Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 27 (6/2007)

Bookmark and Share

POMOC ROZWOJOWA

Magdalena Kawa (2007-11-15)

Strona 11
Więcej fotek w galerii
Krzysztof Gorczyca: Dzięki organizacjom działającym na rzecz praw człowieka dowiadujemy się, że trzy czwarte naszego globu znajduje się w sytuacji, której nie należy jej zazdrościć. Wiele społeczeństw jest dotkniętych przemocą związaną z konfliktami zbrojnymi, głodem, represjami, prześladowaniami ze względów religijnych. Pojawia się pytanie, jak przekroczyć bezradność jak nie zatrzymać się na wzruszeniu czyimś smutnym losem. Czy wystarczy obejrzeć w telewizji koncert Live 8 czy też można zrobić coś więcej?
Zaprosiliśmy osoby, które na co dzień działają na rzecz ubogiego Południa; zajmują się pomocą humanitarną i rozwojową, edukacją rozwojową.
Są to - Marcin Wojtalik z Instytutu Globalnej Odpowiedzialności, Aleksandra Antonowicz z Polskiej Zielonej Sieci i Magdalena Nagórska prowadząca portal Polska dla Darfuru.

Magdalena Nagórska: Prowadzę społeczną akcję na rzecz Darfuru. O Darfrurze, zachodniej prowincji Sudanu, gdzie piąty rok odbywa się ludobójstwo, w naszym kraju nikt nic nie mówił. Polska nie zabrała głosu na forum międzynarodowym, nie poparła żadnych wysiłków dyplomatycznych na rzecz skończenia tego konfliktu. W związku z tym postanowiłam, że nie można dłużej milczeć. Założyłam stronę, zaczęłam zbierać materiały, akcja bardzo się rozwinęła, jeżdżę z odczytami po całej Polsce, wyświetlam film o Darfurze, zbieram podpisy pod petycją do Prezydenta, żeby Polska włączyła się w akcję pomocy humanitarnej, a potem rozwojowej. Są małe szanse na pokój, ale ja mam nadzieję, że ten pokój w końcu zapanuje i wtedy Darfur trzeba będzie odbudować od początku. Polskę naprawdę na to stać.

Aleksandra Antonowicz: Pracuję w organizacji Polska Zielona Sieć, jednym z programów tej organizacji jest Akcja dla Globalnego Południa. Ten program ma trzy komponenty, jednym z nich jest współpraca z ubogimi krajami, w tym momencie współpracujemy z naszymi partnerami w Ghanie i na Białorusi (pomimo tego, że Białoruś być może nie jest krajem rozwijającym się i potrzebującym humanitarnej, czy może nawet rozwojowej pomocy). Drugim komponentem naszego programu jest monitorowanie polskiej polityki pomocowej, co tak naprawdę sprowadza się do współpracy z innymi organizacjami pozarządowymi, patrzenie na to, jak nasz rząd planuje pomoc rozwojową, jakie ma strategie i jak wydatkuje pieniądze, które są co roku przeznaczane na ten cel. Podejmujemy też próby współdziałania, prowadzenia dialogu z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, z politykami, którzy podejmują decyzje, także w naszym imieniu na temat tego, jak nasze pieniądze są wydatkowane. Trzeci komponent to edukacja i informacja. Staramy się promować ideę współpracy pomiędzy państwami w zakresie zrównoważonego rozwoju i organizujemy różne wydarzenia; wystawy, stronę internetową www.globalnepoludnie.pl, gdzie staramy się pokazywać wszystko o czym wiemy co dzieje się w Polsce i ma związek z globalnymi problemami.

Marcin Wojtalik: Jestem jednym z twórców Instytutu Globalnej Odpowiedzialności.
Założyliśmy go ponieważ zobaczyliśmy, że w Polsce o dwóch rzeczach zdecydowanie za mało się mówi. Po pierwsze o tym, jaka jest jakość polskiej pomocy, co to znaczy, że pomagamy innym krajom, czy to robimy rzeczywiście tak jak powinniśmy, czy nie jest niespójna z tym, co jest głośno deklarowane. Po drugie zwracamy uwagę na naszą odpowie-dzialność jako Polaków, za sprawy, które się dzieją na całym świecie. Część z Państwa może słyszała coś na temat umów o partnerstwie gospodarczym pomiędzy Unią Europejską, a krajami Afryki Karaibów i Pacyfiku. To są umowy ekonomiczne, ale powiązane również z umowami na temat pomocy, które tak naprawdę potęgują dominację Europy nad krajami Afryki Karaibów i Pacyfiku i nie przyczyniają się do rozwoju tych krajów tylko wręcz mogą pogrążyć je w dużym kryzysie. Takie rzeczy nagłaśniamy w Polsce, mówimy jak wyglądają mechanizmy, które się kryją za takimi problemami i staramy się tworzyć ekspertyzy, po to, żeby to co mówimy miało solidne uzasadnienie w badaniach i różnych raportach, do których też się przyczyniamy.

KG: Mówicie o polskiej pomocy humanitarnej, rozwojowej. Natomiast, może to kwestia ostatnich trzech tygodni, kiedy byliśmy w dosyć specyficznym okresie kampanii wyborczej, jeżeli chodzi o rzeczywistość pokazywaną w mediach to pojawił się, taki zbiorowy stan umysłowy - wszyscy młodzi ludzie już wyjechali do Irlandii, bo nie mają tutaj pracy, jest gigantyczne bezrobocie, recesja, szpitale będą zamykane, albo prywatyzowane, jest nędza, Lubelszczyzna jest jednym z najbiedniejszych regionów Unii Europejskiej. Czy w tej sytuacji ma sens mówienie do polskiego społeczeństwa, że powinniśmy zaktywizować się w dopingowaniu polskiego rządu w dziedzinie pomocy dla krajów Trzeciego Świata? Czy w swojej pracy nie spotykacie się z takim zgrzytem? Jakimi argumentami można operować, żeby rozmawiając ze stroną rządową, czy ze społeczeństwem, przekonać o takiej konieczności - skoro u nas jest tak źle, to dlaczego mamy dawać pieniądze na pomoc, która i tak zostanie gdzieś tam zmarnowana, albo nic nie da?

MN: Może nie jest aż tak źle, bo Polska nie jest aż tak biednym krajem, żeby nie mogła włączyć się do pomocy. Chodzi oczywiście o to, żeby władza uznawała naszą odpowiedzialność, tak jak inne państwa Globalnej Północy. Polska ma obowiązek to robić.

AA: Zawsze staram się stawiać sobie pytanie, czy wiem o konkretnych efektach, choćby organizacji pozarządowych, które mają przełożenie na jakość życia konkretnych społeczności w danych regionach, czy to było warte. Czy warte było, żeby Polska Akacja Humanitarna wybudowała osiem studni w Sudanie i z każdej z tych studni codziennie korzystało dwadzieścia pięć tysięcy osób i miało dostęp, być może pierwszy raz w życiu, do wody zdatnej do picia? Czy to miało sens? Polska cały czas rocznie wydaje ułamek procenta na pomoc rozwojową w stosunku do środków, które wydaje na wewnętrzne cele społeczne. To nie jest tak, że ten miliard złotych jaki Polska wydała w 2006 roku na pomoc rozwojową mógł doprowadzić do dużo większego wzrostu gospodarczego w Polsce. Powinniśmy na to spojrzeć z innej strony. Jeżeli jesteśmy świadomi tego jakie są problemy i jeżeli uważamy, że wszyscy ludzie mają równe prawa, mówię tu także o prawach trzeciej generacji, czyli prawo do rozwoju, pokoju, edukacji, to chyba nie mamy dylematu czy powinniśmy pomagać czy nie. Polska podpisując wszelkie konwencje w tym zakresie ma przeświadczenie o konieczności pomocy.

MW: Na pytanie czy nas stać, każdy z nas może trochę inaczej odpowiedzieć. Odpowiedź zależy od tego, jak każdy z nas ocenia swoją zasobność. Proponuję taką odpowiedź: Polska jest jednym z najbogatszych krajów świata; na sto siedemdziesiąt kilka krajów świata Polska zajmuje trzydzieste siódme miejsce w rankingu mierzonym według wskaźnika rozwoju ludzkiego. Jeżeli weźmiemy to pod uwagę to odpowiemy, że tak - stać nas na to. Oddzieliłbym odpowiedź na pytanie, czy stać nas na pomoc humanitarną i rozwojową, bo tutaj trochę inne mogą być motywacje.
Czy stać nas na pomoc humanitarną? To pytanie sprowadza się to tego, że jeżeli widzę, że mogę uratować komuś życie lub zdrowie czy zadaję sobie pytanie czy mnie na to stać, czy ja to zrobię? Jeśli widzę, że na ulicy ktoś umiera czy ktoś jest w bardzo tragicznej sytuacji to czy zadaję sobie pytanie czy mnie na to stać? Jeżeli mam choć trochę ludzkich odruchów to nie pytam się czy stać mnie na to, tylko po prostu to robię, ponieważ to jest sytuacja wyjątkowa. I pomoc humanitarna polega właśnie na niesieniu pomocy w sytuacjach wyjątkowych, tam gdzie w grę wchodzi ludzkie życie, w sytuacjach klęsk żywiołowych, konfliktów zbrojnych. Zadawanie pytania czy mnie na to stać byłoby po prostu czymś nieludzkim.
Druga kwestia dotyczy pomocy rozwojowej, czyli takiej, która umożliwi ubogim krajom rozwój i umożliwi wykorzystywanie swoich możliwości i potencjału. To pytanie można sformułować inaczej - czy myślę krótkowzrocznie czy długofalowo. Jeżeli krótkowzrocznie to pomoc rozwojowa jest czymś niepotrzebnym, a nawet i groźnym, bo przecież ten inny może być moim konkurentem i jeżeli ja mu zacznę pomagać to może to się obrócić przeciwko mnie. Natomiast jeżeli zdamy sobie sprawę, że wiele problemów światowych znajduje swoje źródło w dramatycznej dysproporcji pomiędzy tym jak żyje garstka najbogatszych (na przykład Polaków), a większość świata - wtedy odpowiemy sobie na to pytanie: tak, chcemy, żeby świat był bardziej zrównoważony. Takie problemy jak zmiana klimatu, łamanie praw człowieka, handel bronią, skrajne ubóstwo, to problemy, które wynikają ze źle skonstruowanej współpracy pomiędzy krajami.

KG: Czy można wybierać pomiędzy pomocą humanitarną a rozwojową, czy można mówić, że jedna jest bardziej potrzebna od drugiej? Czy wyrywając złotówkę obywatelowi powinniśmy przeznaczyć ją tylko na jedną z form pomocy?

MW: Jeżeli mówimy o złotówce wyrwanej obywatelowi na pomoc rozwojową czy humanitarną to wcale nie jest to złotówka wyrwana. Po pierwsze, badania z grudnia z ubiegłego roku pokazały, że 75 procent Polaków powiedziało, że należy pomagać krajom ubogim z polskiego budżetu. Skoro trzy czwarte Polaków się z tym zgadza, nie jest to wyrywanie. Do tego to nie jest złotówka, w zeszłym roku były to 922 miliony. To jest skromna część naszego budżetu, dokładnie 0,09 % Produktu Krajowego Brutto. To bardzo mała część tego, co na pomoc rozwojową wydają kraje Europy Zachodniej.

AA: Jeżeli chodzi o pracę organizacji pozarządowych, bo to one mogę prosić ludzi o wsparcie, to nie ma potrzeby wybierać. Każdy wie w czym się specjalizuje. Dla przykładu Polska Zielona Sieć, która nie ma doświadczenia w pomocy humanitarnej nie byłaby w stanie prowadzić w tym momencie efektywnie pomocy humanitarnej. Czy można natomiast zastanawiać się nad przewagą pomocy humanitarnej nad rozwojową bądź odwrotnie? Moralnie jest to trudne do rozstrzygnięcia. Dla przykładu Ghana jest jednym z krajów, do którego skierowana jest polska pomoc rozwojowa. Nie potrzeba tam już pomocy humanitarnej, ale bez pomocy rozwojowej ten kraj nie będzie mógł w przyszłości samodzielnie funkcjonować i uniezależnić się od pomocy z zewnątrz. Trudno rozstrzygnąć czy zakończyć już pomoc w tym państwie, bo inne bardziej potrzebują pomocy.

MW: W kwestii pomocy krajom najuboższym należy skupić się nie tylko na pomocy, ale i na tym, by tym krajom nie szkodzić. Dla przykładu handel bronią z krajami ogarniętymi konfliktami, które są znane z łamania praw człowieka, jest ewidentnym szkodzeniem nie tylko ze względu na to, że przedłuża się te konflikty, ale również dlatego, że jest to rabunek tych krajów. Światowa pomoc rozwojowa wynosi niewiele ponad sto miliardów dolarów, podczas gdy handel bronią to jest ponad tysiąc miliardów, i to ma o wiele większy wpływ niż samo pomaganie. Kolejny przykład to reguły handlu, które powodują dewastację gospodarek. Rozmawiałem z pasterzami w północno - zachodniej prowincji w Kamerunie, którzy mają swoje krowy i chcą sprzedawać mleko na lokalnym rynku. Od kilku lat jest im coraz trudniej dlatego, że w miasteczku o wiele tańsze jest mleko w proszku sprowadzane z Europy. Pasterze tracą możliwość samodzielnego utrzymania się i źródło dochodów, które mieli od wielu pokoleń.

MN: Bardzo często lubimy udzielać pomoc roz-wojową, humanitarną w celu zaspokojenia własnego sumienia, nie wiedząc, co tak naprawdę jest danemu krajowi potrzebne, w jakim kierunku powinien ich rozwój pójść, żeby nie zniszczyć ich tradycji, kultury. Posyłamy tanie mleko do Afryki i jesteśmy zachwyceni, że karmimy Afrykę nie patrząc, że coś niszczymy przy okazji. Zmiana mentalności w tym obszarze jest bardzo potrzebna.

KG: Jak ja mogę przełamać tę bezsilność? Jak nasze codzienne zakupy - zawartość naszego koszyka przenosi się na los Globalnego Południa?

AA: Kupowanie i używanie produktów „sprawie-dliwego handlu” jest jedną z możliwości, by przyczynić się do sprawiedliwej współpracy naszego społeczeństwa z konkretnymi społecznościami. Innym sposobem jest odpowiedzialna turystyka. Jeżeli jedziemy do tak zwanych krajów egzotycznych, to w większości są to kraje rozwijające się. Wtedy warto być odpowiedzialnym turystą i na przykład wybierać lokalne miejsce noclegu.
„Sprawiedliwy handel” to nazwa, którą oznacza się produkty, posiadające odpowiednie certyfikaty organizacji, które gwarantują nam, że przy powstaniu tego produktu zostały spełnione konkretne warunki. W skrócie chodzi o to, że są to produkty wartościowe, wytwórcy tych produktów dostali za to godziwą zapłatę. Możliwe jest to dzięki temu, że taki sposób produkcji omija długi łańcuch pośredników.

MN: W Polsce jest mnóstwo sklepów „wszystko za 2,5”. Jeżeli komplet nożyczek kosztuje 2,5 zł to ile dostał robotnik za zrobienie tych nożyczek? Ciesząc się, z tego, że można sobie coś kupić za 2,5 pomyślmy o tym, w jak niewolniczych warunkach ktoś musiał wykonywać ten produkt.

KG: Co można zrobić wiedząc, że gdzieś jest kata-strofa humanitarna, wojna?

MN: Sami politycy najprawdopodobniej nie zrobiliby nic, gdyby nie nacisk społeczny. Na swojej stronie internetowej (www.darfur.pl) napisałam, co każdy z nas może zrobić, aby wytworzyć taki nacisk społeczny, a także co można zrobić bez wydawania wielkich funduszy, bez aktywności. To presja społeczna doprowadziła do tego, że zaczęto mówić o Darfurze. W Stanach Zjednoczonych kampania społeczna spowodowała, że firmy, które współpracują z Sudanem wycofują się z tego. Ponieważ polski parlament nie zabrał głosu w sprawie Darfuru proponuję napisać pismo do swojego lokalnego posła, podpisać petycję do polskich władz, by dostali tyle lisów, żeby nie mogli przejść obok tego obojętnie.
MW: Na pytanie co robić, zaproponowałbym trzy kroki. Po pierwsze - wiedzieć. Bez wiedzy, poznania faktów, zrozumienia mechanizmów tak naprawdę nic sensownego nie możemy zrobić, bo nasze działania będą pod wpływem chwilowego impulsu, znajomych, mody. To nie są solidne podstawy, żeby coś naprawdę zmienić.
Po drugie popatrzeć krytycznie na siebie - jaki ja mam wpływ na te sprawy, jaki do wpływ wywieram, jeśli z jednej strony działam społecznie na rzecz jakiejś sprawy, a z drugiej strony kupuję napój gazowany znanego koncernu międzynarodowego? czy moje działania nie przeczą sobie? Po trzecie, aktywność. Głos społeczeństwa obywatelskiego może naprawdę wiele zdziałać.

KG: Zbliżając się do jakiegoś podsumowania - chcąc pomagać powinniśmy wiedzieć, szukać informacji na te tematy. Drugą propozycją jest włączenie się choćby w te działania, które dla nas przygotują ci, którzy się tym zajmują, czyli np. organizacje działające w poszczególnych tematach i uwierzyć, że te działania dzięki nam mają skutek, żeby nie lekceważyć kolejnych maili, które dostajemy od organizacji i automatycznie je usuwamy, poświęcić pół minuty na podpisanie petycji, jakiś drobny krok, który powielony przez innych przyniesie skutek. Trzeci krok to konsekwentne działanie.

AA: Mówiąc o odpowiedzialnych zakupach warto zapoznać się z publikacją wydaną przez Polską Zieloną Sieć „Dobre zakupy”. Nie ma tam konkretnych nakazów jakie produkty jakich firm kupować, ale można sobie wyrobić pogląd na to, w jaki sposób różne firmy w danych dziedzinach się zachowują, tam są różne wskaźniki pod kątem których wybrane koncerny były oceniane. Jest ona w całości dostępna w internecie (www.zielonasiec.pl/ pliki/publikacja/24_dobreazakupy.pdf - wydanie z 2006 roku).

KG: Sprowadzając to do kilku zasad. Po pierwsze, kiedy mówimy o produktach importowanych, typu kawa, herbata, kakao, banany - wtedy wybierajmy produkty sprawiedliwego handlu. Jeżeli możemy kupić coś, co powstało lokalnie to warto wybrać ten produkt. Kupujmy żywność wyprodukowaną metodami ekologicznymi, nie kupujmy produktów, które powstały w krajach, gdzie w rażący sposób łamane są prawa człowieka. Liderem w takim postępowaniu jest Chińska Republika Ludowa. Taki bojkot nie jest łatwy. Te produkty są bardzo tanie m.in. dlatego, że jest na to popyt. Wybierajmy kosmetyki nie testowane na zwierzętach.

Pytanie z sali: Dlaczego pomimo wieloletniej pomocy humanitarnej prowadzonej przez bogate kraje Północy na świecie wciąż panuje głód?

MW: Źródło głodu nie leży w katastrofach naturalnych czy w konfliktach zbrojnych, choć oczywiście zdarzają się przypadki, że powodem śmierci ludzi jest fizyczny brak dostępu do żywności. W zdecydowanej większości przypadków istota głodu polega na tym, że brakuje bezpieczeństwa żywnościowego. To znaczy ludzi, którzy są na jakimś terenie objętym głodem po prostu nie stać na kupienie jedzenia, a sami nie są w stanie go wytworzyć. Dlaczego wciąż jest głód? Bo w dalszym ciągu jest grupa ludzi, która nie ma stabilnych źródeł dochodu, przyczyną tego może być dumping ze strony krajów wysoko rozwiniętych . Zwalczenie głodu polega tak naprawdę na zapewnieniu stabilnych źródeł utrzymania, czyli tak zwanego bezpieczeństwa żywnościowego dla wszystkich ludzi na świecie.

Strony internetowe: www.igo.org.pl, www.globalnepoludnie.pl, www.darfur.pl.


Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy