Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 36 (9/2008)

Bookmark and Share

JEDNAK TEN LUBLIN JEST FAJNY

Joanna Stachyra, Alicja Kawka (2008-09-10)

Strona 10
Więcej fotek w galerii
O Magicznym Lublinie, agencjach towarzyskich na Starym Mieście, Sybinie 2007 i Lublinie 2016 z Elizą Szymaniak rozmawiają Alicja Kawka i Joanna Stachyra.

Na początek może powiesz nam kilka słów o sobie.
Nazywam się Eliza Szymaniak, kończę filozofię na KULu. Jestem licencjonowaną przewodniczką po Lublinie, z dodatkowymi uprawnieniami na Majdanek i Zamek oraz jestem pilotką wycieczek. A oprócz tego prowadzę blog Magiczny Lublin [www.magiczny-lublin.pl - red].

Jak to się stało, że robisz tego bloga?
Ciężko powiedzieć, co było głównym impulsem do jego powstania. Często w sieci szukałam różnych informacji o Lublinie, bo pracując jako przewodnik cały czas trzeba czytać i utrwalać swój warsztat. No i nie było takiego miejsca, gdzie takie informacje byłyby zebrane, fajnie opisane zabytki. Co najwyżej trafiałam na lakoniczne zdania, często nieprawdziwe, na przykład Wieża Trynitarska była określana jako brama, co jest nieprawdą. Nie znajdowałam tego, czego szukałam, więc pomyślałam, że przydałby się taki opis. Zwłaszcza, że wiem, że ludzie, którzy po mnie robili kurs przewodnika też szukali informacji i również nie mogli ich znaleźć. Chciałam zebrać moją wiedzę w jedno miejsce.

Jesteś głównodowodzącą tego bloga? Robisz go sama?
Tak. Czasami zdarzy się, że ktoś napisze jakieś teksty, zaproponuje temat. Na przykład o sportowcach, o których ja za dużo nie mam pojęcia, bo sportem akurat się nie interesuję. I kiedy trafi się jakiś pasjonat i podeśle mi tekścik, wtedy publikuję. Ale większość tekstów piszę sama.

Robisz to w wolnym czasie? Bo na co dzień robisz coś innego? Studiujesz, pracujesz?
W tej chwili, w sezonie, pilotuję wycieczki i oprowadzam różne grupy po Lublinie, a bloga robię w wolnym czasie.

Jak można by określić tę działalność?
Hobbistyczna, ale jednak mi pomaga - przed niektórymi wycieczkami uczę się z tego bloga. Po prostu to taki mój notatnik, kompendium wiedzy.
Eliza Szymaniak
Fot. Alicja Kawka
Więcej fotek w galerii

A dlaczego nazywa się Magiczny Lublin?
Oznacza jaki jest dla mnie Lublin. To miasto wyjątkowe, miasto niezwykłe, w którym dzieje się bardzo wiele niezwykłych rzeczy. I chciałam te rzeczy pokazywać. Nie w takim ścisłym opisie, daty powstania, historia, tylko aspekty wyjątkowości, dlaczego ten zabytek jest fajniejszy od innego, i co w nim jest wyjątkowego, właśnie magicznego. 

A mieszkasz w Lublinie?
Nie. Pod Lublinem.

Skąd zainteresowanie tym miastem?
Mieszkam 25 km od Lublina, więc zawsze jak jakieś większe zakupy to wiadomo - Lublin. Liceum było w Łęcznej, ale już studia w Lublinie, wtedy mieszkałam na stancji i od tego się zaczęło. W pewien sposób wychowałam się tu i utożsamiam się z tym miastem, to jest moje miasto. Zawsze jak gdzieś podaję i słyszę pytanie, skąd jestem, odpowiadam "Lublin", a nie "okolice Lublina".
Natomiast to, że zostałam przewodniczką to przypadek. Byłam kiedyś na mszy u dominikanów i tam pojawiło się ogłoszenie, że robią kursy na przewodników po bazylice. Poszłam z ciekawości, zapisałam się na kurs, a potem zaczęłam oprowadzać po bazylice dominikanów. Spodobało mi się oprowadzanie i stwierdziłam, a nuż zrobię sobie kurs po całym Lublinie.
Oprowadzam w tej chwili po całym mieście i bardzo mi się to podoba. Lubię tę zmianę nastawienia ludzi, zmianę spojrzenia na Lublin. "Co tu może być? Takie beznadziejne miasto...". A tu nagle stwierdzają - "Wow! Jednak ten Lublin jest fajny".

Dużo czasu poświęcasz na redagowanie bloga?
W tej chwili już mało. Powiedzmy, że ostatni wpis jest z ubiegłego miesiąca, bo zaczął się sezon wakacyjny, zaczęłam jeździć z wycieczkami do Rumunii i po prostu nie mam kiedy przysiąść. Ale normalnie to starałam się raz na tydzień jakiś wpis umieścić. W zależności od tematyki, czasami trzeba było naprawdę poszukać po książkach, poczytać o historii. Czasem napisanie artykułu zajmowało 5 godzin, a czasem w pół godzinki już z całą oprawą, ze zdjęciami.

Jest jakieś ukierunkowanie tematyczne? Jest zakładka legendy, od razu skojarzyło mi się - Magiczny Lublin i legendy. Czy to właśnie w tym kierunku ma iść blog? Czy ma być stricte informacyjny?
Różnie. Wśród kategorii jest kategoria "refleksyjnie", czyli moje przemyślenia na różne tematy, np. jak zaczęłam oprowadzać czy o śmierci ojca Krąpca. A poza tym bardziej informacyjne działy: "zabytki", "aktualności", "legendy".

W aktualnościach raczej imprezy kulturalne?
Tak. Ale trzeba robić dużą selekcję, bo w tej chwili mógłby to być wyłącznie informacyjny blog i naprawdę codziennie mogłabym coś o jakiejś imprezie pisać.

Na czym się koncentrujesz? Jakie są kryteria wyboru?
Co mi się najbardziej spodoba. Subiektywnie, nie ukrywam tego. W końcu to jest blog.

A fotografie? Ty robisz, czy ktoś ci robi, przesyła?
Mam znajomego fotografa, który robi zdjęcia i dba też o stronę techniczną.

Masz jakieś dane o użytkownikach bloga? Na przykład jak dużo ludzi go odwiedza?
Tak. Są statystyki. Żebym nie zakłamała, od 600 do 1000 unikalnych użytkowników dziennie. Bardzo dużo wejść jest na pozycję "Mapa Lublina", a później dopiero z mapy jest wejście na artykuły.

Czy oprócz tego, że ta strona jest nieźle wypozycjonowana, jeszcze ją jakoś promowałaś? Jak to się stało, że ma tylu użytkowników?
Dużo dała na początku współpraca z LubForum.pl. To forum, które założyli mieszkańcy Lublina, a właściwie chłopak z Tomaszowa Lubelskiego, który tutaj studiował i stwierdził, że właśnie nie ma fajnego forum, gdzie można by było porozmawiać o Lublinie. Nawiązałam z nim współpracę na zasadzie, że wyłączyłam możliwość komentowania postów u mnie, ale dawałam tematy na LubForum o tym, że się pojawił nowy post i dyskusje można było toczyć już tam. I to się sprawdzało, bo za każdym razem, gdy ktoś kto widział, że nowy post się na Magicznym pojawił, wtedy zaczynał to czytać. I właściwie była to jedyna reklama. Jak wchodzę w statystyki to widać, że na różnych forach pojawiają się linki do różnych tematów. Kiedy napisałam artykuł o Perle, momentalnie na forach Motoru Lublin pojawiły się komentarze. (śmiech) Poza tym na Wikipedii zaczęły się pojawiać linki do Magicznego, jako źródła informacji. Pierwsze wejście z Wikipedii było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. W dziale "turystyka" na lublin.gazeta.pl też pojawił się link do mojego bloga.

A śledzisz inne portale czy blogi lubelskie dotyczące kultury?
Śledzę, choć głównie Lublin2016. Staram się nie dublować informacji. Jeśli widzę, że wszędzie na jakiś temat każdy się rozpisuje to daję sobie spokój, wolę znaleźć jakąś ciekawostkę, która jest związana z tym, co się dzieje, ale pod innym kątem.

Oprócz prowadzenia bloga oprowadzasz również po Lublinie. Od jak dawna?
Od trzech lat.

Jakie grupy oprowadzasz?
Głównie szkolne, przyjezdne. Aczkolwiek zdarzają się i dorośli. Zwłaszcza kiedy organizowane są firmowe przyjazdy do Lublina, jakieś konferencje, wtedy przy okazji zamawiają przewodnika.

Coś Cię zaskoczyło podczas takiego oprowadzania?
Jest anegdotka związana z kamieniem nieszczęść, którą zawsze opowiadam i raz taki chłopaczek z gimnazjum, co to wie wszystko najlepiej o świecie, stwierdził, że legenda o kamieniu nieszczęść to głupoty, zaczął skakać po nim, i w tym momencie wypadł mu aparat i się rozbił. I wielkie zdziwienie. Kamień jednak przynosi pecha.

Zauważyliśmy, że w Lublinie jest coraz więcej turystów.
Tak, to prawda. Lublin coraz bardziej zaczyna się promować. Ciągle jest dużo minusów. Brakuje na przykład taniej bazy noclegowej, dzięki której wycieczki mogłyby być bezpośrednio do Lublina, a nie do Zamościa z przystankiem w Lublinie. Gdyby były tanie noclegi, wtedy można by było przytrzymać turystów dwa dni w Lublinie, a tak wpadają tylko na 4 godzinki i jadą dalej.

I przez te 4 godzinki co zazwyczaj mogą zobaczyć? Jak mniej więcej wygląda trasa?
Wiadomo, każdy ma swoje życzenia, nasz klient nasz pan, ale zazwyczaj zaczynam na Zamku. Zamek, Brama Grodzka, Plac po Farze, Bazylika Dominikanów, Wieża Trynitarska, Katedra, Brama Krakowska i powrót na Rynek, Trybunał i właściwie w tym momencie czas się kończy. Jeśli ktoś ma ochotę na więcej, dochodzimy do Placu Litewskiego na przykład.

I tu są uwzględniane te życzenia?
Tak. Gdzie chcemy wejść, wiadomo Skarbiec albo Wieża Trynitarska albo Kaplica św. Trójcy. Co kto chce.

A czy zdarzył się ktoś kto miał bardziej nietypowe życzenie? Chciałby pójść w takie miejsce, które nie jest w tym kanonie? Czy pytają się o specyfikę Lublina, nie tylko od strony historii?
O wielokulturowość. To wtedy idziemy na przykład na  cmentarz żydowski. Trzeba wcześniej uzgodnić to z panem, który się nim opiekuje, że jest chętna grupa. Czasami idzemy do Jesziwy. Wtedy trzeba zrobić specjalną rezerwację. Nie wszyscy wiedzą o Muzeum Apteki, które jest fajne i w dodatku do zwiedzania za darmo. W sumie mało które grupy o tym wiedzą, więc jeśli widzę, że z jakiegoś powodu czasu mi zostaje, to idziemy jeszcze tam.

Oprowadzałaś jakieś grupy zagraniczne?
Raz miałam dorosłe osoby ze Szwecji.

Czy było coś wyjątkowego w tym spotkaniu. Czy oni byli czymś zdziwieni?
Tak. Bardzo się dziwili, kiedy u Dominikanów opowiadałam im o relikwiach drzewa krzyża świętego. Gdy skończyłam całą opowieść, jeden pan spojrzał na mnie i zapytał: And do you believe that?

A Lublinianie, których oprowadzasz?
Mieszkańcy Lublina nie znają Lublina, kiedy robimy jakieś projekty z gimnazjum, np. oprowadzamy szlakiem Łokietka, na początku jest wielkie oburzenie "a po co ja mam zwiedzać Lublin, przecież ja znam Lublin", a potem jest wielkie zdziwienie, że coś takiego w Lublinie jest. Samo wejście na Wieżę Trynitarską i jeszcze powiedzmy Muzeum Wsi Lubelskiej przyciąga, bo tam można sobie pochodzić. Natomiast po Starym Mieście nie robi się rodzinnego spaceru np. w niedzielę po południu.

Jakie jest Twoje ulubione miejsce w Lublinie?
Mam sentyment do Dominikanów. Chyba ze względu na to, że tam zaczynałam i o tym, miejscu mam największą wiedzę, mogę godzinami o Bazylice opowiadać. Lubię Plac po Farze. Zawsze w jednej z "bocznych kaplic" siadamy z grupą na murku, bo tam fajnie się opowiada i można nawiązać z turystami dobry kontakt.

A kiedy grupa jest młodsza, wtedy masz jakieś specjalne chwyty, żeby ich zainteresować?
Tak. Wtedy głównie legendy opowiadam. Legend jest dużo i o legendach można ciekawie mówić. Dorosłych czasem oprowadzam szlakiem agencji towarzyskich.

To znaczy?
Na samym Starym Mieście są cztery czy trzy takie miejsca, gdzie były znane domy publiczne. Gdy o tym opowiadam, też jest duże zainteresowanie.

A gdzie były te domy publiczne?
Chociażby Dom Złotnika. Tam był kiedyś fresk z piękną Złotniczanką. Dlatego są dwie pary drzwi w tej kamienicy, z jednej i z drugiej strony domu - ona jednymi drzwiami wpuszczała klientów, a drugimi wypuszczała. Dzięki temu panowie się nigdy ze sobą nie spotykali, nie było zagrożenia, że się dowie jeden o drugim. Na ulicy Rybnej 7 był dom publiczny, gdzie szefem był kat miejski, więc każdy z respektem podchodził do tego, bo kata się każdy bał.

Ile lat będziesz mieć w 2016 roku?
Hmm, za ile to będzie? Za osiem lat, czyli 33 lata. Wow, jak to dziwnie brzmi.

Jakbyś oceniała nasze szanse Lublina na tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 roku.  
Ciężko mi porównać, gdyż nie widziałam innych miast, które się o ten tytuł ubiegają. Może gdybym mogła pojechać do Torunia, Łodzi i po prostu porównać jak to tam wygląda, wtedy byłoby łatwiej o jakichkolwiek szansach mówić. Ale bardzo dużo się zmieniło na plus. Naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem. Tylko... ostatnio w Teleekspresie była informacja, że w Łodzi w jakimś autobusie miejskim będą pokazywane zdjęcia ze starej Łodzi. Ot, taka ciekawostka, która poszła na całą Polskę. Dużo czasu to nie zajęło, a jednak komuś w świadomości zapadło, że w Łodzi coś się dzieje, a o Lublinie w ogólnopolskich mediach cicho. Wydaje mi się, że faktycznie regionalna reklama jest dobra, ale nie chodzi o to, żeby Lublin reklamować wśród Lublinian, tylko wśród osób spoza Lublina.

Jak mówisz, że dużo się zmieniło, to masz na myśli wygląd miasta, ilość imprez kulturalnych, ich jakość?
Imprezy na pewno. Wygląd też. Poza tym mam wrażenie, że odrobinę zmieniła się mentalność ludzi. Już zaczynają chcieć coś robić, pojawiają się różne akcje, młodzi już nie czekają na to, że ktoś nam coś zaproponuje i wtedy weźmiemy w tym udział, tylko zaczynają sami robić to co chcą, np. ten film z deskorolkowcami. Tylko minusem jest ciągle to, że te wszystkie grupy nie działają razem. Tylko każdy sobie małą imprezkę, a jakby się zebrać, połączyć siły, połączyć fundusze, to by się wtedy dało kawał dobrej roboty zrobić.

Co mogłabyś zaliczyć do naszych atutów w staraniu o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, powiedzieć: to jest fajne, wyjątkowe i na tym moglibyśmy oprzeć naszą kampanię? Co tu jest takiego fajnego, żeby ludzie chcieli do nas przyjechać?
Ja zaakcentowałabym fakt, że my mamy Stare Miasto a nie starówkę jak to niektórzy mówią. To oryginalna zabudowa sprzed pięciuset lat a nie odbudowaną po wojnie ze zdjęć, czyli zabytki plus np. jarmark jagielloński, który jest fajnym pomysłem. Nie wiem, nigdy nie przyglądałam się innym miastom, na czym polega funkcja bycia Europejską Stolicą Kultury. Kultura to nie tylko działalność artystyczna, imprezy, w kulturę wchodzi i nauka i technika. Ja w tej chwili bywam w Rumunii w Sybinie, który był Europejską Stolicą Kultury w 2007 roku. Miasto ma niesamowity klimat, tam aż się chce być.

Dlaczego? Co tam jest takiego wyjątkowego?
Odnowione kamienice, czyli oprawa estetyczna. Za każdym razem jest scena, albo na dużym rynku albo na małym, i coś się dzieje. W centrum historycznym rozlega się muzyka, która jest miła i przyjemna. Oprócz tego są osoby malujące i to robi klimat przytulności. Kawiarenki, kwiaty w oknach, jest tak sympatycznie, że aż chce się tam wracać. A na środku Dużego Rynku fontanna, w której nieustannie chlapią się dzieci. Ich śmiech też dodaje radości całemu miastu.

Czy Sybin jest jakoś porównywalny z Lublinem? Pod względem wielkości, liczby mieszkańców?
Samo Stare Miasto w Sybinie jest większe, są trzy rynki, a u nas sam rynek jest takim miejscem, gdzie nie da się za wiele zrobić. Poza tym w Sybinie mieszkają ewangelicy, katolicy i prawosławni, trzy kościoły obok siebie i widać, że oni ze sobą współpracują.

A wiesz może, co tam się działo, kiedy Sybin był Europejską Stolicą Kultury?
Nie mam pojęcia. Wszędzie są tablice informacyjne, że to wyremontowane z okazji roku kultury oraz jest butik, gdzie sprzedaje się gadżety, kubki, bluzeczki Sybin 2007 - Europejska Stolica Kultury. Samo miasto, z tego co wiem, w pewien sposób straciło na tym, bo ceny strasznie poszły w górę. W tej chwili Sybin jest najdroższym miastem w Rumunii (oczywiście tuż za Bukaresztem) i to się stało w momencie, kiedy był Europejską Stolicą Kultury.

To może nie powinniśmy się tak ochoczo starać (śmiech)? Czy Sybin ma jakąś specyfikę? Czy tam jest coś, co wyciąga to miasto do góry?
O Sybinie mówi się, że to jest miasto artystów.

A czy wiedziałaś wcześniej, że Sybin był Europejską Stolicą Kultury, czy dopiero na miejscu się dowiedziałaś?
Już wiedziałam wcześniej, w folderach się zaznacza, że to miasto było Europejską Stolicą Kultury. To jest chwyt marketingowy, wciąż się reklamują pisząc dlaczego warto do nich przyjechać.

Jak będzie wyglądał Lublin w 2016 roku?
Na pewno przyjedzie masa turystów, na ulicy słychać będzie śmiech i muzykę. A tak serio to nie mam zielonego pojęcia. Ciężko tak na ten temat gdybać. Zamiast tego wydaje mi się, że powinniśmy wziąć się do roboty i zrobić wszystko teraz, żeby Lublin osiągnął tytuł ESK. A dopiero potem kombinować, co z tego tytułu wynika.

Wracając jeszcze do Sybina, są różne opinie na temat Rumunii, często stereotypy, ludzie boją się tego typu krajów, wolą pojechać na Chorwację. Co Rumunia ma takiego, co warto by było zobaczyć, coś specyficznego, albo jakaś cecha charakterystyczna tych ludzi...
Sami Rumuni są niesamowicie przyjaźni, strasznie pomocni i mają taką radość życia, którą się u krajów południa znajduje, więc świetnie się z nimi współpracuje. Poza tym mają poczucie, że muszą się starać o turystę, bo do Włoch turysta przyjedzie tak czy siak niezależnie od tego, czy zostanie kulturalnie obsłużony czy nie, a oni wiedzą, że jeśli będą grzeczni, mili, będą się uśmiechać, to ludzie zaczną do nich przyjeżdżać.

A jak pod tym kątem oceniasz Lublin?
My lubimy marudzić, narzekać, że nic się nie dzieje. Ciągle, jak kogoś nowego poznaję z Lublina i jak on mi mówi, że w Lublinie nic się nie dzieje, to mam ochotę po prostu przywalić człowiekowi, "Rozejrzyj się dookoła, tu się dzieje strasznie dużo!". Dopiero po jakimś czasie on stwierdza: "O, faktycznie, może masz rację". Tylko trzeba chcieć ruszyć tyłek z domu, a nie siedzieć przed telewizorem non stop i stwierdzać, że w Lublinie się nic nie dzieje.
Zastanawiam się nad Lublinem i ludźmi, którzy tutaj mieszkają i sobie porównuję akcje w innych miastach. Kiedyś miałam wrażenie, że jak była jakaś akcja uliczna czy coś takiego, to tak naprawdę bardzo mało osób przychodziło. I zawsze był ten strach organizatorów: przyjdą czy nie przyjdą, czy znowu wyskoczymy sami.

Wiadomo wszyscy walą na Noc Kultury, ale na bardziej niszowe rzeczy czasami przyjdzie tylko kilkanaście osób. Z czego to wynika?
No właśnie niszowe, jeśli nawet taka informacja dotrze do mieszkańców Lublina, a to jest faktycznie nisza, to nie każdy będzie zainteresowany. Ale gdyby taka informacja poszła dalej, dotarła do Warszawy, skąd nie ma problemu z dojazdem, wtedy ta liczba osób zainteresowanych tą niszą by się znacznie powiększyła. Są przecież różne spotkania, gdzie ludzie z Lublina też jeżdżą.
Lublin jest takim miastem, że nawet jak ktoś przyjeżdża z zewnątrz to wpada i wypada, tutaj się nie zostaje na kilka dni, więc trzeba by było coś takiego wymyślić, co by zatrzymało. Tylko nie wiem co.
Robiliśmy w ubiegłe wakacje z przewodnikami PTTK pewien projekt. Na Rynku mamy taką kanciapę kiosk, gdzie sprzedaje się różne broszurki o Lublinie i tam mieliśmy dyżury. Był wielki szyld "przewodnik" i sobota-niedziela przez całe wakacje był dyżurujący przewodnik gotowy do oprowadzenia po mieście. No i nie było chętnych, którzy by podeszli i powiedzieli: "oprowadźcie nas". Żadnej opłaty za to nie chcieliśmy, chodziło po prostu o to, żeby ludzie skorzystali z usługi przewodnika, żeby się dowiedzieli czegoś. A mimo to zainteresowania nie było... Może reklamy nie było odpowiedniej? Nie wiem...

A znasz jakieś takie miejsca w Lublinie, do których zwykle się nie chodzi, te spoza głównych szlaków turystycznych?
Sama ulica Szopena jest niesamowita, tam się turystów nie prowadzi w ogóle, tam każda kamienica ma swój niepowtarzalny urok. Secesja lubelska jest piękna, a niektórzy nie zauważają, że ta kamienica jest na szczycie pięknie zdobiona, tylko też idzie się prosto i nikt na to nie patrzy.

A miejsce w Lublinie, do którego lubisz przychodzić albo jakaś impreza, którą Lublin oferuje? Masz faworyta?
Noc Kultury na pewno. Super, że się pojawiła i warto w tym uczestniczyć. Pasjonaci teatru mają Konfrontacje, to jest coś niesamowitego, impreza duża i ważna. U Dominikanów zawsze uczestniczyłam w odpuście z okazji podwyższenia Drzewa Krzyża Świętego, bo to było coś, co mnie wiązało z tym wolontariatem dominikańskim oraz w Wigilii Starego Miasta. Myślę, że to powinno być jeszcze bardziej zaakcentowane. Już w tej chwili zmieniła swoją formę z dokarmiania bezdomnych na spotkanie kulturalne w zimie na Starym Mieście i to jest fajne, bo można zobaczyć Lublin z innej perspektywy, zima, śnieg, oświetlone kamienice.

 A jest coś w Lublinie czego nie lubisz, co Cię bardzo denerwuje?
Nie lubię tego, że nie ma ścieżek rowerowych w centrum. Idę deptakiem a prosto na mnie jedzie rowerzysta i w ostatniej chwili mnie omija. Tego nie lubię, ale wiem też, że oni szosą jeździć nie mogą.
Podobnie na Starym Mieście, które teoretycznie jest zamknięte dla samochodów, więc zaopatrzenie powinno pojawiać się godzinach porannych i wieczornych, a nie w środku dnia. Poza tym brakuje ławek na Starym Mieście, żeby przysiąść na chwilę, bez konieczności od razu zamawiania czegoś w jednym z ogródków.

Zostajesz na Lubelszczyźnie?
Chyba tak. Moje pilotowanie polega na tym, że tydzień jestem w Lublinie tydzień mnie nie ma, ale co będzie później, jak się obronię, zobaczymy. Pewnie będę dalej pilotować i oprowadzać po Lublinie.

A czy to co teraz robisz, to jest Twój sposób na pracę? Będziesz w stanie utrzymać się z tego?
Z samego oprowadzania po Lublinie w tym momencie jeszcze by się nie dało żyć. Jeśli doszło by regularne pilotowanie, dałoby się z tego wyżyć, ale tylko w sezonie. Poza sezonem musiało by być coś obok.

Bo Magiczny Lublin robisz zupełnie charytatywnie?
Tak, z pasji.


Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy