Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 41 (3/2009)

Bookmark and Share

KRYZYS KULTURY A KULTURA W CZASIE KRYZYSU

Agata Niewola (2009-04-14)

Polska kultura przeżywa kryzys już od wielu lat. Nikt tego nie ogłosił, nie było oficjalnego stanowiska rządu ani konferencji prasowej. Pod względem organizacyjnym i instytucjonalnym jesteśmy ponad dwadzieścia lat do tyłu w stosunku do naszych zachodnich sąsiadów. Kultura jest zapomnianym przez prawników i konstytucjonalistów sektorem, który przecież gorączkowo potrzebuje modernizacji. Przypadkowe zmiany, które dokonały się po 1989 roku tylko skomplikowały i tak już trudną sytuację działalności artystycznej. Czy spotkaniu dwóch kryzysów (kulturowego i ekonomicznego) w Polsce, będzie przyczyną zainteresowania władz i obywateli stanem kultury? Wszyscy mamy nadzieję, że będzie to tak jak sugeruje minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdan Zdrojewski, który stwierdził, że kryzys (ten ekonomiczny) wyjdzie kulturze na dobre.
Polska kultura w czasie największych przemian po 1989 roku pozostała na uboczu. Żaden z rządów nie pokusił się o jej gruntowną reformę, spychając sektor kultury na boczny tor. W Polsce do teraz panuje, błędne przeświadczenie o niedochodowości kultury. Większość ludzi uważa, że inwestowanie w nią się nie opłaca. Nie dostrzegają w niej potencjału ekonomicznego ani ważnego czynnika wychowawczego. Oprócz charakteru niematerialnego, kultura jest także towarem. Nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale coś tak ulotnego jak doznanie estetyczne po obejrzeniu spektaklu może być i jest towarem eksportowym. Takie spojrzenie na kulturę powinno być szerzej brane pod uwagę szczególnie w kontekście dotacji Unii Europejskiej, które pozwalają na jej rozwój.
Biorąc pod uwagę kulejącą organizację kultury, zaskakujące jest wchłonięcie przez nasz przemysł kulturowy tak wielu wzorców amerykańskich. To, że większość świata żyje w amerykańskim trendzie medialnym i technologicznym nikogo nie dziwi, ale jak tak anachroniczny rynek kulturowy jak Polski potrafił przejąć tak wiele z amerykańskiego? Obok dosyć specyficznego pojęcia kultury jako formy estetycznej istnieje typowo użytkowe i materialne. Od 1989 roku Polskę zalewa cały zachodni przemysł rozrywkowy. Reksio został zastąpiony przez Myszkę Miki, Maryla Rodowicz i Czesław Niemen przez gwiazdy MTV. Nowe trendy bardzo szybko pogrążyły "starą szkołę" polskich twórców. Szkoda tylko, że razem z treściami kulturowymi do Polski nie przeniknęły rozwiązania dotyczące zarządzania przemysłami kultury. Amerykańskie władze nie prowadzą polityki kulturalnej, zachęcają jedynie do rozwoju kultury (odciążając instytucje non-for-profit od płacenia podatku). Prawo ochrony własności intelektualnej oraz stworzenie dogodnych warunków do rozwoju technologicznego jest kluczem sprawnego funkcjonowania kultury.
W Polsce drastyczne zmiany na poziomie przekazu kulturowego nie poszły w parze ze zmianami organizacyjnymi. Kilka instytucji np. Fundusz Kultury Narodowej został zmieniony na Fundację Kultury, która nie potrafiła podołać swoim obowiązkom. Coraz większe wymagania odbiorców napotykają na przeszkody. Instytucje kulturalne nie są w stanie elastycznie dopasować się do potrzeb odbiorców. Spowodowane jest to skomplikowaną i anachroniczną strukturą finansowania kultury i prawem. W Polsce wykonawcy i pomysłodawcy wydarzeń kulturalnych nie są odpowiedzialni za niepowodzenia projektów. Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego nie ma wpływu na instytucje należące do samorządów, nie może więc w praktyce kontrolować ich inwestycji. Społeczeństwo nie ma możliwości oceny zarządzania kulturą z powodu skomplikowanych procedur. Jedynie sama administracja jest do tego zdolna. Działania kulturalne okazują się nie odpowiadać na potrzeby podatnika. Nie monitoruje się zmian w zainteresowaniach odbiorców, a to przecież oni decydują o popularności wydarzeń.
Problemem są też koszty tych projektów, które przekraczają możliwości finansowe samorządów i ministerstwa. Nieprzemyślane inwestycje uniemożliwiają większe wydatki na nowe i tu koło się zamyka. Dotacje Unii Europejskiej przepadają z powodu opóźnień w wywiązywaniu się z kontraktów.
W Polsce nadal wyścig między kulturą zachodnią a narodową wygrywa ta pierwsza. Państwa zachodnie posiadając większe zasoby finansowe mogą w agresywniejszy sposób wkraczać na rynki przemysłów kulturowych. Tak silne wkroczenie zachodnich wzorców osłabiło zainteresowanie i uczestniczenie w polskiej kulturze narodowej.
Kryzys ekonomiczny, mimo zapewnień wielu polityków, dotknął także kulturę. Budżet kultury zmniejszył się o 8% (210 mln zł). W praktyce wszystkim instytucjom zmniejszono finansowanie o 5 do 10 %. Najbardziej ucierpią wydarzenia jednorazowe, tylko edukacja artystyczna jest wolna od cięć. Minister Zdrojewski deklaruje, że sektor kultury będzie głównym odbiorcą dotacji unijnych.1 W praktyce wygląda to inaczej. Coraz więcej instytucji musi ograniczać swoją działalność. To nie jedyny problem instytucji kulturalnych. Ich kondycja finansowa ucierpi również z powodu oszczędności, do jakich zmuszeni są Polacy. Planując swoje wydatki wiele rodzin zrezygnuje z luksusu, jakim jest wyjście do teatru lub filharmonii. Jeszcze w roku ubiegłym statystyczny Polak wydawał na kulturę ok. 345 zł.2 W obliczu negatywnych prognoz gospodarczych trudno liczyć na utrzymanie tego stanu lub jego poprawę. Z drugiej strony zaskakuje fakt powiększającej się frekwencji w kinach. Mimo wzrostu ceny za bilety, chętnych nie brakuje.
Sugestie ministra Zdrojewskiego o zbawiennym wpływie kryzysu na kulturę wydają się być dalekie od rzeczywistości. Szczególnie, gdy słychać o coraz trudniejszej sytuacji III sektora w Stanach Zjednoczonych i Niemczech. Tam mimo dobrze funkcjonującej administracji dochodzi do zamknięcia wielu instytucji kulturalnych. Bez gruntownej reformy przestarzałe struktury będą pochłaniać coraz więcej kosztów, które można by było spożytkować na promocję kultury polskiej za granicą. Tylko, co może skłonić polityków do zainteresowania się kondycją kultury? Na pewno nie kryzys ekonomiczny, który przysłonił opinii publicznej i władzom ten problem. Stawianie na rozwiązanie w pierwszej kolejności problemów gospodarczych nie wydaje się dobrym rozwiązaniem. Szczególnie, że kultura jest jej częścią i odkładanie jej reformy na później nic nie da. Władze muszą zdać sobie sprawę, że bez świadomości kulturalnej wśród polityków nie będzie dobrej reformy, bez reformy nie będziemy mieli dobrze prosperującej kultury.


1) "Gazeta Wyborcza", z Ministrem kultury rozmawiał Roman Pawłowski.
2) Dane GUS.


Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy