Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 30 (3/2008)

Bookmark and Share

MAZANIE PO DEPTAKU

Sylwia Dmowska (2008-03-20)

Strona 3
Więcej fotek w galerii
Że też mazanie po Deptaku kolorową kredą może przynieść dorosłym ludziom tyle frajdy! Skończyła się kreda! Jak ja to mam tu zmieścić? Nie za duże te litery? Może i wyglądałyśmy jak małe dziewczynki, ale efekt naszych malunków chyba nie przypominał gry w klasy. Przynajmniej nie takiej z piekiełkiem, gdzie pole, na którym staniesz jest wybierane przez kamyczek i przez ślepy los, który rzuci go byle gdzie. W naszej grze każdy wybierał następne pole, na którym stanie sam. Sam odpowiadasz sobie na pytanie, czy jesteś tolerancyjny czy nie. Oczywiście prawie wszyscy stwierdzali, że tak. Większość była tego tak bardzo pewna, że uważała sprawdzanie ich tolerancyjności wręcz za absurd. Ale jak wiadomo to, co wydaje się bardzo proste potrafi sprawić najwięcej trudności. Problemy zaczęły się zaraz przy następnych pytaniach. Zaakceptowałabyś syna/zięcia innego wyznania? Zaakceptowałbyś orientację inną niż heteroseksualna u syna/córki? Pojawiły się schody...

Część osób najpierw z daleka czytała napisy, ale nie stanęli i nie zagrali. Mówili, że bardzo fajny pomysł. Może bali się, że koleżanka, z którą akurat szli, zobaczy, że idzie za tą strzałką a nie inną. A to już nie jest taka tolerancyjna... A może po prostu bali się, że wyjdzie na to, że jednak nie są tacy tolerancyjni, jakby chcieli. W końcu Polacy to TAKI tolerancyjny naród. Nie dyskryminuje się czarnoskórych i innowierców, a geje i lesbijki mają nawet swoje kluby. Dopiero teraz uświadomiłam sobie tak naprawdę, ze śmieję się z dowcipów o blondynkach (chociaż te o brunetkach też są niezłe - i mówi to brunetka ;-). Głupstwo? A jednak.

Reakcje ludzi były różne (do najszybszych należała oczywiście interwencja Straży Miejskiej). Moi znajomi, którzy przypatrywali się naszym poczynaniom, słyszeli również rozmowy przechodniów. Było 8:2. Niestety z przewagą tych negatywnych głosów. Ktoś nawet nazwał nas pederastami. Jedna dziewczyna spytała, czy może nam pomóc. Ludzie przechodzili i patrzyli, co my wyczyniamy na Krakowskim. Pytali, o co w tym wszystkim chodzi. Omijali napisy, żeby ich przypadkiem nie zdeptać. Inni w ogóle nie zwracali na nie uwagi. Podeszły do mnie dwie dziewczynki w wieku ok. 10 lat. Spytały, co robimy. Zajęta wcieraniem kredy w bruk machinalnie odpowiedziałam, że "happening o tolerancji”. Za chwilę puknęłam się w głowę: Kobieto! Przecież dzieci w tym wieku raczej nie wiedzą, co to tolerancja (już nie mówiąc o happeningu). Oczywiście zaraz to potwierdziły. Szczerze powiedziawszy wytłumaczenie tym dziewczynkom, co to jest tolerancja, było dla mnie najtrudniejszym zadaniem tego dnia. W ogóle nie wiedziałam, jak się do tego zabrać. Trochę nieudolnie zaczęłam od pytania: czy jeśli ktoś jest inwalidą lub Żydem, czy to jest coś złego? Jedna z dziewczynek bez zastanowienia powiedziała, że nie. Druga spojrzała na mnie i powiedziała, że bycie inwalidą nie jest złe, ale bycie Żydem już tak. Gdy chciałam wiedzieć, dlaczego tak myśli, od razu zmieniła zdanie... Chwilę potem widziałam matkę, która czytała na głos pytania i podążała za strzałkami wraz z dzieckiem. Za jakiś czas szedł mężczyzna i trzech chłopaków. Jeden z nich zatrzymał się, przeczytał napis i pobiegł w stronę Bramy Krakowskiej krzycząc: "Jestem tolerancyjna!”.

Powoli robi się szarówka. Od jakiegoś czasu coś kapie z nieba. Kreda nie zmywa się a kolory są bardziej nasycone. Jest tak tęczowo.
Ciekawe jak długo nasza gra się jeszcze utrzyma i czy ktoś w nią będzie grał?