Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 31 (4/2008)

Bookmark and Share

CHARYTON

Ola Gulińska (2008-04-26)

"Z moimi Żydami rachunki zamknąłem. Przestali nawiedzać mnie nocami, bo namalowałem ich już wszystkich"

Józef Charyton, cyt. za: M. Brandys: Strażnik Królewskiego Grobu. Opowiadanie o Józefie Charytonie z Siemiatycz. Warszawa 1984.

MALARZ
Urodził się 8 XI 1909 roku we wsi Krupice. Był czwartym z jedenaściorga dzieci w rodzinie Emilii Okieńczuk i Stanisława Charytona. Z czasem rodzina przeprowadziła się do Wysokiego Litewskiego, a Józef pracuje przy malowaniu kościołów i cerkwi, a na co dzień jako urzędnik w gminie. W czasie wojny dom Charytonów sąsiaduje z gettem. Kilkakrotnie Józef myśli o zrobieniu zdjęć - świadectwa Zagłady. Ma ku temu umiejętności, nosi przy sobie aparat małoobrazkowy. I za każdym razem jest zbyt przerażony, aby robić zdjęcia. Ale po wojnie twarze wywiezionych do Treblinki sąsiadów czasem wracają. I nie pozwalają malować już pogodnych, kolorystycznych obrazków.
W latach sześćdziesiątych przeprowadza się do Siemiatycz. Ludzie do dziś opowiadają, że każdemu, kto go o to poprosił, dawał obraz. Ot, tak, po prostu - obrazy były jak wspomnienia o przyjaciołach i sąsiadach, a pamięcią się przecież nie handluje.
Umiera w styczniu 1975 roku. Żaden z zapytanych przeze mnie historyków sztuki nie jest w stanie powiedzieć cokolwiek o twórczości tego malarza - samouka. Nie był wybitny.
Był też nieznanym nikomu wynalazcą, filozofem, i historykiem - amatorem . I może to ostatnie jedynie zostało docenione - historia jego opieki nad grobem S.A. Poniatowskiego w Wołcznie koło Siemiatycz stała się inspiracją do napisania Strażnika Królewskiego Grobu.

W SIEMIATYCZACH
Ludzie pamiętają malarza. Wielu ma jego prace w domu, czasem chwalą się nimi przed gośćmi, częściej dziwią, że dla kogokolwiek przedstawiają one jakąś wartość. Jakiś czas temu Stowarzyszenie "Ruch na rzecz Ziemi" zaczęło zbierać informacje o twórczości artysty, szukać po nim jakiś śladów. Apelują: "Jeśli wiesz, gdzie znajdują się obrazy Charytona, zarówno w kraju jak i zagranicą - poinformuj nas!" Na stronie nawschodzie.pl jest już spora galeria prac artysty, mnóstwo o nim informacji.
Chodzą, pytają, szukają tych, którzy go znali, tych, którym mógł podarować jakąś pracę. Odtwarzają losy artysty, który siemiatyckiej, katolicko - prawosławnej, społeczności przywraca pamięć o jeszcze jednym elemencie - o żydach.
Oprócz tego prowadzą galerię przy rynku w miasteczku, działają na rzecz utworzenia Parku Krajobrazowego Dolina Bugu na obszarze powiatu siemiatyckiego, prowadzą punkt informacji turystycznej, organizują spotkania, warsztaty. A i tak najważniejszym polem działania pozostaje ekologia, sprawy wsi, edukacja obywatelska. I nie wiem, która część działalności jest bardziej potrzebna czy wymaga większego nakładu sił. Czasami mam wrażenie, że nie potrafiłabym tłumaczyć idiotom, że na obszarach Natura 2000 głupio jest budować sklepy albo stację benzynową. Nie wiem, czy żyjemy w ciężkich czasach. Chyba jednak nie tak bardzo.

Charyton malował Żydów nie teraz, kiedy w każdej galerii obsługującej turystów można kupić olejny rynek z żydowskimi sklepikarzami "prosto z Kazimierza nad Wisłą". Malował ich wtedy, kiedy do Wysokiego Litewskiego czy Siemiatycz docierały echa powojennych pogromów, kiedy w Marcu '68 przychodzili się pożegnać. Malował, bo malował.
Podobno jego prace były niszczone przez SB po 68 roku. Podobno. Mało jeszcze o nim wiemy.