Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 30 (3/2008)
Są ludzie, dla których jest dzień i jest noc
Są ludzie, którzy mają córkę i syna
Są ludzie, którzy mają ustalony pogląd na wszystko
Ale ktoś będzie ścianą, a ktoś plecami
Pod których naporem runie ściana.
Ziemia. Niebo. Między ziemią i niebem wojna trwa.
I gdzie byś nie był. Co byś nie robił. Między ziemią i niebem wojna trwa.
(Kino)
Miał jeden z największych pogrzebów w ZSRR, choć nie był ani politykiem, ani wielkim patriotą Matuszki Rassiji. Był synem koreańskiego inżyniera, który wraz z tzw. Nową Falą wypłynął z podziemia rockowego, by w bardzo krótkim czasie stać się legendarnym liderem zespołu Kino. 15 sierpnia 1990 roku na Bogosłowskim cmentarzu w Sankt-Petersburgu tłumy młodych ludzi żegnało swojego idola, który otworzył im drzwi do zupełnie nowej przestrzeni muzycznej. Zmarł w najgorętszym punkcie swojej popularności. Wracając ze studia nagraniowego, zasnął prawdopodobnie za kierownicą i jego samochód zderzył się z autobusem. Ciało było tak zmasakrowane, że pochowano go bez wystawiania otwartej trumny na widok publiczny. Jego śmierć wywołała czarną lawinę. Wielu młodych ludzi, ulegając zbiorowej histerii i chcąc zamanifestować poczucie ogromnego żalu, popełniało samobójstwa. Z wypadku ocalała taśma z zapisem ostatnich piosenek artysty. W hołdzie liderowi, pozostali członkowie grupy wydali na jej podstawie pośmiertny album. Viktor Coj był introwertycznym mężczyzną o rysach Bruce’a Lee i wibrującym niskim głosie. Pozostawił po sobie trylogię płytową - trzy albumy: Grupa Krwi, Gwiazda o Imieniu Słońce, Czarny Album. Z każdą płytą muzyka ewoluuje - od mieszaniny syntezatorów, bitu automatu, saksofonów puszczanych od tyłu, rosyjskiego siedmiostrunowego pudła do charakterystycznego brzmienia surowej gitary, wyraźnych ponurych uderzeń w struny, elektrycznego marszu. Wtedy to było coś nowego, niepokojącego i budzącego w ludziach swoisty szósty zmysł. Na scenie ubrani w czerń młodzi mężczyźni z tapirowanymi włosami i beznamiętnymi przeźroczystymi spojrzeniami. Teksty piosenek pisał sam Coj. Pełne symboli i metafor są bardzo niejednoznaczne. Sam artysta nigdy nie objaśniał ich sensu. Mówił: „objaśnianie piosenki jest jak objaśnianie anegdoty - nieinteresujące”. Teksty te zmuszały i nadal zmuszają słuchacza do aktywnego słuchania, zanurzania się w refleksje i metafizycznej wędrówki między słowami a muzyką. To właśnie z piosenkami Coja utożsamiała się młodzież lat 80. w ZSRR. Śpiewano je w bramach, w podziemnych przejściach, na ulicach. Słowa wypisywano na murach i ścianach domów. Pod drzwiami kotłowni Kamczatka, gdzie pracował i dawał akustyczne koncerty, do dziś zbierają się młodzi ludzie, śpiewają, piją, rozmawiają. Grupa Kino jest bezsprzecznie legendą Nowej Fali. Choć Viktor Coj zgasł nagle jak zdmuchnięta przypadkiem zapałka, dym po nim zamiast rzednieć - gęstnieje, rozprzestrzenia się coraz bardziej. Żeby zrozumieć czym było Kino dla młodych epoki Coja, należałoby zapoznać się obrazem lat 80., zarówno muzycznym, jak i socjalnym. Częściowo dokumentuje to film Ostatni bohater z 1992 roku w reżyserii Aleksieja Uczitielia. Oczywiście słuchając nagrań tego zespołu musimy rozumieć słowa - w tym przypadku to podstawa. A jeśli ktoś nie rozumie ni w ząb rosyjskiego, zostają zawsze internetowe tłumaczenia...
Komentarze
OSTATNI BOHATER
Irena Fedorkowa (2008-03-20)Są ludzie, dla których jest dzień i jest noc
Są ludzie, którzy mają córkę i syna
Są ludzie, którzy mają ustalony pogląd na wszystko
Ale ktoś będzie ścianą, a ktoś plecami
Pod których naporem runie ściana.
Ziemia. Niebo. Między ziemią i niebem wojna trwa.
I gdzie byś nie był. Co byś nie robił. Między ziemią i niebem wojna trwa.
(Kino)
Miał jeden z największych pogrzebów w ZSRR, choć nie był ani politykiem, ani wielkim patriotą Matuszki Rassiji. Był synem koreańskiego inżyniera, który wraz z tzw. Nową Falą wypłynął z podziemia rockowego, by w bardzo krótkim czasie stać się legendarnym liderem zespołu Kino. 15 sierpnia 1990 roku na Bogosłowskim cmentarzu w Sankt-Petersburgu tłumy młodych ludzi żegnało swojego idola, który otworzył im drzwi do zupełnie nowej przestrzeni muzycznej. Zmarł w najgorętszym punkcie swojej popularności. Wracając ze studia nagraniowego, zasnął prawdopodobnie za kierownicą i jego samochód zderzył się z autobusem. Ciało było tak zmasakrowane, że pochowano go bez wystawiania otwartej trumny na widok publiczny. Jego śmierć wywołała czarną lawinę. Wielu młodych ludzi, ulegając zbiorowej histerii i chcąc zamanifestować poczucie ogromnego żalu, popełniało samobójstwa. Z wypadku ocalała taśma z zapisem ostatnich piosenek artysty. W hołdzie liderowi, pozostali członkowie grupy wydali na jej podstawie pośmiertny album. Viktor Coj był introwertycznym mężczyzną o rysach Bruce’a Lee i wibrującym niskim głosie. Pozostawił po sobie trylogię płytową - trzy albumy: Grupa Krwi, Gwiazda o Imieniu Słońce, Czarny Album. Z każdą płytą muzyka ewoluuje - od mieszaniny syntezatorów, bitu automatu, saksofonów puszczanych od tyłu, rosyjskiego siedmiostrunowego pudła do charakterystycznego brzmienia surowej gitary, wyraźnych ponurych uderzeń w struny, elektrycznego marszu. Wtedy to było coś nowego, niepokojącego i budzącego w ludziach swoisty szósty zmysł. Na scenie ubrani w czerń młodzi mężczyźni z tapirowanymi włosami i beznamiętnymi przeźroczystymi spojrzeniami. Teksty piosenek pisał sam Coj. Pełne symboli i metafor są bardzo niejednoznaczne. Sam artysta nigdy nie objaśniał ich sensu. Mówił: „objaśnianie piosenki jest jak objaśnianie anegdoty - nieinteresujące”. Teksty te zmuszały i nadal zmuszają słuchacza do aktywnego słuchania, zanurzania się w refleksje i metafizycznej wędrówki między słowami a muzyką. To właśnie z piosenkami Coja utożsamiała się młodzież lat 80. w ZSRR. Śpiewano je w bramach, w podziemnych przejściach, na ulicach. Słowa wypisywano na murach i ścianach domów. Pod drzwiami kotłowni Kamczatka, gdzie pracował i dawał akustyczne koncerty, do dziś zbierają się młodzi ludzie, śpiewają, piją, rozmawiają. Grupa Kino jest bezsprzecznie legendą Nowej Fali. Choć Viktor Coj zgasł nagle jak zdmuchnięta przypadkiem zapałka, dym po nim zamiast rzednieć - gęstnieje, rozprzestrzenia się coraz bardziej. Żeby zrozumieć czym było Kino dla młodych epoki Coja, należałoby zapoznać się obrazem lat 80., zarówno muzycznym, jak i socjalnym. Częściowo dokumentuje to film Ostatni bohater z 1992 roku w reżyserii Aleksieja Uczitielia. Oczywiście słuchając nagrań tego zespołu musimy rozumieć słowa - w tym przypadku to podstawa. A jeśli ktoś nie rozumie ni w ząb rosyjskiego, zostają zawsze internetowe tłumaczenia...
Komentarze
- Brak komentarzy