat ESK i tak wielka determinacja.
Jakiś czas temu rozmawiałem z Robertem Palmerem, który jest uważany za specjalistę, guru jeśli chodzi o procedury przyznawania i cały projekt ESK. Właśnie wrócił z Krakowa i pyta: „O co tu chodzi, ze wy tyle tych billboardów wieszacie? Przecież szkoda pieniędzy. To lepiej za to coś zrobić dla ludzi. Jakąś imprezę, wydarzenie.”
Jeśli chodzi o wymiar europejski – nie polega to na jakimś ogromnym rozmachu inwestycyjnym. Ten rozmach jest raczej następstwem tego, że dane miasto staje się Stolicą Kultury, staje się sławne, dostaje dodatkowe fundusze. Istotą są nie inwestycje, a innowacyjny pomysł, zaproponowanie czegoś nowego.

Próba podsumowania roku 2008 w lubelskiej kulturze.
Włodzimierz Wysocki:
Rzeczywiście w 2008 nastąpił boom jeśli chodzi o kulturę, pojawił się wysyp nowych inicjatyw. Jest to oczywiście zasługa artystów, animatorów kultury. Rola Urzędu Miasta sprowadzała się do zwiększenia środków w budżecie miasta na kulturę. Banalna prawda jest taka, że można mieć mnóstwo zapału, ale bez pieniędzy wielu rzeczy nie da się zrobić. Poza tym ogłosiliśmy, że będziemy starać się o tytuł ESK co stało się pretekstem by pieniądze na kulturę wygospodarować.
Poza tym zapadło parę ważnych decyzji – np. dotycząca warsztatów samochodowych przy ul. Popiełuszki. Nagle okazało się, że można je przejąć na działania kulturalne.
Co się nie udało? W pewnych bólach wypracowywaliśmy strukturę organizacyjną, jak to wszystko ma działać, początkowo nasza struktura opierała się na stanowisku pełnomocnika. Obecnie jest to referat ds. rozwoju kultury i projektów europejskich. Ale wszyscy dotychczasowi kandydaci i zwycięzcy musieli przejść przez te wszystkie bariery proceduralne.
Natomiast jeśli chodzi o profesjonalny marketing w promocji Lublina to myślę, że 2008 rok był zupełnie stracony. Były jakieś billboardy w Warszawie, ale nie robiliśmy tego co w tej chwili robimy sami w ramach referatu.

Promocja
Michał Karapuda:
W tym roku skoncentrujemy się na promocji wewnętrznej – chcemy przede wszystkim dotrzeć do mieszkańców miasta. Wierzymy, że to w mieszkańcach tkwi potencjał, którego wykorzystanie może nas do tytułu ESK doprowadzić. Pierwszym elementem jest zmiana logo, pojawienie się nowych, czytelnych form informowania mieszkańców, że Lublin stara się o ten tytuł. Na ratuszu i na Pl. Litewskim wiszą bardzo czytelne, proste, w trzech językach, bannery z informacją o naszych staraniach. W coraz większej liczbie miejsc kultury pojawiają się roll-upy z informacją, że Lublin jest kandydatem, więc każdy odwiedzający jakieś wydarzenie kulturalne może się o tym dowiedzieć. Następną rzeczą jest kampania, którą przygotowujemy z lubelskimi mediami – dotarcie do mieszkańców z informacją jak ważne jest to dla Lublina. Zwłaszcza, że duża część mieszkańców już o naszych staraniach wie, natomiast nie do końca zdaje sobie sprawę jakie oznacza to korzyści dla Lublina. Następną rzeczą jest promocja w przestrzeni miejskiej podczas dużych wydarzeń – zaczynając już od najbliższych Rozstajów Europy.
Poza tym wpisaliśmy w priorytety konkursu na oferty kulturalne animowanie działań kulturalnych w dzielnicach, poza centrum miasta. Chcemy, żeby mieszkańcy mogli uczestniczyć w kulturze nie tylko jadąc do centrum, ale u siebie. Zamierzamy dotrzeć do nich dzięki Państwu, dzięki organizacjom pozarządowym.

Strategia starań
Włodzimierz Wysocki:
W konkursie na ESK kolosalne znaczenie ma program. Oceniane są programy, nie marketing. Mamy pewne założenia programowe. Część z nich upubliczniamy, można to znaleźć w internecie, dowiedzieć się na konferencjach. Oczywiście wszystko opiera się na wielokulturowej tradycji Lublina, która w dalszym ciągu jest żywa i twórcza, na akademickości miasta oraz na czymś co można streścić hasłem Lublin to kresy Unii Europejskiej. Z tym ostatnim wiąże się ozywienie jeśli chodzi o nasze kontakty ze Wschodem, szczególnie wspólne działania artystyczne ze Lwowem. Poza tym odnosimy się do dobrze rozumianego pojęcia prowincji i roli jaką Lublin, jako ośrodek kulturotwórczy, może na tej prowincji odgrywać.
Nasza strategia obejmuje to o czym już mówiliśmy czyli działania społeczne, działania nie tylko w zakresie kultury wysokiej. Zresztą żaden program żadnej Europejskiej Stolicy Kultury nie opierał się tylko na kulturze wysokiej.
Poza tym oprócz tego, że chcemy osiągnąć sukces w tym konkursie, chcemy też osiągnąć ofekt – w postaci zwiększenia potencjału kulturalnego miasta, integracji społecznej. To pozostanie, niezależnie czy tytuł zdobędziemy czy nie.
Jak do tego ma się marketing? Nie poprzez marketing zdobywa się tytuł ESK. Starania o tytuł ESK są świetną okazją do działań marketingowych. Tak trzeba na to patrzeć.

Finanse
Szymon Pietrasiewicz:
Obserwuję jak wygląda rozdawnictwo pieniędzy na kulturę w innych miastach i uważam, że Lublin wypada tu bardzo dobrze. Ale na przykład w Gdyni jest osobna pula pieniędzy na działania na dzielnicach, osobny konkurs adresowany do rad dzielnic. One najlepiej znają specyfikę i potrzeby danej dzielnicy i najlepiej potrafią te pieniądze wykorzystać. W Lublinie błędne jest to, że duże instytucje i duże festiwale konkurują z małymi, koncepcyjnymi działaniami. Poza tym narodził się taki pomysł, żeby zareklamować w innym miastach, że w Lublinie jest taki konkurs grantowy i że są środki, żeby zachęcić ludzi z innych miast do realizacji swoich pomysłów tutaj. Na przykład na festiwal teatralny przyjeżdżają zespoły z Łodzi, które narzekają, że ichniejsze domy kultury nie są przystosowane do działań teatralnych. Były rozmowy, żeby wyprodukować spektakl w Lublinie.
Magdalena Kawa:
Dla mnie hasło „miasto i obywatele” oznacza, że mieszkańcy będą nie tylko informowani, ale tez będą włączać się w przygotowania i starania o tytuł. Miasto wyszło temu naprzeciw ogłaszając konkurs grantowy, w którym organizacje pozarządowe mają konkurować z instytucjami miejskimi. Czy jest jakiś pomysł by dać większe szanse NGO-som, które, nie oszukujmy się, nie mają szans w starciu z instytucjami samorządowymi?
Włodzimierz Wysocki:
W Lublinie przez wiele lat była taka praktyka, że miejskie instytucje kultury nie uczestniczyły w konkursie. Potem to się zmieniło na skutek innej interpretacji przepisów. Instytucje miejskie mogłyby nie startować gdyby ich budżety wystarczały na organizację często bardzo wartościowych projektów. Należy się oczywiście nad jakimś rozwiązaniem zastanowić być może należałoby stworzyć osobny konkurs dla NGO-sów i osobny dla instytucji miejskich. Z drugiej strony ktoś mógłby powiedzieć, że konkurs dla instytucji miejskich jest kuriozalny, bo one mają dotacje podmiotowe. Poza tym nigdy nie dyskryminowaliśmy ani organizacji pozarządowych, ani instytucji miejskich, dopuściliśmy też instytucje podlegające marszałkowi.
Rozpatrzymy też pomysł osobnych konkursów dla rad dzielnic. Jest to dla nas nowa propozycja, zastanowimy się.
Anna Pajdosz:
Czekamy na nowelizację ustawy. Wg projektów instytucje samorządowe nie będą mogły brać udziału w takich konkursach i wtedy się sytuacja ujednoznaczni.

Inne
Jerzy Bojarski:
Szkoda, że nie ma tu nikogo z komisji kultury. Brakuje mi też przedstawicieli funkcjonujących w Lublinie kościołów. Ważne, żebyśmy dyskutowali tu w szerszym gremium.
Włodzimierz Wysocki:
Na spotkaniu zorganizowanym w tamtym roku, podczas którego prezentowano Essen, Liverpool i Wilno, było kilku radnych. Natomiast ja chciałbym osiągnąć to, żeby całe zamieszanie wokół ESK stało się sprawą niepolityczną, wyłączono ze sporów politycznych. Wyłączoną z takiego myslenia, że jak się udaje im, a nie nam, to trzeba temu podstawić nogę. Proszę mi wierzyć, że takie będą moje starania. Tej sprawy nie powierzałbym radnym, oni mogą tylko wspierać nasze działania.
Piotr Choroś:
Zaprosiliśmy wszystkich – drogą mailową i tradycyjną. Zaproszenia były zaniesione do radnych, do Biura Promocji, do większości organizacji, także kościelnych, poszło ogłoszenie w Radiu Lublin – z datą, godziną, salą. Informacja została zamieszczona na ngo.pl – głównym portalu organizacji pozarządowych w Polsce, w portalu lublin2016.
Ola Gulińska:
Koszyce bardzo mocno współpracowały z Lyonem podczas starań o tytuł ESK. Ostatecznie Koszyce zwyciężyły, a z miast francuskich wygrała Marsylia. Jednak efektem współpracy był wieloletni program aktywizacji koszyckiej dzielnicy Lunik IX zamieszkanej przez Romów i włączenie ich w przygotowania i obchody ESK. Czy współpraca Lublina z miastami hiszpańskimi została podjęta i czy liczy się podczas decyzji o przyznaniu tytułu?
Włodzimierz Wysocki:
Nawiązaliśmy współpracę z trzema miastami w Hiszpanii: z San Sebastian jest najbardziej rozwinięta, poza tym formalnie z Cordobą oraz z naszym miastem partnerskim Alcala de Henares. Współpraca jest atutem, ale raczej w takim sensie, o którym pani mówiła, czyli wymiany doświadczeń, pomysłów. Nie jest to wymóg formalny i w zasadzie nie jest oceniana przez ekspertów. Nawet zwycięzcy nie zawsze współpracowali ze sobą – nic mi nie wiadomo o współpracy między Liverpoolem a Stavangerem.
Janusz Kopaczek:
Bardzo dziękuje panu prezydentowi, bo pierwszy raz usłyszałem, że organizacje pozarządowe są miastu potrzebne. Mam nadzieję, że pana stanowisko zwycięży w Urzędzie Miasta Lublin.
Byłem na konferencji dotyczącej marketingu regionu lubelskiego zorganizowanej przez Urząd Marszałkowski. Zadawałem sobie na niej pytanie - gdzie tam jest miejsce dla Lublina, gdzie jest miejsce na Europejską Stolice Kultury. Mam wrażenie, że region nie widzi Lublina jako ESK.
Marcin Skrzypek:
Józek Szopiński na początku zaprosił nas do zgłaszania problemów, jakie widzimy jeśli chodzi o ten temat. Wydaje mi się, że te problemy nie są niestety formułowane. Są prowadzone jakieś działania, rozmowy w grupie osób, ale tak naprawdę ja nie wiem, co w tej grupie się dzieje. Mam wrażenie, że gdybym nie brał udziału w paru inicjatywach to wiedziałbym jeszcze mnie. Zmiana formuły konkursu grantowego, podzielenie go byłoby jasnym sygnałem, że chcemy reagować na pewne problemy - np. osobne granty dla dzielnic byłyby komunikatem, że zależy nam na rozwoju kultury na poziomie lokalnym, włączeniu ich w starania o ESK. Oczekuje od państwa formułowania publicznego pewnych problemów, wskazanie kierunku działań, w które możemy się włączyć. Dodatkowo wydaje mi się, że jest potrzeba stworzenia jakichś poziomych struktur, które zaczną planować rozwój tego miasta, skoncentrują wiedzę na temat potrzeb mieszkańców. Natomiast cały czas wydaje mi się, że się nie znamy, a że moglibyśmy współpracować. To jest też głos, aby zastanowić się nad formułą tych spotkań, żebyśmy nie stali w miejscu, żeby ze spotkania na spotkanie był progres.
Koza:
Homo Faber zrobi stronę, która może stać się platformą dyskusji. Na poprzednim spotkaniu zostały postawione dwa ważne pytania – co z logo i co ze stroną lublin2016. Czy to logo będzie dostępne dla wszystkich i skąd można je pobrać? Czy strona lublin2016.pl będzie dostępna nie tylko dla Urzędu Miasta i współpracujących z nią podmiotów? Bo może enter2016 stanie się stroną, na której będzie można wymieniać pomysły i poglądy, a lublin2016.pl będzie nadal stroną, powiedziałbym, prestiżową? Czy biuro Lublin2016 jest miejscem otwartym, można tam przyjść i zaproponować jakiś pomysł albo zgłosić problemy?
Michał Karapuda:
Logo powinno być ogólnodostępne i w ciągu kilku dni pojawi się do pobrania. Proszę pamiętać, że na www.lublin2016.pl jest forum. Jedynym wymogiem jest zarejestrowanie się i podanie prawdziwe imię i nazwisko. Nie wiem dlaczego korzysta z niego tak mało osób. Być może łatwiej jest pod dowolnym nickiem wypowiadać się na dowolny temat na forum „Wyborczej” czy Onetu. Nie mówmy, że ten portal nie jest społecznościowy jeśli jest.
Włodzimierz Wysocki:
Oczywiście każdy może do biura Lublin2016 przyjść, przynieść pomysły, dostać logo. Pan Skrzypek poruszył ważny problem. Oczywiście nie da się tego tak zrobić, żeby wszyscy brali udział w tym co robimy - na każdym etapie, we wszystkim. Natomiast jesteśmy otwarci na propozycje. To państwo, jako mieszkańcy, mogą zaproponować jakieś konkretne rozwiązania, sposoby komunikowania się między mieszkańcami i urzędem, publicznej dyskusji. Pamiętajmy, że miasto to my wszyscy.