Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 41 (3/2009)

Bookmark and Share

RAPORT Z PEWNEGO PORWANIA

Maciej Topolski (2009-03-16)


Więcej fotek w galerii
Reżyserią tej, opartej na faktach, historii zajął się Clint Eastwood, scenariusz napisali polskobrzmiący Michael Straczynski oraz Paul Haggins (na koncie dwa ostatnie Bondy). Za resztę wzięli się Angelina Jolie, John Malkovich i kilku innych mniej znanych, ale równie zdolnych aktorów. To jedna z wielu produkcji, kiedy nie może się nie udać i kiedy włącznie z ustami wiadomo kogo, wychodzi całkiem zgrabna produkcja. Głównej bohaterce -Christine Collins, mimo urody, ślicznej twarzyczki i niepozornego ciałka, nie powinno mieć się za złe elektryzującej fascynacji ekranem, powinno się uważać i nie upaćkać sobie koszuli.
Kiedy smarując kromkę chleba, opowiadałem osobie stojącej obok w kuchni, fabułę filmu, spostrzegłem się, że ser zawisł w powietrzu, że woda z kranu omija czajnik, a ja i ta osoba patrzymy sobie w oczy z tym samym błahym wrażeniem: "a gdyby nam tak coś wciskali?". No właśnie...
Produkcję Eastwooda można śmiało porównać do smacznego i obfitego śniadania: siada się przy stole, bierze widelec i popija kawką jakichś, pojawiających się nagle, wybornych gatunków. Znika sałatka, pojawia się tost, zaraz znowu sałatka, ale tym razem, o!, zupełnie z czymś innym. Ktoś stawia talerzyk z pokrojoną papryką, zabiera talerze, dolewa kawę, przynosi ciastko. I gdy się porządnie odbije i zapali papierosa, wtedy można powiedzieć: "się nażarłem".
Taki jest ten film, różnorodny i długi jak przyklejony do brody makaron.
Mąż ucieka, zostaje praca i jedyne pocieszenie - syn. Robisz mu śniadanie, tulisz do snu, odprowadzasz do szkoły, uczysz życia. Któregoś dnia znika. Nie zjada kanapki, nie czeka, dom jest pusty, pościel chłodna. Spokojne życie zostaje przerwane. Po jakimś czasie policja odnajduje go na jakimś pustkowiu. Po przyjeździe na dworzec Christine stwierdza, że to nie on, to nie jej syn, to nie on, to nie jej syn, to nie on... Kapitan pyta chłopca, gdzie mieszka. Tu i tu. Zgadza się. Czy to twoja mama? Tak, oczywiście i przytula się do kobiety. Ale to nie jest mój syn. Jest pani w szoku, minęły dwa miesiące -zmienił się, niech pani weźmie go domu, niech pani się przekona.
W Los Angeles panuje skorumpowane bezpieczeństwo, mieszkańcy są zastraszeni, gazety mamione zaklęciami. Ktoś powie: nie jest dobrze, Bob, nie jest dobrze. Miasto stoi pod znakiem trwogi, ulicami rządzi grupa "strzelców", która wykańcza bez sądu, bez rozpraw - strzałem z pistoletu, prosto w plecy. Komenda Główna nie bierze się za beznadziejne sprawy. Dba o statystyki, o doskonale ogólne raporty, o opinie w brukowcach.
Zaczyna się rozdział pt. Jednostka, heroizm i czerwona szminka. Christine Collins z tą niby-ascetycznością, z przykrytym kapelusikiem hartem pragnie dojść swojego, odzyskać syna, odprowadzać go do szkoły, patrzeć jak rośnie. Wie, że chłopiec, którego jej wcisnęli, z którym prasa zrobiła jej zdjęcie, to nie on, to nie ten kochany, nie ten oczekiwany do końca życia.
Niechcący wplątany w kabałę chłopiec traktowany niby pionek na planszy potężnych królów i wysokich wież, zostaje przez Eastwooda uzbrojony w milczenie i niewinność porównywalną ze snem. Choć Christine przyjęła go pod dach niby brudnego i obrzezanego psa, i choć dawała mu jeść i łóżko, nadal pozostał kukułczym dzieckiem, kimś, kto odsuwany na bok, porzucony nie wiadomo przez kogo, bez tożsamości, z wmawianym imieniem i nazwiskiem, z podszeptywaną matką, miał tylko jedno dziecinne marzenie - być w Los Angeles, gdzie kręci się filmy z Tomym Mixem, z tym kowbojem, którego widziałem w telewizji.
Obok dochodzenia do prawdy i sprawiedliwości, obok głównego motywu matczynej nieustępliwości, pojawiają się dzieci. Nieustannie okłamywane i zwodzone, muszą uciekać i bać się niby mordercy lub złodzieje, wykopywać zmarłych i biec ze strwożonym w piersi sercem. Z dala od domu, w obcych pokojach, tęsknić za matką, za ciepłem jej dłoni, za słowem na dobranoc. W Oszukanej motyw porwania, zachłystując się niejednokrotnie gatunkiem thrillera, zostaje przedłużony w psychopatycznym, nieraz trudnym do zniesienia stylu. Okazuje się bowiem, że gdzieś na pustyniach Stanów Zjednoczonych, mieszka niezrównoważony Gordon Northcott (uf, szkodliwie genialna gra Jasona Butlera Harnera). Tenże, w spoconej koszuli, w towarzystwie kuzyna, zbiera do samochodu włóczących się uliczkami miasta chłopców, zawozi na farmę i zamyka w kurniku, zastrasza i zabija - już poza ekranem i ciekawością widza - siekierą. Od tego, nazwanego "Wineville Chicken Murders" wydarzenia (konia z rzędem temu, kto nie pomyślał, że mógł tego dokonać mąż bohaterki) wychodzi każdy, spleciony w całość osobą Christine, z wątków: jednego i drugiego detektywa, policji, straconego ostatecznie Northcotta itd., trwających łącznie coś koło dwóch godzin.
Można śmiało powiedzieć, że dzieci w filmie Eastwooda grają pierwsze skrzypce, że zdają się czasem najważniejsze i z pewnością gdyby nie one, główna bohaterka nie miałaby tej hollywoodzkiej nadziei, która patetycznie zniesmacza: po złości, na końcu filmu. Nie miałaby powodu mówić: ja byłam odważna, mój syn również, po mnie to ma, po nikim innym tylko po mnie A jeśli chciałoby się określić Oszukaną nieco w inny sposób, zamienić hasło: "Zrobiła wszystko, by odnaleźć syna" lub dać produkcji Eastwooda podtytuł, proponuję całkowicie za darmo: Raport osaczonej słabości. Bo właśnie słabość dzieci i kobiet (feminiści i feministki proszę wstrzymać kamienie) broni się w tej produkcji najdzielniej, w przeciwieństwie do mężczyzn, którzy albo coś kręcą, albo nie wierzą, albo co najwyżej pomagają, słabość walczy o swoje, przywdziewa kostium kobiety-matki i tych kilku zatłuczonych i pochowanych w suchej ziemi chłopców.
Makaron Oszukanej ciągnie się jednak dalej. Christine Collins trafia do zakładu dla obłąkanych. Szybka kamery (jest jedna scena, oj jest!) przenosi się na niesłusznie skazane pensjonariuszki. W tym momencie śmiało można porównać ten film do Lotu nad kukułczym gniazdem, co prawda w innym ujęciu wmawiania pacjentom chorób psychicznych, leczeniem elektrowstrząsami i faszerowaniem lekarstwami na uspokojenie, ale identycznie wstrząsającym. (Chyba nie tylko ja miałem podczas seansu chwile wgniatania w fotel, prawda?) Główną bohaterkę ocala w końcu pastor, jeden z niewielu - dziwne to połączenie przymiotników - chętnych i bezinteresownych mężczyzn w Oszukanej. Za sprawą urzędników i jego gładkiej dłoni, razem z thrillerem i dramatem obyczajowym, w dziele Eastwooda, gdzieś tak w połowie, nie wiem dokładnie, odwracają się role i policja zamiast atakować, zaczyna się bronić. Główna bohaterka przemienia się w milczącą, nieustępliwą, ubraną w mieszczański płaszczyk królową. Zaś zgraja szukających sprawiedliwości mężczyzn i kobiet - dwór z rycerską ochroną, za którym ślamazarnym krokiem podąża fatalny Stańczyk - Gordon Northcott.
Pastor Gustav Briegleb z misją dożywotniego ogołacania (podobnie jak pani Collins szukania syna) występków policji Los Angeles, zatrudnia najlepszego w mieście adwokata. Akcja, jak za dotknięciem różdżki, przenosi się do sal sądowych (co najlepsze - Straczynski oparł dialogi na transkrypcjach sądowych). Reżyser ukazuje w zręcznym skrócie dwie rozprawy: w skromnej - morderstwa popełnione na farmie, zaś w przepełnionej i zdobnej - policji, zaginionego chłopca i innych machlojek.
Ale nie ma przebacz. Przyciskany porcją popcornu pęcherz nie doczeka się porcelany, gra aktorska przyćmi popcorn, późną godzinę i nieliczne błędy i dłużyzny. Ze względu na (przede wszystkim) scenariusz, ale również na Jolie i Malkovicha Oszukana nie mogła być inaczej zagrana. Ciężko znaleźć słowa, które oddałyby kunszt odtwórców głównych ról. Christine pozostaje prawie cały czas w niepokojącym cieniu, gdyby mogła, na pewno schowałaby się w swój płaszczyk. Rola Jolie nie obfituje w żadne wyczyny, żadne teatralne gesty, jej postać to wyłącznie spojrzenia i pociągnięte szminką usta, ale też nie do końca, bo pozostaje coś jeszcze, coś, co trzeba zobaczyć, co? - nie wiem, pytam tylko. A pastor Briegleb? On? Toż to wcielenie schludnego chłodu, który ozdobiony monotonnym, stukanym o blachę falistą głosem, skrywa w sobie tajemnicę, za którą Malkovicha powinno postawić się na którymś z czerwonych dywanów i prosić: mów tak do nas, mało nam, mało! Z całym szacunkiem, ale gdybym go usłyszał, wyłączyłbym radio. Wyraźniej wypada detektyw Ybarra (Michael Kelly), jak również szachraj Kapitan J.J. Jones (dawno niewidziany a charakterny Jeffrey Donovan). Ostatnim but not least, o którym nie wypada nie wspomnieć, jest zasłużony adwokat Sammy 'S.S.' Hahn (Geoffrey Pierson). Choć dano mu krótki dialog u pani Collins i w sali sądowej to, gdybym siedział naprzeciw niego, zafajdoliłbym się po uszy.
Oszukaną wygrzebano z zakurzonych akt rady miasta Los Angeles, obtoczono ciastem, nafaszerowano i podano do kin: z czystymi sztućcami pastora i adwokata oraz serwetką, na której ktoś odbił czerwone usta. Nie wypadało nie najeść się takim filmem, bo nie zaufać kucharzom ekranu, nie zawierzyć Brudnemu Harremu Eastwoodowi, to prawie tyle, co nie być prawdziwym widzem.

Oszukana, reż. Clint Eastwood, scen. J. Michael Straczynski, Paul Haggis, zdj. Tom Stern, muz. Clint Eastwood. USA, 2008.



Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
~Lula - 2012-05-04
stękają góry a urodzi się śmieszna mysz. nie, to nie o filmie lecz o tych wypocinach powyżej. przerost formy nad treścią, aż czuć pot i łzy autora. i to wszystko, co tu czuć.