Strona główna > Aktualności > Archiwum > 2015
Trzy miesiące temu uczciłyśmy 11-lecie Homo Faber. Obchodziłyśmy je w ramach festiwalu "Watch Docs. Prawa Człowieka w Filmie", który był przez założycieli i założycielki organizowany jeszcze przed powstaniem HF. W ramach festiwalu zorganizowaliśmy debaty z udziałem osób i organizacji, które w naszych działaniach były i są szczególnie ważne. Poruszałyśmy temat, który kształtował nasz sposób myślenia i działania przez te wszystkie lata, czyli prawa człowieka i to, w jaki sposób my – organizacje, ale i mieszkańcy/mieszkanki - możemy przyczynić się do tego, żeby nasze prawa były przestrzegane. Za kilka miesięcy odbędzie się kolejny festiwal objazdowy w Lublinie – "Żydowskie Motywy", na który już teraz serdecznie zapraszamy. Tymczasem wspominamy wnioski z debaty "Watchdogi i działalność obywatelska"*.
Kim jest watchdog?
W Polsce używa się terminu "strażnik/strażniczka", ale nie oddaje on w pełni znaczenia tego pojęcia. Jak zauważył Szymon Osowski, jest to pewien sposób myślenia o tym, jak ma wyglądać miejsce, w którym mieszkamy. Myślenia o tym, jakie standardy chcielibyśmy, żeby były przestrzegane. "Watchdogi to są ludzie, którzy pilnują. I pilnują..., jak to mówi ojciec założyciel Sieci obywatelskiej – Watchdog Polska, Zenon Michajłowski: watchdogi wiedzą, której budy pilnują. To jest ważne, żeby wiedzieć czego się pilnuje i do czego się dąży. Cały czas z tyłu głowy watchdogów są standardy, ale przede wszystkim prawa i wolności człowieka. Pilnowanie tego, żeby one były przestrzegane." Rzeczywiście watchdogi pilnują, ale robią to w interesie publicznym, czyli w interesie każdej i każdego z nas.
Standardy, prawa człowieka? To jest ruch wkurzonych ludzi.
Tak naprawdę wiele działań zaczyna się od tego, że ktoś po prostu się wkurzył. Budzi się rano, zabierają mu dom albo budują mu drogę obok i zaczyna zadawać sobie pytanie: dlaczego akurat tutaj i skąd to się wzięło? Czasem to jest wydarzenie, czasem osoba, która nie godzi się na to, w jaki sposób gmina jest zarządzana albo po prostu chce wiedzieć jak pieniądze mieszkańców i mieszkanek są wydawane. Jest jeszcze co najmniej jeden ważny powód: poziom dyskusji publicznej. Łatwy i niemal natychmiastowy dostęp do informacji o wydatkach z budżetu miasta (np.: publikowanie na stronach internetowych rejestru umów zawieranych przez urzędy) sprawia, że nie rozmawiamy o tym, że "znowu kradną" czy "marnują pieniądze", ale czy konkretny wydatek jest potrzebny i w jakiej wysokości. Zaczynamy opierać się na faktach i dokumentach, a nie domysłach.
Jakim prawem nas kontrolujecie?
W Polsce są szacowne instytucje, które zostały powołane do tego, żeby kontrolować działalność władz. Na pytanie czemu służy kontrola obywatelska odpowiada Krzysztof Jakubowski: "Mieliśmy taki przypadek. Podczas monitoringu rad dzielnic, [radni] zadali takie pytanie: Przecież nigdzie to nie jest napisane. Nawet były skargi do urzędu miasta. Odpowiadam tak, że art. 61 Konstytucji daje nam prawo do tego, żebyśmy uzyskiwali informacje o tym, co robią organy władzy pochodzące z wyborów jak rada miasta, rady dzielnic. Są różne instytucje, np.: Najwyższa Izba Kontroli albo Regionalna Izba Obrachunkowa. Ale nikt nie zajmuje się sprawdzaniem efektywności wydawania środków publicznych. Tylko my, mieszkańcy, możemy to sprawdzić i ocenić, posiłkując się Konstytucją czy Ustawą o dostępie do informacji publicznej. Mamy prawo wiedzieć, przyglądać się temu, co robią nasze władze. Jeżeli mamy ich wybierać na podstawie wiedzy, jak rządzą i jak dysponują naszymi pieniędzmi, a nie tego, jak wyglądają na plakatach." Obraz dopełnia refleksja nad tym, czym jest gmina i do kogo należy? Sięgając do Konstytucji, szybko znajdziemy odpowiedź. Gmina to wspólnota mieszkańców/mieszkanek. Władza w Polsce jest sprawowana przez naród. Czyli przez nas. Możemy sprawować tę władzę w sposób bezpośredni lub przez swoich przedstawicieli i przedstawicielki. Mamy wybór. I to nie tylko wtedy, gdy dokonujemy go raz na cztery lata w głosowaniu. Mamy prawo do informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne,w tym m.in. prawo wstępu na posiedzenia rad gmin czy rad dzielnic z możliwością nagrywania. Europejski Trybunał Praw Człowieka w jednym z wyroków wprost wskazał, że demokracja bez kontroli obywatelskiej nie może funkcjonować. Że prawo do informacji jest prawem człowieka. A żeby korzystać ze swojego prawa nie potrzebujemy mandatu przedstawicielskiego. W praktyce nie zawsze tak to wygląda. Co potwierdzają przykłady podane przez publiczność oraz prelegentów i prelegentkę. Warto się na to przygotować.
"[...] Aktywnie uczestniczę w obradach rady jednej z gmin ościennych Lublina. Na początku nie było mi łatwo. Oczywiście jest takie prawo wszędzie, że każda osoba może uczestniczyć w tych obradach. (...). Byłem obiektem ataków, wręcz, tych panów, którzy od kilku kadencji są. Poziom zaczerwienienia twarzy, po moich merytorycznych, w moim przekonaniu, argumentach i ciśnienie tętnicze sięgało do granic ludzkich możliwości. Przynajmniej takie odnosiłem wrażenie. Wtedy poczułem przez te ataki, gdzie ja mam prawo wynikające z Konstytucji... Te osoby, które powinny stać na straży tego prawa... To było dla mnie oburzające. Postanowiłem stanąć okoniem i pojawiałem się tam cały czas. Z czasem zyskałem stronników i jestem namawiany do tego, żeby przez samą swoją obecność... Ja nic wielkiego nie zrobiłem, ale samo zadanie pytania czy sama obecność odgrywa dużą rolę."
"W Krakowie próbowali wyrzucać i grozić organizacji, która prowadzi podobny monitoring i wzywać policję. W Krakowie. Niedawno. Teraz rzeczywiście się poprawiło. Po kilku miesiącach prowadzenia takiego monitoringu. (...) I radni puszczają, np.: nagrania z sesji, żeby udowodnić albo przypomnieć sobie, co było."
"To u nas, jak przyszedł wolontariusz na posiedzenie rady dzielnicy i oznajmił, że będzie nagrywał dźwięk z posiedzenia rady, to radni zarządzili głosowanie czy się zgadzają na to, żeby nagrywał. Na szczęście przeszło na tak i mógł nagrywać [śmiech – ale przez łzy].
"Pochodzę z małej miejscowości ze świętokrzyskiego. Miejscowości, gdzie wójt zabrania czy też uniemożliwia przewodniczącemu rady rozpoczęcie obrad, rozpoczęcie sesji, póki osoby niezaproszone czy niepożądane nie opuszczą sali.(...)"
"Mam też taki przypadek ze Szczecina, kiedy napisałem do radnych, żeby obradowali w soboty. Zaczęła się cała awantura, że chcę ich potopić w rzece. A ja mówiłem, żeby przynajmniej komisje były po południu. Niech się od 16.00 zaczynają. No to radni powiedzieli, że mają sesje wyjazdowe nad Odrą, a jak jest ciemno, zimno, to oni się potopią. To rok temu było. To nie było 10 lat temu. Znam wiele osób, które chcą chodzić na rady, ale to jest niemożliwe fizycznie. Jeżeli chcemy mieć aktywnych obywateli, którzy przychodzą, interesują się i chcą współrządzić miastem, muszą mieć też techniczne możliwości. Uważam, że nagrania czy transmisje nie dają tego samego, bo chodzi o to, że ja wchodzę w interakcję z radnymi. Mogę dyskutować, podpowiadać, zastanawiać się. Chodzenie na rady i komisje jest bardzo ważne. (...)"
Jakiś przykład zmiany...? Bardzo proszę.
Skąd macie na to pieniądze?
Podstawą działalności strażniczej jest niezależność. Korzystanie z dofinansowania instytucji monitorującej powoduje konflikt interesów. Może podważyć wiarygodność organizacji. Dlatego jako zasadę przyjmuje się niekorzystanie ze środków finansowych instytucji poddawanej monitoringowi. W myśl tej zasady dotychczas organizacje korzystały ze wsparcia środków amerykańskich, szwajcarskich i norweskich oraz krajowych - prywatnych (Fundacji im. Stefana Batorego). Ale środki publiczne to nasze pieniądze, więc dlaczego nie miałyby być przekazywane na działania w interesie każdej i każdego z nas? Jest to nie lada wyzwanie. W otoczeniu, w którym watchdogi są traktowane (delikatnie mówiąc) z podejrzliwością, zarówno ze strony władzy, jak i niekiedy społeczeństwa, trudno prowadzić działania, korzystając ze środków publicznych. Sorry, taki mamy klimat. Jak podkreśla Karolina Walkiewicz: "(...) No i to jest teraz problem, bo u nas konkursy się skończyły i do końca 2016 roku nie wiadomo. Na pewno do tego czasu ich nie będzie, nie wiadomo, co będzie później. (...) Nawet jeżeli będą od 2017 roku, Norwegia nie będzie nas wspierać wiecznie (...). Niestety będziemy musieli sobie radzić sami."
I to jest moment, w którym czas się zatrzymać i zwrócić się do was o wsparcie. Obserwujcie te działania i swoje otoczenie. Popatrzcie na nie z własnej perspektywy i perspektywy rodziców, dzieci, szkół, gmin, pacjentów/pacjentek, lekarzy/lekarek, urzędników/urzędniczek, nauczycieli/nauczycielek, przedsiębiorców/przedsiębiorczyń itd. – czy dostrzegacie efekt? Bez względu na to czy odpowiecie tak czy nie, bez waszej aktywności nic się nie zmieni. Prowadźcie je sami, włączajcie się w podobne działania. Wspierajcie je finansowo i rzeczowo. W przeciwnym razie, co najwyżej możemy razem usiąść i ponarzekać.
P.S. Czy Homo Faber to organizacja strażnicza?
Nie. Ale Homo Faber to organizacja, która stoi na straży praw człowieka w Lublinie. Rekomendacje, które proponujemy władzy są zazwyczaj małymi krokami do zagwarantowania tych praw lokalnie. Prowadzimy monitoringi w sytuacjach, gdy chcemy zdobyć rzetelną wiedzę na temat tego, jak wygląda dany obszar. Takim przykładem jest monitoring funkcjonowania cudzoziemców i cudzoziemek w Lublinie [link do podstrony monitoringu] oraz monitoring jawności posiedzeń i przejrzystości prac Rady Miasta Lublin, komisji oraz dostępności radnych [link do podstrony monitoringu]. Ale to tylko jedna z metod. Poza tym szkolimy, organizujemy projekcje filmowe w zakresie praw człowieka i zajmujemy się tematem, który lokalnie uważamy za wyzwanie, wymykający się prostej klasyfikacji, czyli integracją cudzoziemców i cudzoziemek. Korzystamy ze środków Gminy Lublin w zakresie działań edukacyjnych. Informujemy o tym w Biuletynie Informacji Publicznej [link do Biuletynu Informacji Publicznej Homo Faber]. Bywamy poddawane krytyce różnych środowisk, co w połączeniu z waszymi glosami wsparcia, przewrotnie, daje nam przekonanie, że postępujemy słusznie. Jesteśmy po to, żebyście zgłaszali nam sytuacje, w których doświadczacie dyskryminacji albo wiecie, że takie przypadki miały miejsce. Wspólnie znajdziemy rozwiązanie. Żebyście wiedzieli, czym są prawa człowieka, że to są wasze prawa. Zachęcamy was do wsparcia naszych działań, dołączając do nich [link do podstrony jak można się włączyć] lub wspierając je finansowo [link do podstrony jak wesprzeć działania finansowo].
* Prelegenci i prelegentki:
Szymon Osowski - Prezes Stowarzyszenia Sieć Obywatelska - Watchdog Polska stojącego na straży prawa do informacji, ekspert prawny Pozarządowego Centrum Dostępu do Informacji Publicznej. Członek stowarzyszenia Szczecinianie Decydują działającego na rzecz wzmocnienia współdecydowania o sprawach miasta. Od kilku lat niezmiennie na liście najbardziej wpływowych prawników Dziennika Gazety Prawnej.
Karolina Walkiewicz - członkini zespołu programu dotacyjnego Obywatele dla Demokracji realizowanego przez Fundację im. Stefana Batorego. Wcześniej wieloletnia moderatorka kursu "Na Straży" przygotowującego organizacje do prowadzenia działań strażniczych - od metodologii monitoringu po zasady etyczne.
Krzysztof Jakubowski - Prezes Fundacji Wolności zajmującej się przejrzystością władzy oraz partycypacją publiczną w Lublinie. Fundacja zainicjowała publiczny rejestr umów w Urzędzie Miasta Lublin, prowadzi lubelską odsłonę portalu mamprawowiedzieć oraz portal jawnylublin.pl. Członek Sieci obywatelskiej - Watchdog Polska oraz stowarzyszenia Projekt:Polska.
moderacja: Piotr Skrzypczak, Stowarzyszenie Homo Faber
Komentarze
Watchdogi i działalność obywatelska - wnioski z debaty
Kinga Kulik (2015-06-07)Trzy miesiące temu uczciłyśmy 11-lecie Homo Faber. Obchodziłyśmy je w ramach festiwalu "Watch Docs. Prawa Człowieka w Filmie", który był przez założycieli i założycielki organizowany jeszcze przed powstaniem HF. W ramach festiwalu zorganizowaliśmy debaty z udziałem osób i organizacji, które w naszych działaniach były i są szczególnie ważne. Poruszałyśmy temat, który kształtował nasz sposób myślenia i działania przez te wszystkie lata, czyli prawa człowieka i to, w jaki sposób my – organizacje, ale i mieszkańcy/mieszkanki - możemy przyczynić się do tego, żeby nasze prawa były przestrzegane. Za kilka miesięcy odbędzie się kolejny festiwal objazdowy w Lublinie – "Żydowskie Motywy", na który już teraz serdecznie zapraszamy. Tymczasem wspominamy wnioski z debaty "Watchdogi i działalność obywatelska"*.
Kim jest watchdog?
W Polsce używa się terminu "strażnik/strażniczka", ale nie oddaje on w pełni znaczenia tego pojęcia. Jak zauważył Szymon Osowski, jest to pewien sposób myślenia o tym, jak ma wyglądać miejsce, w którym mieszkamy. Myślenia o tym, jakie standardy chcielibyśmy, żeby były przestrzegane. "Watchdogi to są ludzie, którzy pilnują. I pilnują..., jak to mówi ojciec założyciel Sieci obywatelskiej – Watchdog Polska, Zenon Michajłowski: watchdogi wiedzą, której budy pilnują. To jest ważne, żeby wiedzieć czego się pilnuje i do czego się dąży. Cały czas z tyłu głowy watchdogów są standardy, ale przede wszystkim prawa i wolności człowieka. Pilnowanie tego, żeby one były przestrzegane." Rzeczywiście watchdogi pilnują, ale robią to w interesie publicznym, czyli w interesie każdej i każdego z nas.
Standardy, prawa człowieka? To jest ruch wkurzonych ludzi.
Tak naprawdę wiele działań zaczyna się od tego, że ktoś po prostu się wkurzył. Budzi się rano, zabierają mu dom albo budują mu drogę obok i zaczyna zadawać sobie pytanie: dlaczego akurat tutaj i skąd to się wzięło? Czasem to jest wydarzenie, czasem osoba, która nie godzi się na to, w jaki sposób gmina jest zarządzana albo po prostu chce wiedzieć jak pieniądze mieszkańców i mieszkanek są wydawane. Jest jeszcze co najmniej jeden ważny powód: poziom dyskusji publicznej. Łatwy i niemal natychmiastowy dostęp do informacji o wydatkach z budżetu miasta (np.: publikowanie na stronach internetowych rejestru umów zawieranych przez urzędy) sprawia, że nie rozmawiamy o tym, że "znowu kradną" czy "marnują pieniądze", ale czy konkretny wydatek jest potrzebny i w jakiej wysokości. Zaczynamy opierać się na faktach i dokumentach, a nie domysłach.
Jakim prawem nas kontrolujecie?
W Polsce są szacowne instytucje, które zostały powołane do tego, żeby kontrolować działalność władz. Na pytanie czemu służy kontrola obywatelska odpowiada Krzysztof Jakubowski: "Mieliśmy taki przypadek. Podczas monitoringu rad dzielnic, [radni] zadali takie pytanie: Przecież nigdzie to nie jest napisane. Nawet były skargi do urzędu miasta. Odpowiadam tak, że art. 61 Konstytucji daje nam prawo do tego, żebyśmy uzyskiwali informacje o tym, co robią organy władzy pochodzące z wyborów jak rada miasta, rady dzielnic. Są różne instytucje, np.: Najwyższa Izba Kontroli albo Regionalna Izba Obrachunkowa. Ale nikt nie zajmuje się sprawdzaniem efektywności wydawania środków publicznych. Tylko my, mieszkańcy, możemy to sprawdzić i ocenić, posiłkując się Konstytucją czy Ustawą o dostępie do informacji publicznej. Mamy prawo wiedzieć, przyglądać się temu, co robią nasze władze. Jeżeli mamy ich wybierać na podstawie wiedzy, jak rządzą i jak dysponują naszymi pieniędzmi, a nie tego, jak wyglądają na plakatach." Obraz dopełnia refleksja nad tym, czym jest gmina i do kogo należy? Sięgając do Konstytucji, szybko znajdziemy odpowiedź. Gmina to wspólnota mieszkańców/mieszkanek. Władza w Polsce jest sprawowana przez naród. Czyli przez nas. Możemy sprawować tę władzę w sposób bezpośredni lub przez swoich przedstawicieli i przedstawicielki. Mamy wybór. I to nie tylko wtedy, gdy dokonujemy go raz na cztery lata w głosowaniu. Mamy prawo do informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne,w tym m.in. prawo wstępu na posiedzenia rad gmin czy rad dzielnic z możliwością nagrywania. Europejski Trybunał Praw Człowieka w jednym z wyroków wprost wskazał, że demokracja bez kontroli obywatelskiej nie może funkcjonować. Że prawo do informacji jest prawem człowieka. A żeby korzystać ze swojego prawa nie potrzebujemy mandatu przedstawicielskiego. W praktyce nie zawsze tak to wygląda. Co potwierdzają przykłady podane przez publiczność oraz prelegentów i prelegentkę. Warto się na to przygotować.
"[...] Aktywnie uczestniczę w obradach rady jednej z gmin ościennych Lublina. Na początku nie było mi łatwo. Oczywiście jest takie prawo wszędzie, że każda osoba może uczestniczyć w tych obradach. (...). Byłem obiektem ataków, wręcz, tych panów, którzy od kilku kadencji są. Poziom zaczerwienienia twarzy, po moich merytorycznych, w moim przekonaniu, argumentach i ciśnienie tętnicze sięgało do granic ludzkich możliwości. Przynajmniej takie odnosiłem wrażenie. Wtedy poczułem przez te ataki, gdzie ja mam prawo wynikające z Konstytucji... Te osoby, które powinny stać na straży tego prawa... To było dla mnie oburzające. Postanowiłem stanąć okoniem i pojawiałem się tam cały czas. Z czasem zyskałem stronników i jestem namawiany do tego, żeby przez samą swoją obecność... Ja nic wielkiego nie zrobiłem, ale samo zadanie pytania czy sama obecność odgrywa dużą rolę."
"W Krakowie próbowali wyrzucać i grozić organizacji, która prowadzi podobny monitoring i wzywać policję. W Krakowie. Niedawno. Teraz rzeczywiście się poprawiło. Po kilku miesiącach prowadzenia takiego monitoringu. (...) I radni puszczają, np.: nagrania z sesji, żeby udowodnić albo przypomnieć sobie, co było."
"To u nas, jak przyszedł wolontariusz na posiedzenie rady dzielnicy i oznajmił, że będzie nagrywał dźwięk z posiedzenia rady, to radni zarządzili głosowanie czy się zgadzają na to, żeby nagrywał. Na szczęście przeszło na tak i mógł nagrywać [śmiech – ale przez łzy].
"Pochodzę z małej miejscowości ze świętokrzyskiego. Miejscowości, gdzie wójt zabrania czy też uniemożliwia przewodniczącemu rady rozpoczęcie obrad, rozpoczęcie sesji, póki osoby niezaproszone czy niepożądane nie opuszczą sali.(...)"
"Mam też taki przypadek ze Szczecina, kiedy napisałem do radnych, żeby obradowali w soboty. Zaczęła się cała awantura, że chcę ich potopić w rzece. A ja mówiłem, żeby przynajmniej komisje były po południu. Niech się od 16.00 zaczynają. No to radni powiedzieli, że mają sesje wyjazdowe nad Odrą, a jak jest ciemno, zimno, to oni się potopią. To rok temu było. To nie było 10 lat temu. Znam wiele osób, które chcą chodzić na rady, ale to jest niemożliwe fizycznie. Jeżeli chcemy mieć aktywnych obywateli, którzy przychodzą, interesują się i chcą współrządzić miastem, muszą mieć też techniczne możliwości. Uważam, że nagrania czy transmisje nie dają tego samego, bo chodzi o to, że ja wchodzę w interakcję z radnymi. Mogę dyskutować, podpowiadać, zastanawiać się. Chodzenie na rady i komisje jest bardzo ważne. (...)"
Jakiś przykład zmiany...? Bardzo proszę.
- kolejkoskop.pl – portal prezentujący aktualne informacje na temat liczby osób oczekujących w ośrodkach badań obrazowych (np.: wykrywania nowotworów); celem portalu jest to, żeby służba zdrowia wypracowała system rzetelnego informowania o oczekiwaniu na badania, zawstydzenie służby zdrowia, zachęcenie pacjentów i pacjentek do tego, żeby sami zawstydzali służbę zdrowia; a przede wszystkim zaproponowanie rozwiązania, które usatysfakcjonuje wszystkich – klientów/klientki, urzędników/urzędniczki, osoby pracujące w szpitalach i w NFZ;
- lokalne monitoringi spółek miejskich - w 20 lokalizacjach ludzie po godzinach swojej pracy prowadzą audyt spółek komunalnych; są szkoleni przez osoby profesjonalnie się tym zajmujące, np.: NIK; powstaje raport z monitoringu (audytu) – dokument stanowiący podstawę do dyskusji o wydatkach z budżetu gminy;
Skąd macie na to pieniądze?
Podstawą działalności strażniczej jest niezależność. Korzystanie z dofinansowania instytucji monitorującej powoduje konflikt interesów. Może podważyć wiarygodność organizacji. Dlatego jako zasadę przyjmuje się niekorzystanie ze środków finansowych instytucji poddawanej monitoringowi. W myśl tej zasady dotychczas organizacje korzystały ze wsparcia środków amerykańskich, szwajcarskich i norweskich oraz krajowych - prywatnych (Fundacji im. Stefana Batorego). Ale środki publiczne to nasze pieniądze, więc dlaczego nie miałyby być przekazywane na działania w interesie każdej i każdego z nas? Jest to nie lada wyzwanie. W otoczeniu, w którym watchdogi są traktowane (delikatnie mówiąc) z podejrzliwością, zarówno ze strony władzy, jak i niekiedy społeczeństwa, trudno prowadzić działania, korzystając ze środków publicznych. Sorry, taki mamy klimat. Jak podkreśla Karolina Walkiewicz: "(...) No i to jest teraz problem, bo u nas konkursy się skończyły i do końca 2016 roku nie wiadomo. Na pewno do tego czasu ich nie będzie, nie wiadomo, co będzie później. (...) Nawet jeżeli będą od 2017 roku, Norwegia nie będzie nas wspierać wiecznie (...). Niestety będziemy musieli sobie radzić sami."
I to jest moment, w którym czas się zatrzymać i zwrócić się do was o wsparcie. Obserwujcie te działania i swoje otoczenie. Popatrzcie na nie z własnej perspektywy i perspektywy rodziców, dzieci, szkół, gmin, pacjentów/pacjentek, lekarzy/lekarek, urzędników/urzędniczek, nauczycieli/nauczycielek, przedsiębiorców/przedsiębiorczyń itd. – czy dostrzegacie efekt? Bez względu na to czy odpowiecie tak czy nie, bez waszej aktywności nic się nie zmieni. Prowadźcie je sami, włączajcie się w podobne działania. Wspierajcie je finansowo i rzeczowo. W przeciwnym razie, co najwyżej możemy razem usiąść i ponarzekać.
P.S. Czy Homo Faber to organizacja strażnicza?
Nie. Ale Homo Faber to organizacja, która stoi na straży praw człowieka w Lublinie. Rekomendacje, które proponujemy władzy są zazwyczaj małymi krokami do zagwarantowania tych praw lokalnie. Prowadzimy monitoringi w sytuacjach, gdy chcemy zdobyć rzetelną wiedzę na temat tego, jak wygląda dany obszar. Takim przykładem jest monitoring funkcjonowania cudzoziemców i cudzoziemek w Lublinie [link do podstrony monitoringu] oraz monitoring jawności posiedzeń i przejrzystości prac Rady Miasta Lublin, komisji oraz dostępności radnych [link do podstrony monitoringu]. Ale to tylko jedna z metod. Poza tym szkolimy, organizujemy projekcje filmowe w zakresie praw człowieka i zajmujemy się tematem, który lokalnie uważamy za wyzwanie, wymykający się prostej klasyfikacji, czyli integracją cudzoziemców i cudzoziemek. Korzystamy ze środków Gminy Lublin w zakresie działań edukacyjnych. Informujemy o tym w Biuletynie Informacji Publicznej [link do Biuletynu Informacji Publicznej Homo Faber]. Bywamy poddawane krytyce różnych środowisk, co w połączeniu z waszymi glosami wsparcia, przewrotnie, daje nam przekonanie, że postępujemy słusznie. Jesteśmy po to, żebyście zgłaszali nam sytuacje, w których doświadczacie dyskryminacji albo wiecie, że takie przypadki miały miejsce. Wspólnie znajdziemy rozwiązanie. Żebyście wiedzieli, czym są prawa człowieka, że to są wasze prawa. Zachęcamy was do wsparcia naszych działań, dołączając do nich [link do podstrony jak można się włączyć] lub wspierając je finansowo [link do podstrony jak wesprzeć działania finansowo].
* Prelegenci i prelegentki:
Szymon Osowski - Prezes Stowarzyszenia Sieć Obywatelska - Watchdog Polska stojącego na straży prawa do informacji, ekspert prawny Pozarządowego Centrum Dostępu do Informacji Publicznej. Członek stowarzyszenia Szczecinianie Decydują działającego na rzecz wzmocnienia współdecydowania o sprawach miasta. Od kilku lat niezmiennie na liście najbardziej wpływowych prawników Dziennika Gazety Prawnej.
Karolina Walkiewicz - członkini zespołu programu dotacyjnego Obywatele dla Demokracji realizowanego przez Fundację im. Stefana Batorego. Wcześniej wieloletnia moderatorka kursu "Na Straży" przygotowującego organizacje do prowadzenia działań strażniczych - od metodologii monitoringu po zasady etyczne.
Krzysztof Jakubowski - Prezes Fundacji Wolności zajmującej się przejrzystością władzy oraz partycypacją publiczną w Lublinie. Fundacja zainicjowała publiczny rejestr umów w Urzędzie Miasta Lublin, prowadzi lubelską odsłonę portalu mamprawowiedzieć oraz portal jawnylublin.pl. Członek Sieci obywatelskiej - Watchdog Polska oraz stowarzyszenia Projekt:Polska.
moderacja: Piotr Skrzypczak, Stowarzyszenie Homo Faber
Komentarze
- Brak komentarzy