Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 44, 45 (6,7/2009)

Bookmark and Share

PRZEDWCZORAJSZY KAC

Maciej Topolski (2009-07-13)


Więcej fotek w galerii
Z Mobym nie spotkałem się od czasu wydania albumów Play i 18, nie wiem, czy się postarzał, nie wiem, czy jego glaca, gdy pochyla się nad swoimi pokrętłami, nadal tak pięknie odbija światło. Gdzieś po drodze słyszałem Lift Me Up i głupawe New York, New York - jeżdżąc komunikacją miejską czy między-miejską, naprawdę nie trzeba długo szukać. Ale gdy sam, z własnej nieprzymuszonej woli zerknąłem na youtube i kliknąłem Everyday it’s 1989, po kilku sekundach miałem serdecznie dość, dość Moby'ego i jego albumu Last Night.
Już nie pamiętam, skąd lub od kogo dowiedziałem się o teledysku do pierwszego singla z nowej płyty Wait for Me. Znalazłem, siadłem, odpaliłem... Shot In The Back Of The Head w reżyserii Davida Lyncha daje radę, bo, gdy kreskę, taką zwykłą kreskę na marginesie, robi Lynch, to jest to coś, kurczę, więcej niż kreska. Później przeczytałem, że nowy album Moby'ego ma remiksować Ken Thomas, facet od Throbbing Gristle, a także Sigur Ros, włączył mi się tryb przyczynowo-skutkowy. Koniec z umpa-umpa, rym-tym-tym, pora na lu-lu-lu? Tak?
Album ląduje w moich rękach.
Spójrzcie na okładkę, a od razu zrozumiecie, o co mi chodzi. Jest tam mały idiota (Little Idiot to wytwórnia Moby'ego), jest tam też jakiś pagórek i żółty księżyc. Nie widzę żadnych gorących lasek z Last Night.
Minęło kilka lat, sypnęło mi zarostem i zdaje się, że nic się nie zmieniło, że nadal jestem kurduplem, któremu wujek przyniósł Play i później żałował, bo siostrzeniec nie chciał oddać. Czas się zatrzymał czy Moby strzelił sobie samobója? Na pewno to drugie, bo patrząc na kalendarz widzę cyferki - 2009. Włączam album jeszcze raz. Od początku, jak mnie uczyli. Pale Horses - świetna kopia Why Does My Heart Feel So Bad?, świadoma i udana autokopia, a teraz, jeśli mi nie wierzycie, wklepcie w wyszukiwarkę tytuł i zobaczcie klip. Opadła szczęka? Zalśniła łezka? Włączam kolejny kawałek - Shot In The Back Of The Head i zamiast tego, co chciałem usłyszeć, co słyszałem wcześniej, mam Porcelain. Coś nie-halo?
Widzę, jak siedzę na dywanie, przewijam kasetę do tyłu i jeszcze raz, i jeszcze raz, bo mało, bo nie do końca wszystko złapałem. Ale za chwilę znów jest rok 2009. Przełączam płytę, bo mam już odtwarzacz płyt CD i mogę przełączać do woli. Kawałek numer cztery, to jest Study War przynosi na myśl Natural Blues - znów zaginiona i zakurzona płyta gospel, znów zsamplowane afroamerykańskie przemówienie i głos strzelający winylowym zgrzytaniem. Dźwięki z keyboardu, ten sam kobiecy wokal. Tylko jakby trochę mniej energiczny i trochę już nadgniły.
Mistake daje mi kolejny argument w dyskusji nad głosem Moby'ego - ten koleś potrafi komponować, ale nie potrafi śpiewać. Wiedziałem to na Play, wiem to na Wait For Me, co prawda, nie jest to głos Daniela Odiji na płycie Linie Północne, ale przy wyznaniach typu: "Don't hug me this way/ Don't touch me this way", wprawiając w drżenie ośrodki odczuwania, perfekcyjnie się załamuje. To akurat do mnie przemawia. Ale najwięcej jest tutaj wprowadzeń, dźwięków i minut, jak się okazuje, nigdzie nieprowadzących, wręcz mylących, wręcz eksperymentalnych, np. Stock Radio - zabawa, jak nam tytuł podaje, bakelitowym radiem. I tak na przykład w Scream Pilots pojawia się charakterystyczny dla Moby'ego rytm, dołączają się kolejne instrumenty, potem syntezatory i po niespełna trzech minutach, jak, gdzie, skąd?, włącza się kolejny, złożony z dwóch części utwór - JLTF. A Seated Night, oprócz udziału chóru, to także nic godnego uwagi. Tytułowy utwór Wait For Me przypomina styl ostatniej (mówiąc nawiasem pierwszorzędnej) płyty Archive pt. Controlling Crowds, ale w kolejnych minutach kawałek łapie się tego, co oklepane, co od dziesięciu lat gra i brzęczy. Wynik? Mimo wszystko dobry z minusem. Isolate - mój faworyt na Wait For Me - posiada wyraźną oraz odpowiednio łzawą melodię. Normalka. Dalej jest pianino połączone z fantastycznie przytłumioną gitarą, i wreszcie pojawia się coś świeżego - smutnawe skrzypce. Reszta utworów, a jest ich kilka, wpada do wora z napisem: "ŁAGODNE, CHOĆ NIESZCZEGÓLNIE ORYGINALNE". Koniec, kropka.
Zamknięcie w pokoju odbiło się Moby'emu czkawką. Po dyskotekowych podróżach z Last Night, przyszła chwila wyciszenia - w pełni to rozumiem, znam kace, które utrzymują się w żołądku przez kilka dni, kace, które potrzebują ciszy. Wait For Me jest albumem przesyconym melancholią, jest albumem spokojnym i jakby nie było przyjemnym. Takim na kaca właśnie. Sprawdzone motywy i sample w wydaniu "tęsknię za tobą", przekonują i trzymają swój wysoki poziom, nie powiem. Ale ile można pić mleko i jęczeć, że boli mnie głowa?

Moby, Wait For Me, EMI Music Poland 2009.



Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Piotr Choroś - 2009-10-07
Moby jest weganinem z tego co wiem... nie pija mleka :)