Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 29 (2/2008)

Bookmark and Share

KRĘGI WIEDZY

(2008-03-07)


Hélène CIXOUS
Kręgi Wiedzy, Kręgi Wojska
Dla Jerome'a Garcier

Kręgi Wiedzy. To w kręgu wojska, w ogrodzie otoczonym żelazem, który nagle otwiera dla niej poprzez Wojnę. Ogród: Wszechświat. Sekrety tkwią wewnątrz Szkatułki. Wszechświat otwiera się dla niej w imię Ojca, który został "wojskowym" u końcu roku 1939. Jej ojciec, otoczony już aureolą przez światło oddalenia, staje się cudownym nieznajomym ozdobionym teatralnym błękitnym przybraniem głowy zwanym "Kepi". Ona ma dwa lata i pół: wiosna słownictwa. Uczy się "Kepi", "wojskowy". Tysiące ziem motyli do jej uszu. Ona gąsienicuje liniami; z kwiatami: anatomia. I piasek, suche morze, czyni z dziecka milionera w małych bryłkach. To byłoby "szczęściem". Gdyby już było to słowo. W środku ogrodu: huśtając huśtawki. Kosmiczne wahadło. Czy dziecko pod huśtawką wie o sobie tylko jej płeć jej imię i jej adres.
I że jest o parę kroków dalej, dziwnie zamknięty krąg dorosłych. Mówią, tam. Ona zewnątrz, kucając jak ślimak, słucha. W nocy zaskoczona przez niewinność.
To właśnie tam pod astralnym huśtaniem, nagle dostaje twardy deszcz słów. To dzieje się tak: oni mówią tam z chciwością o znaczkach. Ach - ona mówi do siebie, Znaczek jest Zatem kluczem do Kręgu Wtajemniczonych. A znaczki - czy jeden z nich nie odchodzi co tydzień do Omi niemieckiej babci, na listach przychodzących stąd stamtąd. Myśląc o dostaniu pozwolenia, dopuszczenia, uzbrojona w migotanie znaczków, pchana przez ciemną potrzebę uwodzenia i narysować ślimaka, którym jest - o człowieczym uśmiechu - proponuje: Mogę przynieść znaczki, mam ich w domu tysiące.
I słowo kamienia spada: na jej jeszcze nagie serce: "Ty, nie przyniesiesz niczego" klaszcze głos bez twarzy. "Kłamczucha" Rozbija się noc niewinności jednym uderzeniem. Świat jest wypełniają ciężkie chmury. Kłamczucha? przestrasza uderzone dziecko, już śpieszące w upadku bez końca. "Ty, ty jesteś Żydówką. Żydzi to kłamcy." Upadek kłamca Żydówka Żyd deszcz kamieni. Żydówka? Słowo, które sprawia jej śmierć.
Ukamienowana, naznaczona, wyrzucona Żydówka na zewnątrz ogrodu zanim go skosztowała. Napiętnowana synonimem, zdefiniowanym gorzko na pierwszej stronie jej życia. Nazwisko: Żydówka. Imię: Kłamczucha. Nie wiedziałem. Nie powiedzieli mi tego. Mówią tak. To nieprawda. Matko, ojcze, czy to prawda? Że jestem? Że my... i ty?
A co robić teraz, dziecko tarza się w kurzu? Przynieść znaczki tyranom, hołd upokorzenia? I dostać tytuł niewolników rodzaju ludzkiego? Albo nie przynieść znaczka, być samą sobą dowodem, dowodem stosowności niesprawiedliwości? Nienawiść, furia, rozpacz rozkwitają w wybuchach bez nazw.
Od teraz w spiekielnionym ogrodzie wszystkie ścieżki wiodą do hańby. Gdyby tylko miała kepi i mowę, gdyby jej dusza nagle dorosła z bólu i mądrości, mógłby się rozwiać cudowny miecz słów. Nie Otacza ją zdrada. Nie wiem już, kogo ratować, kogo opuścić. W sieci walczy stara kobieta wieku dwóch i pół lat. Nie przynosi żadnych znaczków. To nie wybór, to konieczność. Skutek: kłamczucha. Tego dnia ciałko stało się osłoną płomienia: pośpiech pośpiech pośpiech, by urosnąć szybko daleko jak zamki słów. Obym miała dany język, obym miała danego konia, chcę rozedrzeć nienawiść, chcę zabić śmierć. Czekając, żyje uwięziona przez obrazę, która zapieczętowuje jej duszę. Przeciw sobie i z własnej woli, skłamała. Gwałtownie pozbawiona Prawdy jak macierzyńskiej piersi, jest niepocieszona, ale nie może płakać. Tego dnia o okrucieństwa ludzkiego świata uczy się prawie wszystkiego: wstyd wygnanie więzienie zbrodnia uszkodzenie serca, nostalgia dziewictwa, konfiskata honoru, który jest radością ja, niemożliwość niewinności.
I nikogo, by to opowiedzieć, ojciec skrzy się daleko spod kepi, uśmiechnięta matka zbyt młoda, by powiedzieć jej najgorsze: jak w ogrodzie tak piękny świat jest tak zły. I ja także, ja tam upadłam. Tutaj, pod huśtawką myśli, zaczyna się długi proces: Ja, pozostawiając Krąg wojska, odchodzę, by przejść przez świat poprzez Historię i jej dramaty, by odkryć Inny Ogród.
Przełożył TOMEK KITLIŃSKI

Hélene CIXOUS - filozofka, autorka dramatów dla legendarnego Teatru du Soleil, według Derridy «największa pisarka języka francuskiego». Walczy o prawa kobiet. Założyła i prowadzi Centrum Studiów Kobiecych na Uniwersytecie Paryskim VIII. Spod jej pióra wyszły teksty: Śmiech Meduzy ("Teksty Drugie"), Kiedy piszę, piszę ciałem ("Rewia Kontr Sztuki"), L'exil de James Joyce ou l'art du remplacement, Dedans, Portrait de Dora, Portrait de Jacques Derrida en Jeune Saint Juif. Wywiady z Cixous przeprowadził dla "Magazynu Sztuki" Tomek Kitliński, a dla "Lewą Nogą" Ewa Majewska.
Cixous łączy filozofię z poezją, autobiografię z historią, politykę z poetyką. Tworzy nowe słowa i nowe idee.
Hélene Cixous urodziła się w roku 1937 w algierskim Oranie. Matka pochodziła z rodziny aszkenazyjskiej, ojciec - sefardyjskiej.
Na zaproszenie Amnesty International wygłosiła w Oksfordzie wykłady o prawach człowieka - razem z Ricoeurem, Derridą, Kristevą i Saidem. Po wykładach powiedziała: "Urodziłam się w Algierii i we wczesnym dzieciństwie doświadczyłam rasizmu, wykluczenia, kolonializmu. Kiedy miałam trzy czy cztery lata, już o tym wiedziałam, ponieważ przeżywałam to codziennie na ulicach. To była złożona sytuacja, bo chociaż oczekiwano ode mnie, żebym była Francuską, nie byłam Francuską. Urodziłam się w Algierii, ale mój ojciec był Żydem o korzeniach hiszpańskich, a moja matka uciekła przed Hitlerem: byłą niemiecką Żydówką. Mieliśmy obywatelstwo francuskie, ale straciliśmy je w wyniku ustawodawstwa Vichy. Widziałam, jak kolonizatorzy francuscy żyli w Algierii, zachowując się jakby Algieria do nich należała."