Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 32 (5/2008)

Bookmark and Share

PO CO NAM SŁOWA

Basia Knap (2008-05-30)

Strona 2
Więcej fotek w galerii
W Lublinie poezja ma głos - trwa festiwal Miasto Poezji. Ubolewam, ponieważ nie mogę w nim uczestniczyć, a zaproszono wielu zacnych gości, między innymi jednego z moich ulubionych poetów, Ryszarda Krynickiego. Szukam więc poezji tutaj. Holenderskiego poety współczesnego w wieku, powiedzmy, mniej więcej Krynickiego. Oto co Elly de Waard, (urodzona w 1943 roku w Bergen) pisze o poezji:

In an age in which poets

have been reduced to novelties, to

marginality, an age, too,

in which languages (like my own)

either merge or vanish



to want to be a poet anyway

in such a historically rich, but tiny

and stubborn language that

has a way of saying things all its own

and in making reference is authentic.

W oryginale wiersz jest po niderlandzku. "Topienie się i znikanie języka" odnosi się do problemu z językiem niderlandzkim - niemal wszyscy jego użytkownicy znają angielski i się nim posługują bardzo często; coraz więcej zapożyczeń - niektórzy ubolewają nad umieraniem języka, inni doceniają możliwości, jakie daje posługiwanie się tym bardziej uniwersalnym.
Poezja mieszka w języku. Ci, którzy piszą i nie mają na co dzień kontaktu z językiem, w którym piszą (bo nie mieszają w swoim kraju), mówią, że pisze się im bardzo trudno. Co świadczy o tym, że i język i poezja są żywe i że są bardzo blisko rzeczywistości, do której się odnoszą. Jeśli nie, pobrzmiewa w nich fałsz i sztuczność. Każdy z nas ten swój język wraz ze swoją rzeczywistością niesie przez świat. Nauczyłam się tego podczas banalnej rozmowy - o wiośnie. Rozmowę prowadziłam z dwójką przyjaciół - Niemką i Portugalczykiem; po angielsku. Ponieważ na dworze było ciemno i zimno, swoją tęsknotę za cieplejszą porą roku, personifikując wiosnę i mówiąc o niej, "ona". Ricardo przytaknął, natomiast Tanja była zdziwiona - jak to ona? I okazało się, że podczas gdy dla mnie wiosna to Pani Wiosna w zielonej sukience pląsająca po łące (taki wszak obrazek pamiętam od najmłodszych lat), dla niej wiosna to "on" (der Frühling). I mimo, że rozmawiamy w tym samym języku i używamy tego samego słowa, inne obrazki mamy przed oczami. To o porach roku, a co jeśli przychodzi do spraw bardziej abstrakcyjnych, uczuć, idei, kolorów chociażby? A jednak - porozumiewamy się... I jednocześnie - jest coś specjalnego w słowach nieprzetłumaczalnych, które istnieją tylko w jednym języku. Jak portugalskie "fado". Warto za nimi gonić, nawet jeśli nigdy nie zrozumie się do końca sensu. Warto, bo, jak pisze pani Elly de Waard, "uparty język" może być autentyczny. Za słowem przecież stoi człowiek i to jego chcemy usłyszeć. Poezja wyostrza słuch.

"(…)
inaczej mówiąc

oddam wszystkie przenośnie

za jeden wyraz

wyłuskany z piersi jak żebro

za jedno słowo

które mieści się

w granicach mojej skóry"
(Herbert, Chciałbym opisać)


Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy