Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 33/34 (6/7/2008)

Bookmark and Share

ABORCJA. SZERZEJ

Piotr Skrzypczak (2008-06-20)

Strona 3
Więcej fotek w galerii
Dyskusja na temat dopuszczalności stosowania zabiegu przerywania ciąży jest z góry skazana na porażkę. To konflikt wartości, którego z założenia nie da się rozwiązać. Czy zatem nie ma sensu rozmawiać?

Wspólnie z redakcją "Krytyki Politycznej" zorganizowaliśmy debatę dotyczącą "sprawy 14-letniej Agaty". Gośćmi byli, z jednej strony, Kinga Dunin ("Krytyka Polityczna"), Piotr Pacewicz ("Gazeta Wyborcza"), z drugiej Mieczysłw Puzewicz (ksiądz katolicki, wikariusz biskupi ds. młodzieży) i Katarzyna Skubisz-Kępka (Katedra Prawa Cywilnego KUL). Spotkanie poprowadził Roman Kurkiewicz ("Przekrój").

Celem debaty nie było doprowadzenie do zmiany przekonań uczestników i uczestniczek, ale pogłębienie wiedzy, zwłaszcza wśród młodzieży, która często, przebywając tylko w jednym kręgu światopoglądowym, nie ma szans/nie chce skonfrontować swoich poglądów z poglądami osób inaczaj patrzących na rzeczywistość. Zwolennicy prawa dopuszczającego przerywanie ciąży mogli poznać argumenty przeciwników dopuszczalności tego zabiegu i odwrotnie.
Debata trwała ponad dwie godziny. Przez ten czas padło wiele argumentów - z jednej i drugiej strony. Oczywiście ten czas z pewnością nie był wystarczający, żeby dogłębnie, na chłodno, zapoznać się z problemem. Z pewnością jednak był o wiele dłuższy niż telewizyjny news, czy notka w gazecie (zazwyczaj określającej się po jednej ze stron). Skoro więc debata miała rzeczowo przedstawić argumenty stron - cel z pewnością został osiągnięty.
Uczestnicy debaty.
Fot. Anna Dąbrowska
Więcej fotek w galerii

Podczas spotkania, zresztą nie pierwszy już raz, zauważyłem, rzecz mocno niepokojącą - w ferworze ideologicznej walki często, nawet profesjonaliści rzucają w kąt swoją zawodową etykę, by oddać się walce. Na śmierć i życie. Merytoryczne argumenty, posługiwanie się faktami przestaje mieć znaczenie. Liczy się tylko spektakularność, uderzanie w emocje, dobrze wyprowadzony cios. Knockout. Tylko czy posługiwanie się emocjami, podczas debaty dotyczącej w znacznej mierze prawa jest uczciwym posunięciem? Czy podawanie w jednym zdaniu zapisów prawa i, w tym samym zdaniu, ich interpretowanie na swoją korzyść jest profesjonalne? Z pewnością nie. Zwłaszcza, jeśli występuje się jako ekspet/ekspetka.Co przystoi księdzu, filozofowi czy publicyście - nie przystoi prawnikowi. To niestety poziom rozmowy "u cioci na imieninach", na zasadzie "nie znam się więc... się wypowiem", albo użyję naukowego języka, a potem "przełożę to na potoczny, tak, żeby wyszło na moje". To, że momentami na taki poziom zeszła debata, należy uznać za porażkę.

Wiem, że omawiana sprawa jest niezwykle trudna. Brak wystarczających danych, różne interpretacje zapisów prawa (prawa, którgo zapisów nie akceptują zazwyczaj obie strony) sprawy nie ułatwia. Do tego dochodzą także olbrzymie wpływy kościoła katolickiego, który w swoim nauczaniu nie pozostawia możliwości dialogu na temat "życia poczętego".  Różnice pogłębia także używany podczas debaty język. Osoba, która nazywa zarodek - dzieckiem czy "życiem poczętym", zabieg usunięcia ciąży - morderstwem już na starcie pokazuje otoczeniu - żadnych kompromisów. Tylko po co w takim razie w ogóle rozmawiać?
Rozmowa jest konieczna. To wymóg współczesnej demokracji, warunek niezbędny w społeczeństwie obywatelskim. Żyjemy w państwie, w którym obywatele mają wpływ na kształtowanie prawa. Nie bezpośredni, nie natychmiastowy i ostateczny - ale mają. To oni wybierają swoich przedstawicieli, oni uczestniczą w debatach publicznych, czasami biorą udział w referendach. Wybierając partię, głosujemy za pewną wizją świata. To, czy ta wizja będzie realizowana przez nią w przyszłości, zależy od kilku czynników. Przede wszystkim od uczciwości i konsekwencji wybieranych przez nas polityków. Innym, równie ważnym czynnikiem jest rzeczywistość powyborcza - polityk/partia, którzy nie potrafią być elastyczni - zazwyczaj bardzo szybko odpadają z polityki. Tu liczy się kompromis. I tak też jest z kwestią aborcji - nawet jeśli zagłosujemy na partię, która w kampanii wyborczej głosi twarde postulaty, musimy się liczyć z tym, że po wyborach będzie musiała wejść w koalicję z ugrupowaniem sprzeciwającym się zmianom w tym zakresie. I powstaje dylemat: albo nieco złagodzić swoje stanowisko, ale wejść do rządu i "załatwić" inne sprawy, albo zostać opozycją, która może tylko krytykować. Kolejnym czynnikiem są obecnie funkcjonujące prawa oraz zapisy prawa międzynarodowego, członkostwo w różnych organizacjach międzynarodowych, instytucjach. I tu znów potrzebny jest kompromis. Z obu stron. Oczywiście państwo może postawić twarde, bezkompromisowe warunki, jednak to może skutkować wystąpieniem z ważnej z wielu innych powodów organizacji. Przykład? Nikt nie może zakazać Polsce wprowadzenia kary śmierci. Jednak konsekwencją takiej decyzji byłaby utrata członkostwa w Unii Europejskiej. Opłaca się rezygnować mieszkania w otwartej Europie na rzecz możliwości zabijania bandytów? Każdy/a musi ocenić sam/a.
Zobacz także

O sprawie czternastoletniej Agaty (O nas)

O sprawie 14-latki (Aktualności)


Podsumowijąc, dobrze się stało, że debata miała miejsce. Pełna sala mogła zaświadczyć o istocie problemu. Mam nadzieję, że niezależnie od strony konfliktu, nikt nie wyszedł bez głębszej refleksji. Może, w przyszłości, patrząc na ten, czy podobny problem ze styku etyki, moralności, prawa, postara się choć przez chwilę spojrzeć na sprawę z nieco szerszej, niż własna, perspektywy.

Spotkanie odbyło się 19 czerwca w Centrum Kultury w Lublinie.


Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy