Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 5 (6/2005)

Bookmark and Share

SAMORZĄDNIE

Stanisław Michałowski (2005-05-09)

Strona 6
Więcej fotek w galerii
Strona 1
Więcej fotek w galerii
CEGŁY, CEMENT I TAKIETAM
Rozpoczynając rozważania o samorządzie terytorialnym, warto odwołać się do sceny z 3 maja 1917 roku. Była to kolejna rocznica ustanowienia Konstytucji Trzeciego Maja. W Warszawie odbywało się wtedy posiedzenie Rady Mia-sta. Podczas tych obrad, dok-tor Józef Zawadzki, stwier-dził: „Nie od dachu, nie od upiększeń budować dom nasz należy. Ale na twardym stałym gruncie poprzeć podwaliny, aby sięgnął w głąb i oparł się wszelkim kataklizmom dzie-jowym. Ostoją taką może być tylko kultura i wolność wszys-tkich obywateli do stano-wienia o wszystkich prawach i obowiązkach. Ani na chwilę nie myślę zmniejszać spraw, które politycznymi zwać przy-wykliśmy, ani też zapoznawać ich znaczenia dla państwa. Rozwój praw w tym kierunku jest tak nieodzowny, jak cement i wapno w budowli. Tak konieczny, jak tynk pokrywający budowlę, ale najlepszy cement nie spoi źle wypalonych cegieł, najlepsze wapno nie pomoże, gdy cegły rozsypują się w proch, a przez szczeliny mróz północny i deszcz zachodni zaczną gryźć mury. Dobrze wypalonymi tymi cegłami są spoiste gminy, które wtedy tylko wytworzyć można, gdy gospodarcze ich sprawy pójdą zgodnym torem, zespolą się ich wszyscy oby-watele. O wiele łatwiej poszła-by nam budowla, gdybyśmy taką cegłę mieli gotową.”

WYRABIANIE SIĘ
To te cegły decydują o kon-dycji społeczeństwa, o pań-stwie. Warto zastanowić się nad tym, jakie były oczekiwa-nia wobec samorządu w okr-esie międzywojennym. Kon-stytucja marcowa z 1921 roku zapewniała rozwój samorządu na trzech szczeblach: gmina, powiat, województwo. Nie do końca to założenie udało się zrealizować (nie powstało wo-jewództwo samorządowe). W tym okresie uważano, że sa-morząd powinien być ostoją państwa. To tu należało przy-gotować ludzi do pracy w parlamencie.
Znany konstytucjonalista Władysław Leopold Jaworski podkreślał wielką rolę czyn-nika obywatelskiego w funk-cjonowaniu samorządu. Jed-nocześnie dowodził, że samo-rząd jest jedyną szkołą, w której ludność „wyrabia się” politycznie. Samorząd musi istnieć, jeżeli państwo nie ma stać się despocją. Liczono, że to samorząd doprowadzi do zbudowania silnej Polski.

SENAT KLUCZ
Kiedy wybucha Lubelski Lipiec, powstaje „Solidar-ność”, pojawia się odniesienie do samorządu terytorialnego. Kiedy przygotowywano sa-morząd, nie wszyscy przej-mowali się jego rolą. W komitecie obywatelskim, pod-czas Okrągłego Stołu „podsto-lik” samorządowy, zbyt wiele nie osiągnął. Jedyną zdobyczą było doprowadzenie do wol-nych wyborów do Senatu. Był to klucz do stworzenia samo-rządu. W okresie PRL-u, po-mimo, że istniały gminy, po-wiaty i województwa (były to gminne, powiatowe i woje-wódzkie rady narodowe) cen-tralizm demokratyczny decy-dował o istnieniu jednolitego systemu administracji rządo-wej. Po roku 1989 pojawiła się nadzieja na odbudowę samo-rządu terytorialnego w Polsce. Stało się tak przede wszystkim z woli Senatu. To on zaini-cjował proces odbudowy sa-morządu terytorialnego.

DWA WARUNKI
Jak sprawić, by społeczeń-stwo uczestniczyło w sprawo-waniu władzy samorządowej? Muszą być spełnione dwa wa-runki. Po pierwsze ustano-wienie demokratycznie wy-branej władzy lokalnej, będą-cej prawdziwą reprezentacją społeczeństwa. Drugi waru-nek to zapewnienie mieszkań-com, poprzez system samo-rządowy, możliwości auten-tycznego kształtowania swo-jego otoczenia.

ODPOWIEDZIALNOŚĆ
Profesor Władysław Stróżewski twierdził, że pojęcie samorządu jest najbliższe autonomii. Chodzi o samostanowienie w zakresie prawa. Jednocześnie jest to odpowiedzialność, aby to prawo było przestrzegane. O autonomii możemy mówić także, kiedy mamy na myśli podejmowanie decyzji. Problemem dzisiejszego samorządu jest nie tyle prawo, ile odpowiedzialność. Bo celem samorządu jest przede wszystkim realizowanie dobra wspólnego i troska o to, aby to dobro było rzeczywiście wspólne.

SAMORZĄD TO NIE WYSPA
Samorząd nie jest odrębną wyspą. Jest wkomponowany w strukturę państw Unii Europejskiej. Mechanizm działa na zasadzie pomocniczości (subsydiarności). Oznacza to, że wszyscy dbamy o dobro wspólne. Przejawia się to w trzech aspektach. Po pierwsze tyle wolności, ile można, tyle uspołecznienia, ile koniecznie trzeba. Jednostka ma tyle wolności, ile rzeczywiście możemy jej dać, mamy tyle społeczeństwa, ile rzeczywiście trzeba. Po drugie tyle społeczeństwa, ile można, tyle państwa, ile koniecznie trzeba. Społeczeństwo powinno być samodzielne, pomagać sobie wza-jemnie. Państwo wkracza wtedy, gdy społeczeństwo sobie nie radzi. I na koniec - tyle państwa, ile można, tyle organizacji międzynarodowych i ponadnarodowych, ile koniecznie trzeba. Państwo stara się samo rozwiązywać swoje problemy. Kiedy nie jest w stanie samo im podołać, wtedy działają struktury między-narodowe.

DOBRY OBYWATEL
Zasada pomocniczości wiedzie nas w kierunku społeczeństwa obywatelskiego. Można powiedzieć, że idea społeczeństwa oby-watelskiego wywodzi się ze starożytności. Perykles tak mówił o społeczeństwie ateńskim: „ U nas ci sami ludzie, którzy zajmują się sprawami państwa, zajmują się także sprawami osobistymi, a ci, którzy ograniczają się do swojego rzemiosła, znają się na polityce. Jesteśmy jedynym narodem, który jednostkę nieinteresującą się życiem państwa uważa nie za bierną lecz za bezużyteczną.”
W XVI wieku Jakub Przyłuski tak określił społeczeństwo obywatelskie: „Za obywatela uważany jest człowiek, który może w państwie sprawować urzędy, a obywatelem dobrym jest ten, który miłuje własną ojczyznę, żyje według tego samego, co inni obywa-tele, prawa. Mądrze przewodzi, albo słucha rozkazów, zawsze tro-szczy się o dobro publiczne. Nie waha się narazić na niebez-pieczeństwo, a nawet na śmierć dla swojej Rzeczypospolitej.”

ŚCIANY MAJĄ USZY
Bliskie jest mi spojrzenie Andrzeja Sicińskiego, który mówiąc o społeczeństwie obywatelskim odnosił go do trzech opozycji.
Pierwsza opozycja, to pozioma i pionowa organizacja społe-czeństwa. Pionowa organizacja oznacza system niedemo-kratyczny. Mamy tu do czynienia z państwami totalitarnymi czy komunistycznymi. Taki system może istnieć, ale społeczeństwo jest mu w pełni podporządkowane. W normalnym układzie mamy do czynienia z poziomą organizacją społeczeństwa. Oznacza to, że istnieje prywatna własność w gospodarce; w życiu politycznym funkcjonuje wiele partii, stowarzyszeń, działają różne grupy interesu. W życiu społecznym mamy do czynienia z organizacjami pozarządowymi i autentycznym samorządem lokalnym.
Drugą opozycję tworzą społeczeństwa wycofane i uczestniczące. Społeczeństwo wycofane charakterystyczne jest dla systemów totalitarnych. W Polsce społeczeństwo tego typu istniało w okresie PRL-u. Co z tego, że w wyborach uczestniczyło ponad 90% wyborców, skoro ludzie nie mogli zgłosić własnych kandydatów. Mogli głosować tylko na jedną listę (Frontu Jedności Narodowej). W normalnym systemie, w którym istnieje społeczeństwo obywa-telskie, mamy do czynienia ze społeczeństwem uczestniczącym. Uczestnictwo może przejawiać się na wiele sposobów - poprzez organizacje pozarządowe, wybory, funkcjonowanie rad osiedli, dzielnic itd. Jeżeli nie będziemy budować autentycznego społe-czeństwa obywatelskiego, dojdzie do procesu wycofywania się. W Polsce tak się dzieje. Pokazuje to na przykład niska frekwencja wyborcza.
Ostatnia opozycja to społeczeństwo otwarte i zamknięte. Zamknięte społeczeństwo funkcjonowało w systemach komuni-styczny, gdzie ludzie bali się siebie wzajemnie. Gdzie każda ściana miała przysłowiowe „uszy”. Społeczeństwo otwarte może wyrażać swoje poglądy. Może się przeciwstawiać, podejmować działania.

TRZY FILARY
Społeczeństwo obywatelskie generalnie zasadza się na trzech filarach. Pierwszy filar to organizacje międzyrządowe, drugi -
- samorząd terytorialny, a trzeci to wolne wybory i kształtowanie rządu.
Problemem jest brak współpracy pomiędzy samorządami a organizacjami pozarządowymi. W 2002 roku na ponad 700 pol-skich miast z organizacjami pozarządowymi, z samorządem współpracowało 50.

ROMANTYCZNY SAMORZĄD
Rok 1990. W pierwsze wyborach do samorządu lokalnego zwyciężyły komitety obywatelskie. Wybuchł ruch organizacji po-zarządowych, eksplozja zaangażowania społecznego, zwłaszcza ludzi młodych. O samorządzie pierwszej kadencji (1990-94) mówi się, że był to okres romantyczny. Do samorządu przyszło bardzo dużo ludzi niesłychanie oddanych sprawie. Nawet jeżeli czegoś nie umieli, to chętnie się uczyli, bo byli przekonani, że można wiele zrobić dla innych.
Charakterystyczne, że podczas pierwszej kadencji samorządu, partie polityczne nie wtrącały się w jego funkcjonowanie. W póź-niejszych kadencjach doszło do upartyjnienia samorządu.

PARTYJNY SAMORZĄD

Upartyjnienie samorządu miało swoje apogeum w roku 1998, gdy zbliżała się jego trzecia kadencja. Wtedy zmniejszono liczbę gmin, w których przeprowadzano wybory większościowe (gminy do 20 tys. mieszkańców, wcześniej były to gminny do 40 tys.). Wybory większościowe są właściwie solą samorządu - głosujemy na konkretnego kandydata.
Zmieniono także system przyznawania mandatów na taki, który preferuje duże ugrupowania partyjne.
Jeżeli dodamy, że w tym roku wprowadzono także 5 % próg wyborczy w miastach na prawach powiatów grodzkich, czyli m.in. w Lublinie, to oznaczało już tylko jedno - w 1998 r. żaden przed-stawiciel komitetu lokalnego nie miał szans, żeby znaleźć się w samorządzie.

PROPAGANDA
Pojawia się także problem informowania o pracy samorządu. Z jednej strony samorządowcy w mediach uprawiają propagandę sukcesu. Wyolbrzymiają swoje dokonania. Z kolei same media uprawiają propagandę klęski. Mówią jedynie o błędach polityków. Żadna z tych metod nie jest dobra.
W dużej mierze nasza wiedza i zaangażowanie w samorząd zależy od mediów. Powinny się one skupić nie tylko na wyciąganiu potknięć (choć nie odbieram im roli śledczej), ale i na pokazywaniu uczciwych radnych.

PRZYBUDÓWKI
Nie prowadzi się systematycznej współpracy samorządu z młodzieżą. Nie dba się, by młodzież wiedziała jak najwięcej o samorządzie lokalnym i społeczeństwie obywatelskim. Dlaczego, choć ustawa na to pozwala, nie ma w Lublinie Młodzieżowej Rady Miasta? Takie rady istnieją w niewielu miastach, ponieważ radni nie lubią, gdy ktoś patrzy im na ręce. Młodzież jest dociekliwa i bystra, szybko wyłapuje błędy. Należy zadbać o stworzenie takich organizacji, jak również o to, by nie stały się one przybudówkami partyjnymi.

NIC NA SIŁĘ
Społeczeństwo niechętnie uczestniczy w wyborach, zwłaszcza w samorządowych. Wprowadzenie przymusu wyborczego nie roz-wiązałoby jednak tego problemu. Z jednej strony mielibyśmy wyższą frekwencję, ale jak mówi polskie przysłowie: „z niewol-nika nie ma robotnika”. Obawiałbym się, że ludzie, na zasadzie przekory, głosowaliby na niewłaściwych polityków.

ZAUFAĆ MŁODYM
Często młodzi ludzie nie mogą dostać się do samorządu, ponie-waż pojawia się problem pieniędzy, które potrzebne są na kam-panię wyborczą. Z drugiej strony nasze społeczeństwo jest już zmęczone kampaniami, w których liczą się tylko pieniądze. Nikt już nie wierzy w takie kampanie. Może zacznie się to zmieniać i wyborcy zaufają młodym ludziom. Problemem jest, że młodzi nie popierają siebie wzajemnie.

Oprac. Magdalena Kawa


Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy