Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 36 (9/2008)

Bookmark and Share

MÓJ LUBLIN - ANNA G.

Anna Głowa (2008-10-13)

Strona 13
Więcej fotek w galerii
Pół roku temu mogłam z pełną świadomością powiedzieć, że o Lublinie nie wiem nic! Nawet nigdy tam nie byłam! Pochodzę z małego miasteczka oddalonego o 80 km od Warszawy. To właśnie nasza stolica była dla mnie tym "dużym miastem", do którego jeździło się najczęściej.
Przez dwa ostatnie lata liceum bywałam tam trzy razy w tygodniu na warsztatach plastycznych i muzycznych. Nieubłaganie zbliżał się czas matury, a ja ze zdziwieniem stwierdziłam, że wymarzona Akademia Sztuk Pięknych w Warszawie, na którą uparcie chciałam się dostać przestała być moim życiowym celem, a co więcej, po 24 miesiącach intensywnych kursów w stolicy nie potrafiłam sobie wyobrazić mieszkania i studiowania tam. Zdążyłam poznać to miasto już zbyt dobrze: szare, brudne, betonowe, sprawiające wrażenie jakiegoś strasznie sztucznego i trzymającego się na siłę wymyślonych przez ludzi norm i naciąganych standardów. Ludzie są tutaj tak samo szarzy i obcy jak otaczające zewsząd bloki, chodniki, czy auta płynące asfaltowymi rzekami.
Do Lublina trafiłam trochę przypadkiem - dzięki mojej nauczycielce od sztuki z gimnazjum, która uświadomiła mi istnienie Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Potem nastał w moim życiu czas magazynowania informacji - czytanie o mieście na różnych stronach www, oglądanie, niekiedy dziwnych filmików w serwisie youtube.pl oraz ta cała plątanina informacji: co i jak na uczelni. W końcu przyszedł czas na pierwszą wizytę w Lublinie. Wysiadłam z busa i na samym wstępie spotkało mnie bardzo pozytywne zaskoczenie. Duży i zadbany dworzec PKS! Bez porównania z bałaganem i negatywnymi odczuciami w Warszawie, do których chyba się trochę przyzwyczaiłam. Po kilku godzinach spędzonych w Lublinie zauważyłam jeszcze wiele takich różnic. Dużo zieleni, piękna architektura i to Krakowskie Przedmieście wieczorem - chyba się zakochałam! Ludzie też są tutaj jacyś inni, jakby mniej obcy. Potrafią się zatrzymać, by posłuchać kojącego duszę dźwięku skrzypiec, albo zachwycić czymś tak prozaicznym jak bukiet dzikich kwiatów sprzedawanych przez kwiaciarkę pod Bramą Krakowską, a jeśli już biegną, to wiedzą gdzie i nie wstydzą się przy tym być sobą. Tego dnia wracając do domu byłam pewna, że dobrze wybrałam miejsce moich przyszłych studiów. Tak naprawdę Lublin zaczęłam poznawać w połowie sierpnia, kiedy się tutaj przeprowadziłam. Nigdy nie zapomnę pierwszej "wycieczki" do centrum. Nawet nie wiedziałam, w którą stronę powinnam jechać trolejbusem, ani na jakim przystanku wysiąść! Na szczęście z pomocą rozkładów i ludzi trafiłam na Aleje Racławickie, a potem w jednym kawałku wróciłam do mieszkania. Wtedy zdałam sobie sprawę, że w moim życiu zmieniło się wszystko. Zaczynając od miejsca zamieszkania, poprzez totalną samodzielność, którą musiałam opanować natychmiast, aż do różnych codziennych rzeczy takich jak np. zwykłe zakupy. Teraz nie wychodzę do sklepiku obok domu, tylko jadę do Galerii Lubelskiej, Tesco, czy Biedronki. Polubiłam też spacery. Najbardziej te po Starym Mieście, Podzamczu i Krakowskim Przedmieściu. Spędziłam tutaj już dwa miesiące i jestem pewna, że mieszkam w "magicznym" miejscu. Każde miasto ma swój specyficzny i niepowtarzalny klimat, a Lublin może się nim z pewnością pochwalić: piękna i bardzo ciekawa architektura, wiele wydarzeń kulturalnych, zarówno cyklicznych jak i jednorazowych (np. Jarmark Jagielloński, Konfrontacje Teatralne), duże możliwości rozwoju dla ludzi młodych, rozbudowana kultura studencka, a także swoiste poczucie przynależności, które dają różnego rodzaju organizacje. Wiele miejsc dostarcza mi tutaj inspiracji, której tak naprawdę od zawsze szukałam w życiu. Czuję, że jestem teraz we właściwym miejscu i czasie. Pokochałam to miasto. Mam nadzieję, że ono pokocha także mnie i dalej pozwoli cieszyć się swym urokiem.


Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy