Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 6 (7/2005)

Bookmark and Share

AKTYWNOŚĆ

Hentyk Wujec (2008-05-16)

Strona 1
Więcej fotek w galerii
Henryk Wujec, żywa legenda „Solidarności”, wygłosił wykład pt. „Aktywność czy bezradność, czyli co może obywatel?”

OBSERWACJA SOCJALIZMU
Nie jestem człowiekiem, który zaplanował sobie, że będzie aktywny, a już na pewno, że będzie politykiem. W którymś momencie zacząłem obserwować życie, to, co się wokół dzieje. Przestałem być bierny. W akademiku wraz z kolegami, postanowiliśmy zorganizować klub dyskusyjny. Chcieliśmy rozmawiać, dyskutować, zapraszać filozofów, wszystkich tych, którzy mieli coś ciekawego do powiedzenia.
Należałem do duszpasterstwa akademickiego przy kościele św. Anny w Warszawie i w związku z tym zaczęliśmy zapraszać również księży (m.in. ks. Dębowskiego - znaczącą postać w stanie wojennym). Wtedy władza się zbuntowała. Wezwali nas na przesłuchanie i uznali za wrogów ustroju. Oficer SB powiedział mi, coś co pamiętam do dzisiaj: „Jak będziesz tak dalej postępował, to wrócisz do pasania krów na swoją wieś”. Trochę mnie to przestraszyło, ale utwierdziłem się, że to, co robię jest sensowne. Niespotykane doświadczenie: człowiek, który chce coś robić nagle jest bity po łbie. To wyprostowało mój światopogląd, zacząłem wszystko krytycznie oceniać. Był rok 1968, strajk, w którym brałem udział. Jednak to, co najważniejsze - również i dla was, wydarzyło się później, w 1976 roku.

ZRÓBMY COŚ!
Po 40. procentowej podwyżce cen żywności, robotnicy Radomskiego „Ursusa” jakoś nie zrozumieli racji Sejmu - wyszli z zakładów, zatrzymali pociągi. Rozpoczęła się, normalna w tym okresie, reakcja władzy na strajk -
- brutalne pobicia i zamknięcia. Właściwie o tym nie wiedzieliśmy. Telewizja milczała, gazety nie pisały. Wkrótce potem rozpoczął się proces robotników. Wówczas młodzi ludzie (z Klubu Inteligencji Katolickiej, harcerze z „Czarnej Jedynki” i „Komandosi” czyli ci, którzy byli zamknięci po zdarzeniach w marcu '68 r.) chcieli zobaczyć rozprawę. Pojechałem do Radomia. Dużo zrozumiałem. Oczywiście nie zostaliśmy wpuszczeni na salę. Staliśmy na korytarzu. Dzięki temu poznaliśmy rodziny oskarżonych robotników. Zastraszeni, przerażeni ludzie. Ich najbliżsi siedzieli pobici w więzieniu, panowała atmosfera paniki. Zdecydowaliśmy się pomóc.
Pierwsze reakcje pełne były nieufności, bo wtedy „pomoc” oferowali najczęściej agenci SB. Na szczęście, wśród nas były kobiety. Budziły zaufanie. Zwłaszcza Danka Kuroń, osoba doświadczona w takich sprawach, wiedząca jak należy napisać podanie o paczkę, czy widzenie. Wykorzystaliśmy także kontakty z adwokatami, wśród których znaleźli się nieliczni odważni, zdecydowani bronić robotników (m.in. J. Olszewski, A. Grabiński, S. Szczuka). Pomagali nam artyści - Holubek, Markuszewski, Woroszyński i inni zbierając pieniądze na paczki. W ciągu miesiąca, po cichu, dotarliśmy do wszystkich poszkodowanych. Akcja, która wydawała się beznadziejna, udała się.

PĄCZKOWANIE
Później okazało się, że tamci robotnicy to była tylko niewielka część prześladowanych, że jest mnóstwo ludzi mających problemy z aparatem sprawiedliwości. Należało rozpocząć oficjalną działalność, co w tamtym systemie było praktycznie niemożliwe. Nastąpił moment przełomowy. Postanowiliśmy założyć Komitet Obrony Robotników. Wspierała nas grupa, którą nazywaliśmy „starsi państwo” (m.in. prof. E. Lipiński, ks. J. Zieja). KOR powołano 23 września 1976 r.
Od tej pory można było zacząć działać oficjalnie. Istniała jawna, imienna lista. Postulaty. Domagaliśmy się uwolnienia wszystkich uwięzionych robotników, przyjęcia ich do pracy, zaprzestania prześladowań. Na początku wydawało nam się to nierealne, ale w lipcu 1977 r. wszyscy robotnicy rzeczywiście wyszli na wolność. Gierek wolał uciszyć „grupkę fantastów”, wariatów, niż pobudzać kolejne protesty i głodówki. Jednak to był dopiero początek. Ludzie poczuli smak wolności, zrozumieli, że można zrobić coś bez pytania władzy, że nawet prześladowania ich nie zatrzymają. Dużą rolę odegrało Radio Wolna Europa, gdzie Jan Nowak-Jeziorański podawał nasze adresy. Zgłaszali się do nas ludzie z całego kraju, z różnych miast, czasem prosto z ulicy. Byli zdesperowani, często w beznadziejnych sytuacjach. Do dziś nie mogę zapomnieć, jak ludzie patrzyli z nadzieją, że im pomożemy.
W ty samym czasie studenci postanowili powołać własny Niezależny Komitet „Solidarności”, co było związane ze sprawą zamordowanego Grzegorza. Mirosław Chojecki stworzył wydawnictwo podziemne „Nowa”, pojawiło się niecenzurowane pismo literackie „Zapis”. My wydawaliśmy „Robotnika”.

„OTORBIĄ”
Nadszedł rok 1980. Doszliśmy do wniosku, że nic nie zrobimy, nie damy rady, że na nic zdadzą się nasze starania i znoszenie prześladowań. Baliśmy się, że nas „otorbią”, że będziemy sobie istnieć, ale w zamknięciu - jak w worku, bez żadnego zainteresowania.
Jedną z idei, którą wtedy propagowaliśmy, było tworzenie związków zawodowych. Robotnicy mieli prawo zakładać i działać w takich związkach. Swoich związkach. Nie tylko w tym jednym, oficjalnym. Miało to podstawy prawne. Polska ratyfikowała konwencje Międzynarodowej Organizacji Pracy (MOP). Zapisano tam prawo robotników do tworzenia wolnych, obywatelskich komitetów zawodowych, które nie mogą podlegać represjom. Konwencje MOP- u oczywiście nie były publikowane, ale myśmy się tego gdzieś doszukali. Gdy mówiliśmy robotnikom, że jest to legalne, chętnie podejmowali inicjatywę.

A JEDNAK ZAWRZAŁO
Kiedy przyszła jakaś niewielka podwyżka, ludzie zaczęli się buntować. Najpierw o ten kawałek chleba, o te 500, czy 1000 zł. Chwilę później doszli do wniosku, że to nie wystarczy. Jeden z pierwszych strajków odbył się w Świdniku. Wtedy nawet samo słowo „strajk” było zabronione - strajki mogły być tylko w kapitalizmie - dlatego liderzy nazwali się Komitetem Postojowym. Ich postulaty opierały się głównie o podwyżkę płac, ale nie tylko. Domagali się zrównania zwykłych zasiłków rodzinnych, z zasiłkami rodzin wojskowych i milicjantów, co było zarazem wymaganiem bytowym i politycznym. W chwilę potem wybuchł strajk w Lubelskiej lokomotywowni. Niezgoda i Szpakowski dodali drugi polityczny postulat: chcieli powtórzenia wyborów do związków zawodowych, bo poprzednie były sfałszowane i narzucone. To było już wyraźne wejście w mechanizmy demokracji.
Potem przez Polskę przeszła fala strajków. Gdzieś gasły, gdzieś wybuchały. Gasły dlatego, że władza błyskawicznie zgadzała się na warunki, zwłaszcza płacowe. Uważała, że trzeba dać pieniądze, które i tak nic nie znaczyły, bo były po prostu dodrukowywane, aby uciszyć społeczeństwo. Gierek był wtedy na Krymie. Zlekceważył całą tę falę. Gdy w początkach sierpnia 1980 roku doszła ona do Gdańska, komitet założycielski wolnych związków zawodowych już funkcjonował i formułował postulaty.

BOMBA W GDAŃSKU
Postulaty nie były rewolucyjne, bo cóż to znaczy prawo do założenia związku? Oto był ten strajk, który trwał przez prawie cały sierpień, oto były negocjacje między premierem Jagielskim a Wałęsą, który przyszedł ze słynnym długopisem, w otoczeniu brodatych mężczyzn. Zręcznie napisano postulat domagający się uwolnienia aresztowanych w tym czasie ludzi (w większości siedzieliśmy na Rakowieckiej). Ostatniego dnia negocjacji, Wałęsa postawił sprawę na ostrzu. W razie odmowy zagroził zerwaniem rozmów. Od razu wyszliśmy z więzienia. Zgodzono się również, że można założyć wolny związek zawodowy, który nie podlega PZPR. Co to znaczyło? Otóż w systemie, gdzie każde stanowisko, każde miejsce było ściśle kontrolowane, przedyskutowane, pojawił się element niekontrolowany. To jest jak bomba rozsa-dzająca taki system. Ludzie poczuli, że można się organizować.

SKASOWANY POCIĄG
W całej Polsce potworzyły się komitety założycielskie „Solidarności”. Nazwa powstała naturalnie, sama z siebie. Nagle ta „Solidarność” przestała być tylko związkiem. Stała się nośnikiem całej wolności. Wolno drukować, wolno mówić przez radiowęzeł co się chce, można przyjść w każdej sprawie do władzy. Ludzie poczuli, że mogą się o swoje sprawy upominać, mogą być gospodarzami we własnym kraju.
W systemie centralnym, w którym rządzi partia, kontrolowana dodatkowo przez ZSRR, coś takiego długo się utrzymać nie mogło. Jacek Kuroń użył kiedyś w „Robotniku” trafnego porównania tych wydarzeń do rozkładu jazdy PKP. Jeśli w ścisłym układzie pociągów pojawia się taki, który funkcjonuje na zasadzie demokratycznej woli konduktora i pasażerów, jedzie tam gdzie oni tego chcą i o tej porze, gdy chcą, to coś się musi stać. Albo cały rozkład się do tego pociągu dostosuje, albo ten pociąg zostanie skasowany. Nie ma innego wyjścia. 13 grudnia 1981 r. nasz demokratyczny pociąg został skasowany.

CUDOWNE WYJŚCIE
Osiągnęliśmy więcej, niż ktokolwiek z nas marzył. Nikt nie przypuszczał, że w Polsce nie będzie wojsk radzieckich, że będę mógł spotykać się z wami w Trybunale Konstytucyjnym. W 1968 r. wojska państw Układu Warszawskiego napadły na Czechosłowację, aby zdusić „Praską Wiosnę”. W czasie okupacji krążyło tam pytanie: w jaki sposób pozbyć się wojsk radzieckich? Odpowiedź: Są dwa sposoby, jeden zwyczajny, a drugi cudowny. Zwyczajny to taki, że Św. Michał Archanioł przepędzi wojska ognistym mieczem. Cudowny, że same sobie pójdą. I tak się stało. Te wojska wyszły z Czechosłowacji, tak samo jak od nas.

WEWNĘTRZNE PRZEKONANIE
Człowiek zaczyna od całkiem drobnej rzeczy, od takiego klubu dyskusyjnego. Jeśli znajdzie się w grupie ludzi zdecydowanych, którzy nie ulegną przeciwnościom, to osiąga rezultaty przekraczające wszelkie zamierzenia. Jesteście w wieku, kiedy wiele rzeczy was denerwuje. Macie do tego prawo. Powinniście się buntować. Od waszej woli zależy najwięcej. Dorośli wam w tym nie pomogą, chociaż są potrzebni, nie można ich lekceważyć. Dla nas, młodych, w KORze, „starsi państwo” byli wzorcem, filarem. Bez nich nic byśmy nie zrobili. A oni bez nas. Ta współpraca miała swój sens.
Bezradność nie jest rzeczą dobrą, rodzi frustrację. Trzeba być aktywnym. Jakie formy aktywności się wybierze, to już inna sprawa, bo dróg jest wiele. Nasze wybory moralne były prostsze. Wiadomo było, gdzie jest zło, a gdzie dobro. W waszym przypadku, jest wiele wątpliwości. Pozostaje tylko intuicja i jakieś wewnętrzne przekonanie, którego trzeba słuchać.
OPRACOWAŁA MONIKA LEWIŃSKA
 

Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy