Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 24 (3/2007)

Bookmark and Share

STAROŚĆ I RADOŚĆ

Magdalena Jarzębkowska (2007-07-15)

Strona 15
Więcej fotek w galerii
PAMIĘCI MOJEJ BABCI

15 lutego 2007 (Tłusty Czwartek)
budynek szkoły przy ul. Bronowickiej 3

U sufitu sali wiszą gwiazdki zrobione z papieru - to pewnie pozostałość po jakiejś zimowej za-bawie. Siedzimy przy długim stole ustawio-nym z mniejszych stolików. Kolorowe obrusy, serwetki, herbata - panuje domowa atmosfera. Razem z nami około 20 osób, głównie kobiety. Słuchamy referatów studentek Wydziału Pielęgniarskiego Akademii Medycznej. Trwa odczyt o składnikach moczu. Grzecznie czekamy na swoją kolej, aby zabrać głos, w międzyczasie jedząc mandarynki i pączki, którymi poczęstowały nas starsze panie. Studentki kończą referaty, zostawiają plakat tłumaczący, jak czytać wyniki badań laboratoryjnych. - Mamy takich już z pięć na zapleczu - szepcze pani w różowym żakiecie siedząca tuż przed nami.
Wolontariuszka uczestnicząca w zajęciach Klubu Aktywnego Seniora wskazuje na nas. Zaczynam mówić - Chciałybyśmy dowiedzieć się od państwa, jak działa Klub, czym się państwo tutaj zajmują, jak spędzają wolny czas... Od razu podnosi się gwar, czuję się jak na lekcji w szkole. - No, dajcie dziewczynom powiedzieć! - Ktoś ucisza. - Najchętniej porozmawiałybyśmy z dwiema, trzema oso-bami. Zgłasza się pan Janusz. Siadamy za cienkim, rozsuwanym przepierzeniem. Stoi tu pianino, szafki, krzesła, jest też trochę bałaganu. Pan Janusz dowiedział się o Istnieniu Klubu Aktywnego Seniora z prasy. Przychodzi tu od kilku lat, głównie z powodu nadmiaru wolnego czasu. Zimą nie ma możliwości pracować w ogrodzie i na działce. Wygląda na zadowolonego z zajęć. - Mamy tu rehabilitację, masaże, siłownię - wylicza. - Często przychodzą do nas studenci, była też młodzież europejska z Nasutowa [Europejskie Centrum Współpracy Młodzieży w Nasutowie: www.eds-fundacja.pl]. Pan Janusz zaczyna opowiadać nam o sobie. - Interesuję się polityką, szczególnie polityką władz Lublina. Gdyby nie wysokie nagrody wypłacane z budżetu miasta, lubelskie kamienice już dawno byłyby odnowione. Wysyłałem już w tej sprawie listy do różnych gazet...
- Ale, dziewczyny, wy nam później pokażecie co napisałyście? - przerywa pani w różowym żakiecie. - Była tu już u nas jedna dziennikarka z „Kuriera Lubelskiego” i napisała nieprawdę. Zdziwione patrzymy na siebie nawzajem. Rozpoczyna się luźniejsza część spotkania. Seniorzy śpiewają piosenki, niektóre własnego autorstwa. Dziękujemy panu Januszowi za rozmowę i wychodzimy. - Poczekajcie! - W korytarzu zatrzymuje nas kobieta z wielką książką. - Napiszcie, że jestem Panią Kronikarz - mówi skromnie. Siadamy na małej kanapie przy wejściu. Książka, którą trzyma na kolanach to kronika Klubu, pękająca w szwach od powklejanych artykułów, tekstów, zdjęć. Jesteśmy pod wrażeniem. - To pierwszy tom, drugi mam u siebie w domu, bo cały czas go uzupełniam - uśmiecha się Pani Kronikarz. Pokazuje nam wklejony powód nieufności swoich znajomych z Klubu - Pani redaktor z „Kuriera” napisała, że my się tylko „bawimy w rytmie cza-cza” - wskazuje podkreślone na kolorowo fragmenty artykułu. - A my mamy też spotkania głębokie intelektualnie. Kolejne strony kroniki to potwierdzają: zajęcia, jak poradzić sobie ze śmiercią bliskiej osoby, wiersze uczestników klubu, artykuły na temat wojny w Iraku... - Interesuje nas to, co się dzieje na świecie - komentuje Pani Kronikarz. - Nasza koleżanka jeździ z mężem w różne ciekawe miejsca, a potem opowiada nam o tym na spotkaniach. Byli u nas też panowie z Fundacji Roberta Boscha.
Fundacja jest jedną z największych tego typu instytucji w Niemczech. Działa w Europie Środ-kowej, głównie w dziedzinach nauki, ochrony zdrowia, oświaty, kwestii społecznych. Od 1974 roku wspiera współpracę polsko-niemiecką. - Dzięki pomocy fundacji urządziliśmy nasz Klub, wyremon-towaliśmy pomieszczenia, kupiliśmy meble - wylicza Pani Kronikarz. Wszystko pamięta, bo jest w Klubie Aktywnego Seniora od początku, czyli od trzech lat. - Po śmierci męża było mi bardzo ciężko - wyznaje. - Potem zaczęłam przychodzić na zajęciach Klubu. Zbieramy się już do wyjścia. Z pokoju obok wygląda młody mężczyzna w koszuli w kartkę. - No, nie wiem jak dzisiaj będziemy ćwiczyć po tych pączkach - żartuje. - To nasz rehabilitant - wyjaśniają z zadowoleniem starsze panie.

15 lutego 2007 (Tłusty Czwartek)
budynek Domu Kultury, ul. Dolna Panny Marii 3, pokój 2

W małym pokoiku przypominającym przytulne biuro witają nas pani Danuta i pani Justyna, wolon-tariuszki Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Jesteśmy w Centrum Aktywizacji Seniorów, jednym z nie-licznych takich punktów w Polsce, funkcjonującym w Lublinie od 2002 roku. - Działamy na obszarze województwa, nie tylko w naszym mieście. Współ-pracujemy też z Warszawą, gdzie właśnie podej-mowane są próby, by stworzyć podobne miejsce - mówi pani Danuta. Pytam, na czym polega główna działalność Centrum. - Przede wszystkim udzielanie porad seniorom przez seniorów.
Dla wolontariuszy z Centrum to naturalna kon-tynuacja pracy zawodowej, sposób na wykorzystanie wiedzy, doświadczenia zbieranego przez wiele lat, aktywności w danej branży. Wśród 20 wolontariuszy są emerytowani sędziowie, lekarze, psychologowie. - Ja pracowałam w budownictwie i zajmuję się głównie kontaktowaniem interesantów z urzędami - tłumaczy pani Danuta. Starsi ludzie mają z tym kłopoty. Często nie wiedzą, do którego urzędu się zgłosić, jak wypełnić PIT, jak rozwiązać trudne sprawy mieszkaniowe. Konsultanci pomagają także załatwiać pobyty w sanatoriach, domach opieki społecznej i rozwiązywać problemy ze służbą zdrowia. Głównym zadaniem psychologów jest pomoc w sytuacji, gdy umiera ktoś bliski, najczęściej mąż. Są też zajęcia terapeutyczne dla alkoholików.
- Nasza praca nie polega na tym, żeby robić wszystko za ludzi. To jest Centrum Akty-wizacji Seniorów, więc pomagamy im, aby sami uczyli się, jak radzić sobie we współczesnym świecie - podkreśla pani Danuta. - Czasem ludzie potrzebują tylko, żeby ich wysłuchać - dodaje. - Zawsze słuchamy, co mają do powiedzenia, choć czasem zdarza się, że bardzo narzekają.

19 lutego 2007
Centrum Kongresowe Akademii Rolniczej, ul. Akademicka 15, hol przed wejściem do auli

Przycupnięte na schodach, przyglądamy się tłumowi zgromadzonemu w holu. Za nami dwóch studentów AR w sportowych bluzach z przejęciem rozmawia o tym, że podczas silnego orgazmu można umrzeć na zawał serca. Przekleństwa padają gęsto. Przed nami, w grupkach, eleganccy starsi panowie w krawatach i marynarkach oraz starsze panie w płaszczach i kapeluszach, umalowane. Patrzę na Monikę i czuję, że rozumiemy się bez słów. Seniorzy rozmawiają głośno, śmieją się, jakby nadal byli studentami. W pewnym sensie - nadal są. Za chwilę wejdziemy razem z nimi na wykład Lubelskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Lubelski UTW ma za sobą ponad 20 lat działalności. Powstał w 1985 roku z inicjatywy profesorów UMCS. Na początku liczył 200 słuchaczy, obecnie ich liczba oscyluje wokół 1000, ponad 80% stanowią kobiety, zazwyczaj 60-70 letnie. [Więcej o uniwersytecie można przeczytać pod adresem: www.utw.pl/utw_lublin.php. Są tu także adresy lubelskich klubów dla seniorów].
Jest już po godzinie 15 - wchodzimy na aulę. Kobieta przede mną schodzi ze schodów trzymając się ściany. Przydałoby się zainstalować poręcze. Wokół słyszymy szmer rozmów - sympatyczne, odprężone głosy. Widać, że słuchacze czują się tu jak u siebie. W tłumie odnajdujemy znajome twarze z Klubu Aktywnego Seniora na Bronowicach.
Temat dzisiejszego wykładu brzmi: „Wolontariat - po co i dla kogo?”. Prowadzi go pani dr Zofia Zaorska i pani Katarzyna Braun, szefowa Centrum Wolon-tariatu w Lublinie. Na początku słyszymy kilka ogłoszeń turystycznych. Seniorzy mają możliwość uczestnictwa w wycieczkach do Świnoujścia, Pragi, Włoch, po atrakcyjnych cenach. - Proszę państwa, czyli życie w Uniwersytecie wre, ciągle nowe inicjatywy! - uśmiecha się dr Zaorska i wspólnie z panią Katarzyną rozpoczyna wykład. Seniorzy słuchają z uwagą, niektórzy robią notatki. Zamyślone twarze, skupiony wzrok, głowy podparte rękami. Jest cicho. Tylko jedna kobieta dwa rzędy przed nami kartkuje Tele Tydzień, zatrzymując się na artykule pt. Gniew wulkanu. - Nie ma ograniczeń, do kiedy możemy być wolontariuszami - przekonuje pani Katarzyna. Pokazuje zdjęcia i opowiada historie o pozytywnych efektach współpracy seniorów z młodzieżą. Relacja młodego człowieka z osobą starszą przynosi wiele cennych doświadczeń obojgu.
- Chciałabym prosić moje dwie pomocnice: Halinę i Elę, żeby puściły po sali karteczki do rekrutacji wolontariuszy - mówi na koniec dr Zaorska. - Paniusie? - starsza kobieta zachęcająco podsuwa nam pod nos pudełko z małymi formularzami. Na każdym tytuł: „Zgłoszenie do wielopokoleniowego wolon-tariatu”. - Musimy nauczyć się pomagać sobie sami, poza rodziną, poza gronem przyjacielskim, bo w pewnym wieku nasi przyjaciele odchodzą. Ważne jest też, żeby pozyskać młodych do pomocy, mieć z nimi kontakt - podsumowuje pani Katarzyna.
Wychodzimy z wykładu podniesione na duchu. Przed nami jeszcze dużo czasu, ale dobrze jest wie-dzieć, że życie staruszki może być piękne, aktywne, zaskakujące...

Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy