Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 35 (8/2008)

Bookmark and Share

PRZEBUDZENIE

Maciej Topolski (2008-09-05)

Przebudzenie
Więcej fotek w galerii
(Pamiętam) miałem nieświadomą narkozę, zaraz po wstrzyknięciu zachowywałem się jak głupek i też odliczałem od tyłu: dziesięć, dziewięć, osiem...

Samo wprowadzenie, wyjaśnienie głównego zjawiska mrozi krew, zatrzymuje ją w żyłach i zapowiada ciekawe przedstawienie. Skrótem: podają ci narkozę i nie zasypiasz. Czujesz, jak grzebią ci w ciele, masz rurkę głęboko w przełyku, piecze i dławi jak cholera, to znaczy jak nic innego. Nie możesz krzyczeć, płakać, nawet poruszyć palcem, możesz za to myśleć, słuchać i oddychać. Nie widzisz, ale wiesz, że wymieniają twoje serce - teraz, w świadomej narkozie.

Clay, dwudziestodwulatek, milioner-spadkobierca, jest jednym z trzydziestu tysięcy pacjentów, których corocznie dosięga ten fenomen, na jego szczęście (plus moje skrzywienie) i zgubę debiutującego reżysera Joby’ego Harold’a. Skojarzenia z wybitnym Motylem i skafandrem to pewniak. Niemożność porozumienia się ze światem była dramatem redaktora "ELLE" i takim też się stała na ekranie, nabierając nie przy okazji cech dzieła. A z Przebudzeniem idziemy w rejony thrillerów i zmarnowanych pomysłów. Nie odnajdujemy ratunku w pięknej Jessice Albie (tu westchnienia ze strony mężczyzn; są sceny, są...), ani nawet Hayden’ie Christensen’ie (kobiety będą urzeczone; sama buzia wystarczy po temu). Prócz urody nie prezentują sobą nic specjalnego, tak jak reszta kamiennych aktorów. Scenarzysta sięga po przyprawiające o zdziwienie i "że też tego nie zobaczyłem!" chwyty, które wypadają mało sugestywnie. Całość ładnie się ze sobą łączy, choć pozostaje wrażenie naciągania, które bliskie jest wszelakim dreszczowcom, takim właśnie jak ten film.

Strona 18
Więcej fotek w galerii
Wreszcie trafia się dawca. Clay poddaje się zaufaniu przyjaciela (drugorzędny lekarz) i transplantacji serca. Wcześniej ukrywa przed matką, wdową po seniorze Claytonie, narzeczeństwo z Sam (tu Alba - wdzięki i uśmiechy, tyle potrzeba do wpisania w Google). Pośpiesznie i bez błogosławieństwa żeni się z nią, by po chwili nieprzytomnie rozebrać. Będąc trzeźwym a bezwładnym podczas rozrywania klatki piersiowej i całej gamy zastrzyków, odkrywa przemyślany i długo przygotowywany plan przejęcia bajecznego majątku. Wychodzi (dosłownie) z siebie. W ten sposób krezus przygląda się przeszłości i układowi, i jedynej prawdzie reprezentowanej przez godną zaufania i życia matkę. Ta część filmu wypada zarazem dobrze i bardzo źle. Bo gdyby w tej metafizyce reżyser ograniczył się do reagowania i emocji, a nie ckliwego uświadamiania sobie i słuchania, jak to czy tamto działo się naprawdę, byłoby niechybnie lepiej, na czwórkę. A jeśli jeszcze komuś mało to po drodze wyskakuje rycerz z konopi, ostrzejszym skalpelem przecina bogatego pacjenta i... By zobaczyć ciąg dalszy i dostać igłą za kilkanaście złotych udajecie się do kina, tam trzymają was przez półtorej godziny pod kroplówką, po czym puszczają na obiad, bo akurat pora.

...do jedenastu godzin w zimnej i niebieskiej sali operacyjnej. Później się obudziłem i schudłem czternaście kilogramów.

Przebudzenie, reż. Joby Harold, scen. Joby Harold, zdj. Russell Carpenter, muz. Samuel Sim. USA, 2007.



Komentarze

Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy