Strona główna

Bookmark and Share

(2008-04-23)

Ola Gulińska

Komentarze: (zobacz artykuły)

 

Data dodania: 2010-09-20 (Bug 2010)
Przepraszam, że dopiero teraz odpowiadam. To ja jestem autorką tekstu w zakładce "Idea". Nie ma tam mojego nazwiska, gdyż podpisuje się pod nim po prostu stowarzyszenie Homo Faber. Czuję się za niego w stu procentach odpowiedzialna.<br> Postaram odnieść się do Pana uwag.<br> Nigdzie nie napisałam, że bezpośrednią i jedyną przyczyną czystki na Wołyniu było burzenie cerkwi w 1938 roku. Informacja o konflikcie etnicznym pojawia się w moim tekście po kilku zdaniach nt. polityki II RP wobec mniejszości. Proszę pamiętać, że samo burzenie świątyń na Chełmszczyźnie i Południowym Podlasiu nie było czymś incydentalnym - ogół represji końca lat trzydziestych jest nazywany drugą pacyfikacją - w odróżnieniu od pierwszej, w Małopolsce Wschodniej, kilka lat wcześniej.<br> W pierwszym punkcie podaje Pan po prostu dane dotyczące wydarzeń na Wołyniu - nie rozumiem, dlaczego zakłada Pan, że ich nie znamy? <br> Pyta Pan czy "masowe wyrzynanie jednej nacji przez druga można nazwać wojną domową ? " Być może nie. Ale wzajemnie mordowanie się przedstawicieli dwóch nacji - już tak. A właśnie taka sytuacja miała miejsce na Hrubieszowszczyźnie w latach 40. Przy okazji popełnia Pan błąd logiczny pisząc, że dlatego akcję na Wołyniu nazywamy ludobójstwem, że była zaplanowana, skoordynowana i dokładnie wykonana (przynajmniej tak wynika z Pana tekstu). Rozumiem też, że tutaj górę wzięły emocje, ale proszę pamiętać o sporach dotyczących użycia w konkretnych przypadkach słowa genocide (czy ludobójstwo). Zdaję sobie sprawę, że w użyciu są różne określenia na konflikt, który się wtedy tutaj rozegrał - świadomie używam zamiennie określeń "wojna domowa" i "konflikt etniczny" - jednocześnie uznając swój brak kompetencji do precyzyjnego i jednoznacznego nazwania tego co tu się wydarzyło. Bo że nie była to agresja jednej strony w stosunku do drugiej - tego nie podważa żaden ze znanych mi i uznanych fachowców.<br> A wracając do Wołynia - powtórzę jeszcze raz - to nie burzenie cerkwi było główną i jedyną przyczyną tej zbrodni. Polskie i ukraińskie (ruskie) państwo rodziło się prawie równolegle. Polsce udało się przetrwać, Rusi Kijowskiej - nie. Duża część badaczy zwraca uwagę na fakt, że źródeł konfliktu należy doszukiwać się nawet w XV czy XVI wieku. Tylko, że to Polacy parli na Wschód, zajmowali ziemię, wyzyskiwali chłopstwo, niszczyli miejscową kulturę. A nie odwrotnie. I jeżeli nie dziwimy się nienawiści przedstawicieli rdzennych ludów północnej Afryki wobec Brytyjczyków czy Francuzów - to nie dziwmy się jak powszechny wśród ludności litewskiej, białoruskiej czy ukraińskiej był stereotyp Polaka - pana, wyzyskiwacza, zaborcy. I nie dziwmy się, że tłumiona nienawiść w końcu wybuchła. Byliśmy kolonizatorami na Wschodzie i spotkał nas los kolonizatorów.<br> Musi Pan także pamiętać, że Ukraińcy byli jedynym w tym regionie narodem, który po I wojnie domagał się własnego państwa i któremu tego marzenia nie udało się zrealizować. I tak się składa, że Polacy walnie się do tego przyczynili. <br> Co by tu nie mówić - to nie Ukraina pozbawiła Polskę niepodległości, ale Polska Ukrainę. I to dwu- lub trzykrotnie. Taki Traktat Ryski Ukraińcy uważają za rozbiór - szok, prawda? <br> Nie usprawiedliwiam, broń Boże, tego co stało się na Wołyniu w 1943 roku. Próbuję tylko wytłumaczyć Panu, że interpretowanie jednego wydarzenia, pomijając cały splot, zawikłanie, niejednoznaczność całej historii tego terenu, jest dość ryzykowne.<br> Co takiego musi się stać, żeby chłop wziął siekierę i poszedł mordować sąsiadów ze wsi obok? Moje pytanie nie dotyczy tylko Wołynia, bo przecież w 1846 w Galicji rabacja wybuchła z podobną siłą i okrucieństwem. No więc co takiego musieli zrobić tamtejsi szlachcice, że agresja przeciw nim była tak wielka i gwałtowna? Niezależnie jaka będzie odpowiedź, nie usprawiedliwia ona mordów. Ale trochę wyjaśnia przyczyny samego konfliktu.<br> Zna Pan tę historię? Zawadka Morochowska. W 46 roku do łemkowskiej wioski wchodzi oddział LWP i wyrzyna w pień mieszkańców. Nie żołnierzy, partyzantów, terrorystów czy agentów wywiadu gospodarczego. Tak po prostu mieszkańców. Dzieci, kobiety w ciąży. Wie Pan gdzie walczyli wcześniej ludzie z tego oddziału? Otóż część z nich była w partyzantce u R. Satanowskiego na Wołyniu w roku 1943. I wszystkie metody, które zdołali tam zaobserwować, "wdrożyli w życie" w Beskidzie.<br> Mieszkańcy polskich wiosek byli wyrzynani po jednej stronie Bugu, mieszkańcy ukraińskich - po drugiej. I możemy licytować się na liczbę ofiar i huczność imprez przeprosinowych. Jednak rozmiarów strachu i nienawiści po jednej, drugiej, trzeciej stronie (tak, tak - tych stron było więcej) nie da się tak łatwo oszacować i opisać. I szczerze powiedziawszy - nawet nie chciałabym próbować. Im więcej słucham opowieści starych ludzi, opowieści tak bardzo właśnie niejednoznacznych i zawikłanych, tym bardziej jestem tego pewna.<br> Pisze Pan, że uczył się w szkole średniej o burzeniu cerkwi - jednocześnie sugerując, że polskie społeczeństwo niewiele wie o Wołyniu. W moim przypadku akurat było odwrotnie - nigdy nie uczyłam się o akcji polonizacyjno-rewindykacyjnej, ale o Wołyniu - owszem. Natomiast żadne z nas nie powinno wysnuwać ogólnych teorii na temat zawartości materiału na lekcjach historii wyłącznie w oparciu o własne doświadczenie.<br> Podstawa Programowa IV etapu edukacyjnego (tj. szkół średnich) w zakresie podstawowym tak bardzo enigmatycznie określa materiał, który ma przyswoić uczeń, że nie ma tam wymienionych ani zbrodni na Wołyniu ani np. Akcji "Wisła" ani akcji polonizacyjno-rewindykacyjnej. Natomiast w znanych mi podręcznikach historii, które funkcjonują "w obiegu" (rok szkolny 2010/11) występuje Wołyń i Akcja Wisła, a nie ma wydarzeń z 1938 roku (nie twierdzę, że na pewno znam wszystkie).<br> Nie jestem władna decydować co media, uczelnie czy partie mają mówić na temat historii Polski i Europy - i całe szczęście, bo takiego prawa nie powinna mieć żadna jednostka. Mogę mieć wpływ na to co na ten temat mówi organizacja, którą współtworzę - efekty widać w naszych projektach i tekstach. Jeśli Pan również chciałby mieć podobny wpływ nic nie stoi na przeszkodzie aby założył Pan własne stowarzyszenie lub fundację. Nie jest to bardzo trudne.<br> Pozdrawiam
Data dodania: 2010-05-24 (Tak dla Otwartego Lublina)
Jeszcze jedno - ten "zamaskowany klient" to szablon Banksy'ego, jeśli ktoś nie wie. Dla mnie symbol pacyfizmu. Tak jak goździki wtykane w lufy karabinów i goździkowe czy aksamitne rewolucje. Nie mam tyle tupetu by wpisywać naszą akcję w chlubny ciąg kwiatowych rewolucji, jednak powiedzmy szczerze - to była jedna z inspiracji;)
Data dodania: 2010-05-24 (Tak dla Otwartego Lublina)
Nie trzeba mnie żałować, doskonale wiedziałam co robię. Przemek, nie było Cię w sobotę pod Pedetem, nie masz pojęcia jak to wyglądało. <br> Otóż warto było. Dla widoku tańczących rumuńskich Kełderaszek. Dla moich znajomych, którzy przyszli z całymi rodzinami. Dla całej radości, która została wygenerowana tego popołudnia. Warto było.
Data dodania: 2008-05-07 (Nieziemski klimat...)
Może i przejażdżka po Lublinie z tymi bilboardami jest głupia, ale same plakaty są świetne, szczególnie ten z Bramą Krakowską i Archaniołem. Lublin na nich jest taki... nie wiem, wschodni, bizantyński? Tym razem p. Krawczyk może być z siebie dumny:)