Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 37 (10/2008)

Bookmark and Share

SZARO, BURO I PONURO

Maciej Topolski (2008-10-27)

Strona 14
Więcej fotek w galerii
Cztery noce z Anną
Więcej fotek w galerii
...było przed kinem. Patrzyłem na plakat Czterech nocy z Anną i przypomniałem sobie passus z listów F. Kafki: "Opiszesz mi pokrótce, jak wygląda Twoje życie, Twoje mieszkanie, Twoje drogi, Twój widok z okna, jedzenie, abym mógł trochę z Tobą współżyć, dobrze?". Fragment zgodny jedynie z małym podpunktem miłości zawartym w scenariuszu Skolimowskiego i Piaskowskiej, w którym nie zagrzały jednak miejsca żadne zgody czy pytania. Leon Okrasa - pracownik szpitala, palacz amputowanych rąk, sierota wychowywany przez babkę - włamuje się do pokoju pielęgniarki. Rekompensuje zaszłą w peerelowskim budynku przemoc i czyni zadość (tu już inaczej, bo na pewno własnej, ale czy także i jej?) samotności. Jako świadek i później ofiara po cichu i zmroku otwiera okno, odsuwa firankę, zdejmuje buty, małą latarką poznając ukochaną. Jest blisko, gdy rubensowska muza, nie wiedząc o sennym adoratorze, słodko pochrapuje.
Obserwacja rozebranej do pasa kobiety to jego lek na opuszczenie, na emocjonalną ułomność; piersi znikają pod koszulą, na milimetr przed brudnymi paznokciami, okularem lornetki. Panaceum dla Anny (bardzo dobra Kinga Preis - szczególnie pod koniec, kiedy "już nie przyjdzie") sporządza sam Okrasa, mieszając cukier ze zmielonymi pastylkami, które (1) uśmierzają płynącą spod podwiniętej sukienki krew, (2) umożliwiają odwiedziny przy świetle drgającego oddechu. Złodziejskie wizyty są dla głównego bohatera synonimem prawdziwego spotkania: twarz przy twarzy, świadomych z obu stron, bo możliwych do określenia przez zmysły serca, wzroku czy rozsądku, nazwanych w całej swej złudzie spotkaniem z kobietą, "tak jak chciałaś babciu".
Skolimowski zszedł w tej produkcji niżej niż niezdrowa adoracja, do czegoś, co zakwitło w głowie nie pary, a jednostki. Pozwolił uczuciu przybrać w głowie bohatera formę pełną i z wolna rozwijającą się w kierunku "narzeczeństwa" - przyjętego z rozmarzeniem, w nocy, gdy palacz niby spłoszona mysz chowa się za fotelem. Kontynuowanie niepełnowartościowej namiętności na grubo podkreśla odosobnienie, jak błąd, jak wykrytą chorobę, spychając Cztery noce z Anną na tory filmu-przygotowania, trzymających widza kilogramem niecierpliwości (np.: zakup siekiery, bieg z naprawionym zegarem pod pachą).
Wymowne zbliżenie na palce sprzedawczyni w sklepie jubilerskim, która nie chce zarazić się chorobą przenoszoną nie poprzez brud czy kontakt płciowy. (Jak? - nie wiem, może przez strach, przez chowanie własnej twarzy i przyglądanie się zza węgła). I tego samego unika szpitalny palacz. Nie narzuca się, jego obecność jest mile widziana (piękne jak scena rocznicy urodzin i uczestniczenie w imprezie z daleka, przez małe okienko i przyszpitalną łąkę, między drzewami - z daleka) na zewnątrz zamkniętych oczu. Bo raz widziała jego twarz, ale źle, nie tak jak trzeba i on ją przyzwyczaja, dbając o porządek i koc na odkrytych ramionach i łydkach.
Zatrzymujemy się na peronie, ale zagadka pozostaje pod pręgierzem reżysera i z lewej strony, pod piersią Leona (Artur Steranko - wyłupiaste oko, zgarbienie, brzuch, swetry, nogi wystające z wanny, gibanie i kot oderwany od śledzia: prawdziwe, jak upadek na błoto i zasłona zaplątana wokół szyi; geniusz z kilkoma słowami: "tak", "nie", "naprawić" i "z miłości"). Towarzyszymy w przyszywaniu guzika podczas tytułowych nocy (mają za każdym razem inną gęstość: są ciemniejsze i jaśniejsze, albo w ogóle rozjaśnione) jakby przez cztery pory roku, które wydają się i mogą być tylko jesienią i zimą. Miesiącami przebudzonych pająków o długich nogach, much (prawdziwie kafkowska scena!) czy zdechłych krów w rzece. Stanowi to wraz z niepokojącą konstrukcją filmu ważny element świata przedstawionego przez twórcę Szoku, świata zamurowanych niedbale zjaw, odłażącej farby, spróchniałości i zbutwienia, zasługujących na bezruch napisów końcowych, po wszystkim, po "powodzenia w życiu osobistym... kochanie".

Cztery noce z Anną, reż. Jerzy Skolimowski, scen. Jerzy Skolimowski, Ewa Piaskowska, zdj. Adam Sikora, muz. Michał Lorenc. Francja, Polska, 2008.



Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy