Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 28 (1/2008)

Bookmark and Share

REJS DO PRLU

AO (2008-04-07)

DOWCIPY

Prezydent Stanów Zjednoczonych Ford przybył do Polski z oficjalną wizytą. Przyjmuje go I sekretarz KC PZPR Gierek. Odbywa się prezentacja:
- Oto Gerard Ford - polityk, wybitny mąż stanu, skończył Uniwersytet w Yale.
- Oto Edward Gierek - sekretarz KC, mąż Stanisławy, skończył 63 lata.

Władysław Gomułka, będąc w Pekinie, pyta Mao Tse-tunga:
- A ilu macie ludzi przeciwnych waszym rządom?
- Nasi eksperci obliczają ich na 30 milionów.
- To tak jak u nas… - powiada Gomułka.

ZAGADKI

- Jak jest „mięso” po angielsku?
- Meat.
- Po polsku też!

- Liczba mnoga od wyrazu „człowiek”?
- Kolejka.



INSTRUKCJA ORMO
(wybór)

§ 12
1. W stosunku do osoby stawiającej opór bierny lub czynny przy ujęciu lub doprowadzeniu, członkowi ORMO* służy prawo użycia przymusu bezpośredniego w postaci chwytów obronno-obezwładniających i transportowych - zwanych chwytami dżudo.
2. Członkowi ORMO nie wolno stosować chwytów dżudo wobec nieletnich, kalek i kobiet ciężarnych.

§ 13
3. Przy interweniowaniu wobec żołnierzy członek ORMO obowiązany jest zachować takt, umiar oraz szacunek należny mundurowi wojskowemu.

§ 35
1. W przypadkach, gdy członek ORMO w bez-pośrednim działaniu spotka się ze zdarzeniem, którego okoliczności wymagają innych czynności, do których nie jest on uprawniony, powinien je wykonać przy pomocy funkcjonariusza MO.

Postępowanie członków ORMO wykonujących zadania społeczne w ochronie porządku publicznego (do użytku wewnętrznego). Warszawa 1973.

*ORMO - Ochotnicze Rezerwy Milicji Obywatel-skiej**
** W PRL-u krążył dowcip-zagadka:
- Co znaczy MO?
- Mogą obić.
- A co znaczy ORMO?
- Oni również mogą obić.
- A ZOMO?
- Zwłaszcza oni mogą obić.



Opowiadanie o Leninie
PSZCZOŁY

Przed dawnymi, bardzo dawnymi czasy ludzie mieszkali w jaskiniach. Miast wówczas nie było. Nie było żadnych sklepów. Nigdzie nie sprze-dawano ciastek ani cukierków. I nikt nie umiał robić takich słodyczy. Tym bardziej nie było cukru.
To były bardzo złe czasy.
Na przykład, zachce się jakiemuś dziecku czegoś słodkiego - nie ma skąd wziąć. Więc matka dziecka zerwie w lesie dzikie jabłko i da swemu maleństwu. I to cały poczęstunek.Lecz ludzie nie stracili głowy z powodu braku słodyczy. Zobaczyli, że pszczoły dziwnie się zachowują. Latają tam i z powrotem. Siadają na kwiatach. Coś tam piją. I natychmiast lecą z powrotem do swego ula, do swego gniazda, które zazwyczaj znajdowało się w dziupli. Ludzie myślą: „To ciekawe, co tam pszczoły zbierają w swoim gnieździe?” I chociaż pszczoły tną boleśnie, ludzie się nie zlękli i zajrzeli do dziupli. Zobaczyli, że znajdują się w niej jakieś osobliwe koszyczki (plastry). A w tych plastrach leży coś, co wygląda bardzo zachęcająco. Ludzie spróbowali, co to jest, i zdziwili się: jakie to smaczne. Był to miód. Wówczas ludzie zaczęli zbierać ów miód. Jedli go i dawali dzieciom. I dlatego stali się zdrowsi, poprawili się. Miód całkowicie zastąpił im to, czego nie mieli - ciastka, cukierki i czekoladę. Od tego czasu ludzie zbierają miód. A wielu zajmuje się specjalnie pszczelarstwem. Ma ono wielkie znaczenie dla rozwoju naszego rolnictwa. Z miodu wyrabia się różne smaczne rzeczy: pierniki, cukierki, napoje i leki. Z wosku robi się świece, maście i różne smary do maszyn i parowozów. Także pszczelarstwo - to niezwykle pożyteczne i cenne zajęcie.
Włodzimierz Iljicz doskonale rozumiał, że należy rozwijać pszczelarstwo, by ludziom powodziło się lepiej. Toteż kiedy Lenin mieszkał pod Moskwą, w Górkach interesował się bardzo pszczelarstwem i często zapraszał do siebie pewnego miejscowego pszczelarza i długo z nim rozmawiał.
Pewnego razu Włodzimierz Iljicz chciał zoba-czyć się z owym pszczelarzem. Lenin zamierzał posłać po niego pewnego człowieka który wiedział, gdzie ów pszczelarz mieszka. Lecz ten człowiek, jak na złość, wyjechał do Moskwy. Zaś inni ludzie nie wiedzieli, gdzie pszczelarz mieszka. Słyszeli, że mieszka gdzieś w pobliżu, ale dokładnie nie wiedzieli. Wówczas Lenin, nie mówiąc nic nikomu, wyszedł z domu i ruszył w pole. Oto idzie przez pole i rozgląda się wokoło. Widzi kwiaty - białą koniczynę. A nad kwiatami - mnóstwo pszczół. Lenin popatrzył, w którą stronę odlatują pszczoły i ujrzał, że lecą w stronę jakiegoś sadu. Wówczas, patrząc na pszczoły, poszedł w tym samym kierunku. Oto wchodzi do owego sadu. Zbliża się do domku. Puka. Okazuje się, że rzeczy-wiście, tu mieszka pszczelarz. Pszczelarz zdziwił się bardzo, kiedy zobaczył Lenina. I powiedział:
- Witam, Włodzimierzu Iljiczu! Jak się panu udało mnie znaleźć? Mieszkam dość daleko od wsi. I mało kto wie, gdzie mnie szukać. Kto pana zaprowadził tu, do pasieki? Kto panu wskazał drogę?
Lenin roześmiał się i rzekł:
- Drogę pokazały mi pańskie pszczoły. To one przyprowadziły mnie tutaj.
Pszczelarz zdziwił się jeszcze bardziej. Powie-dział:
- Włodzimierzu Iljiczu, jest pan wielkim człowiekiem i wielkim geniuszem. Umie pan poradzić sobie z każdą sprawą.
Lenin rzekł:
- Po prostu należy być spostrzegawczym w każdej okoliczności.
Potem Lenin i pasiecznik porozmawiali o pszczelarstwie. Rozmawiali o tym dwie godziny. Następnie Lenin pożegnał się i ruszył do domu tą samą drogą, którą przyszedł do pszczelarza.
Michaił Zoszczenko: Opowiadania o Leninie. Tłum. Adam Galis. Warszawa 1970.