Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 30 (3/2008)

Bookmark and Share

JAK CIOCIA ROZMAWIAŁA Z LENI

Michaił Zoszczenko (2008-03-22)

Strona 16
Więcej fotek w galerii
Ciocię Teodozję spotkało nieszczęście. Jej mąż zachorował na zapalenie płuc i wskutek tej choroby umarł.
A Jej mąż był dacharzem. Doskonale naprawiał dachy. I zarabiał całkiem nieźle, dość sporo. Ciocia Teodozja piła nawet osłodzoną herbatę.
Ale kiedy mąż umarł, to cioci Teodozji zaczęło się gorzej powodzić. I już nie mogła pić herbaty z cukrem.
Więc zaczęła czynić starania o emeryturę.
Ale nic z tego nie wyszło. Powiedziano jej:
- Nie otrzymasz emerytury. Twój mąż bardzo mało pracował za władzy radzieckiej.
Lecz Teodozja nie przejęła się tą odmową i zaczęła odwiedzać, dosłownie, każdy urząd, mając nadzieję, że któryś z nich przyzna jej emeryturę.
W pewnej instytucji chciano się pozbyć cioci Teodozji, więc powiedziano tak:
- Tylko jeden człowiek mógłby załatwić twoją sprawę: Lenin. Idź do niego, jeśli ci na tym zależy.
Ciocia Teodozja dowiedziała się, że Lenin przebywa w Smolnym, i poszła tam.
Oczywiście, wartownik nie chciał jej wpuścić. Ale widzi: jakaś poczciwa, nieszczęśliwa staruszka. Więc ją wpuścił.
Ciocia weszła na pierwsze piętro. I poszła naprzód korytarzem.
Zajrzała do jednego pokoju - niema nikogo. Zajrzała do drugiego - patrzy: siedzi jakiś człowiek przy biurku i coś pisze.
Był to Lenin.
Ciocia Teodozja, rzecz prosta, nie wiedziała, że to jest Lenin. Pomyślała sobie, że to jakiś urzędnik. I dlatego zwróciła się do niego całkiem spokojnie:
- Proszę pana, czy pan zajmuje się listami, czy też bada sprawy? Albo może pan liczy?
Lenin uśmiechnął się i odpowiada:
- To zależy jak wypadnie. Czasem zajmuję się listami, czasem badam sprawy, a niekiedy muszę zająć się liczeniem. A pani czego sobie życzy?
Ciocia mówi:
- Widzi pan, życzyłabym sobie otrzymać emeryturę. Właśnie w tej sprawie przyszłam pomówić osobiście z Leninem. Niech pan wejdzie w moje położenie i zaprowadzi mnie do niego.
Lenin uśmiechnął się i rzekł:
- Niech pani przedstawi swoją sprawę. Może obejdziemy się bez Lenina.
Staruszka na to:
- Nie, łaskawy panie, bez Lenina się nie obejdzie. To jest wyjątkowo trudna sprawa i tylko sam Lenin może ją załatwić.
Lenin powiada:
- A jednak niech mi pani opowie, o co chodzi.
Ciocia mówi:
- Historia mojego życia jest całkiem prosta. Niedawno zmarł mój mąż, z zawodu dacharz. No więc staram się o emeryturę, a wszyscy mi mówią: nie dostaniesz emerytury - twój mąż bardzo mało pracował za władzy radzieckiej.
Lenin mówi:
- Głupstwa gadają. Pani mąż nie mógł dużo pracować przy władzy radzieckiej, bo władza radziecka powstała dopiero niedawno.
Lenin podniósł słuchawkę telefonu i powiedział do kogoś.
- Za chwilę tam przyjdzie pewna obywatelka. Trzeba będzie załatwić dla niej emeryturę.
Następnie Lenin mówi do cioci Teodozji:
- Niech pani pójdzie korytarzem i wejdzie w trzecie drzwi za tymi. Tam załatwią pani sprawę.
Z wielkim niedowierzaniem idzie ciocia Teodozja tam, gdzie jej wskazano. I tam bez zbędnych słów wydano jej odpowiedni papier na uzyskanie książeczki emerytalnej.
Tego samego dnia ciocia Teodozja otrzymała emeryturę i ogromnie uszczęśliwiona poszła na targ, kupiła sobie cukru i materiał na suknię.
A potem weszła do pewnej spółdzielni, by kupić farbki do prania bielizny. I nagle spostrzega w sklepie portret człowieka, z którym dziś rozmawiała. Na ten widok zdziwiła się bardzo i zapytała kierownika sklepu:
- Łaskawy panie, czy może mi pan powiedzieć, kogo przedstawia ten portret? Jestem ciekawa, bo rozmawiałam z nim dzisiaj.
Kierownik mówi:
- To niemożliwe, babciu. To jest Lenin.
Teodozja powiada:
- To znaczy, że rozmawiałam z Leninem.
Po powrocie do domu opowiedziała administratorowi o tym, co się jej zdarzyło. I zapytała go:
- Jak pan myśli, dlaczego Lenin nie przyznał m się, że to on jest Leninem?
Administrator domu zastanowił się chwilę i tak od powiedział Teodozji:
- Bywają różni ludzie, mamusiu. Jedni wrzeszczy i przechwalają się: niby my to, my tamto, oto jacy jesteśmy uczciwi, porządni... I bywają ludzie, którzy nie krzyczą, nie przechwalają się i nie stawiają, lecz po prostu wykonują swoją pracę z nadwyżką. I to są ludzie najlepsi. Można ci, mateczko, serdecznie powinszować, że rozmawiałaś z takim człowiekiem.
Ciocia Teodozja westchnęła i mówi:
- Ach, żałuję jednak bardzo, że on nie przyznał mi się, kim jest! Ukłoniłabym mu się nisko.


Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy