Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 37 (10/2008)

Bookmark and Share

NA PRZYKAD PIĘCIU LUDZI

Maciej Topolski (2008-10-29)

Strona 15
Więcej fotek w galerii
Kombajn Do Zbierania Kur Po Wioskach
Fot. Maciej Topolski
Więcej fotek w galerii
W niesprzyjających warunkach o dupie Maryli, lejkach i muzyce z zespołem Kombajn Do Zbierania Kur Po Wioskach rozmawia Maciej Topolski.


Występują:
Marcin Zagański - wokal
Paweł Koprowski - gitara
Tomasz Brażewicz-Dosiółko - gitara
Witek Przepióra - bas
Mario Bielski - perkusja (nowy w zespole)
Lila Milewska - herbata, zamykanie drzwi od sali koncertowej, kontakt telefoniczny

Mowa jest:
"Ósmy dzień tygodnia" - pierwsza płyta Kombajnu
"Lewa Strona Literki M" - druga płyta Kombajnu
Materac - projekt Marcina Zagańskiego i Pawła Koprowskiego
"Andersen dobranoc" - pierwsza płyta projektu Materac
Mandolina - instrument muzyczny, 4 pary strun, chordofon szarpany, zbliżony kształtem do małej lutni

Jak określilibyście w kilku zdaniach zespół Kombajn i nutki, które wychodzą i wyjdą zaraz z waszych głów? Alternatywny rock odpada, wiem, że nie lubicie tego określenia.
Zagański: Jakbym miał powiedzieć, co gramy to powiedziałbym, że gramy pop. Że gramy pop o takim innym znaczeniu. Pop, który jest alternatywą do tego, co się dzieje na polskiej scenie, czymś innym do tego, co ludzie mogą sobie teraz posłuchać.

Jeśli pop, to mam skojarzenia z ostatnią płytą Radiohead "In Rainbows".
Koprowski: Bardziej hip-pop (śmiech).
Zagański: Uwierz mi, chcielibyśmy grać jak Radiohead...
Brażewicz-Dosiółko: Co do mnie, to słuchałem poprzedniej nocy tej płyty i wymiotowałem, kolejny raz... jest piękna.

Ja jednak spotkałem się z głosami, że Kombajn to "polski Radiohead".
Zagański: Wiesz, Radiohead to Radiohead, a Kombajn Do Zbierania Kur Po Wioskach to po prostu Kombajn. Ale bardzo nam miło i dziękujemy.
Koprowski: Można też powiedzieć, że Muniek Staszczyk to jest polski Bob Dylan (śmiech).

A jak ma się sprawa z początkami zespołu? Mario Bielski przyszedł z Kości i robi figury z lodu, tak?
Zagański: Nie, on robi z lodu ludziki [wskazuje na Koprowskiego], a Mario zajmuje się renowacją starych rzeczy, antyki, tym podobne sprawy.
Koprowski: A kolega [wskazuje na Przepiórę] rozbiera samochody na części [przed włączeniem dyktafonu wytłumaczył mi, do czego służy opornik].

Jakie są więc wasze początki? Jesteście samoukami? Tato przyniósł gitarę...
Zagański: Tak, samoukami. Nikt tu nie skończył szkoły muzycznej, nie ma wykształcenia w tym kierunku.
Koprowski: Nie-e, no jak, ten jest mandolinista! [wskazuje na Przepiórę].
Przepióra: W szkole zawodowej grałem...
Brażewicz-Dosiółko: Ta, bo on z zawodu jest palaczem.
Przepióra: ...grałem cztery lata na mandolinie. Ale palce mi urosły i nie wyrobiłbym już, nawet jakbym próbował.

Teraz mieszkacie w Warszawie, tak?
Zagański: Nie, nie, każdy mieszka gdzie indziej!
Koprowski: My tylko mieszkamy [z Mario] na jednej klatce: ja pod numerem 1, a on pod numerem 2.
Zagański: A tak to: ja mieszkam na przykład w Poznaniu, Łysy mieszka w Nowej Soli...

Pytanie: jak zmieniliście się po dwóch płytach, czy miało to na was jakiś wpływ?
Brażewicz-Dosiółko: Nic się raczej nie zmieniło...
To może zmieniliście się jako mężczyźni?
Zagański: (śmiech) Nie, jako mężczyźni zostaliśmy ze wszystkim na miejscu.
Koprowski: Wiesz, przyszła tylko taka pewność, że będziemy grać do końca życia. Tu albo tam, ale do końca życia.
Zagański: To jedno jest pewne, będziemy to robić. Jest nam po prostu bardzo miło, że osiągnęliśmy taki sukces i nigdy nie przypuszczaliśmy, to było przez jakiś czas nieosiągalne, że ludziom będzie się podobała nasza muzyka. My się nie zmieniliśmy... Chcemy robić lepsze kawałki, cały czas się rozwijać - tylko to.
[tu zagłuszenie, zaczęły grać suporty]
Zagański: [krzyczy] Teraz nic z tego nie wyjdzie. [chwila i] O, możemy. No, nagramy na pewno inną płytę niż dwie poprzednie. Dlatego z Koprem pomyśleliśmy, żeby zrobić Materac i zamknąć erę nagrywania we dwoje lub samemu w domu i przynoszenia materiału do studia. Chcemy robić muzykę w piątkę, tak dosłownie, bo takie rzeczy wychodzą najlepiej. Żeby kolejna płyta była całą naszą piątką, a nie tak jak dotychczas - zlepkiem Materaca i Kombajnu.

Z tego, co dane mi było usłyszeć, dużo w Materacu elektroniki.
Koprowski: Ale zawsze przecież to u nas było...
Brażewicz-Dosiółko: Dajcie, ja to wyprostuję. (śmiech) Widzisz, siedzi się w domu, nie ma się dostępu do studia i trzeba zrobić wiele rzeczy elektronicznie, ale nie do bólu...
Zagański: Inaczej. Nie potrafiliśmy osiągnąć pewnych rzeczy z poprzednim perkusistą i kombinowaliśmy też trochę z elektroniką. Nie wyklucza to jednak tego, że, mając teraz wspaniałego perkusistę, nie będziemy szukać nowych brzmień. A to, że używamy w utworach beatu jest wyrazem poszukiwań w muzyce. Nie chcemy być kolejną kapelą, która tam do kogoś się odwołuje.

Powróćmy do Materaca. Czym się będzie różnił od Kombajnu? Czy tylko tym, że będziecie we dwóch?
Zagański: Też, na pewno. Ale to będzie zupełnie inna propozycja.
Koprowski: Wiesz, ciężko jest o takim czymś gadać, to niby mówienie z własną dupą. Absolutnie nie da się tego wytłumaczyć. Ale będzie się różnić na pewno, wszyscy jesteśmy tego samego zdania.
Zagański: To jakby powiedzieć, czym się różni maluch czerwony od... malucha niebieskiego. Różne rzeczy można wymyślać i się zabełkotać, bajki opowiadać - Materac będzie inny. Kładziesz się wieczorem na materacu i się budzisz...

Czyli to taki odpoczynek od Kombajnu?
Zagański: Tak, też. Jest po to, żebyśmy nabrali sił i zrobili z Kombajnem nowy, energetyczny materiał.
Czekam i czekam na wydanie "Andersen dobranoc" i nie mogę się doczekać. Pytam: kiedy?
Zagański: Oficjalna premiera jest 24 listopada.
Koprowski: Dowiedzieliśmy się od wydawcy przedwczoraj.
Zagański: Będzie to dwupłytowy album. Płyta czarna i płyta biała, pięknie wydane.

Zapowiadany jest też koncert w Lublinie, tak?
Zagański: Lila, gramy ten koncert w Lublinie?
Milewska: Odwołany.
Zagański: Wiesz, trudno jest robić koncert z Materacem, którego słabo znają. Jak płyta wyjdzie, jak wszystko się rozkręci, jak ludzie usłyszą w radiu, to wtedy będzie można zorganizować większą trasę. Może w styczniu, robiąc równolegle nowy materiał Kombajnu. Chcemy, żeby to miało jakiś oddźwięk, nie, że Materac się pojawia i nikt nie wie, o co chodzi. Chcemy, żeby była jakaś energia między nami a ludźmi, którzy przyjdą, jakiś taki stosunek, jakiś odbiór; musi to mieć sens.

Który raz jesteście w Lublinie?
Zagański: Drugi raz dopiero.
Koprowski: Ostatnio nas opierdolili, nie dość, że piec nam się spalił, to ukradli nam z samochodu torby, wybili szybę. Dość szczególne wspomnienie z Lublina.

Wracamy do Kombajnu. W niektórych utworach pan Marcin...
Brażewicz-Dosiółko: (śmiech) Panie Łysy, panie Koper, panie Marian...
W niektórych utworach Marcin sięga po angielski. Nie myśleliście nad płytą od początku do końca napisaną w tym języku? Wydaną poza granicami kraju?
Zagański: Nie, po pierwsze nie umiem śpiewać po angielsku, po drugie nie znam tego języka na tyle, by się nim porozumiewać. Nieraz mam do niego ciągoty. A to z tego, że jest bardzo elastyczny, taki miękki i przede wszystkim fajnie brzmi, ale nie jako forma przekazu, a dodatkowy instrument. W ogóle nie jesteśmy zwolennikami... wkurwia nas to, że kapele wychodzą na scenę, bełkoczą coś po angielsku i ty nie wiesz po co oni śpiewają, o czym i dlaczego [pokazuje na ścianę, za którą gra Max Weber i robi z rąk gitarę i śpiewa: "je, je, le, le, kę, kę"]. Oni robią to, żeby szło... Wiesz, mamy utwory, w których język angielski dobrze pasuje. Na przykład w "Gwiezdnej Trylogii" jest taki tekst, który po polsku brzmiał kwadratowo, a po angielsku wygląda zupełnie inaczej.

Podobnie jest w moich ulubionych "Zerojedynkach"... [tu zagłuszenie]
Zagański: Właśnie, ale ten kawałek zrobił Koper [uśmiecha się i przytakuje].
Robicie "dobre melodie", "muzykę do tańce i różańca"? Skąd biorą się pomysły? Skąd do was tyle tego przychodzi? Dwie płyty Materaca, dwie płyty Kombajnu, trzecia w drodze.
Koprowski: Czyli co? Płodni jesteśmy! (śmiech)
Brażewicz-Dosiółko: Przestrzeń jest płodna i tyle.
Zagański: Nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie wprost.
Bielski: Z tworzeniem muzyki jest taki patent - masz lejek i jeśli się otworzy, to wtedy przestrzeń daje ci duży prezent. Jeśli człowiek to przyjmie, jest na to otwarty, to muzyka powstaje. Bierze się z tej przestrzeni garściami. Poza tym musi być jeszcze kilka warunków... na przykład pięciu ludzi. I tylko od niego to zależy, od tego człowieka, bo równie dobrze można [pokazuje po zespole] ćpać w piątkę.
Koprowski: To wszystko przychodzi z bani. Z tym jest jak z dominem [próbuje przedstawić], jeden się przewraca i to leci, a jak się komuś coś przytrafi to tworzymy jeszcze szybciej. Czysta energia.
Bielski: A jak wychodzisz na scenę to to po prostu samo przychodzi. Trzeba tylko wsadzić dwa palce do gniazdka i to się czuje.
Zagański: My nie potrafimy odpowiadać na takie pytania, może nie chcemy tego zrozumieć... Bo wszyscy mamy jeden wspólny pierwiastek, ale nie wiemy, gdzie on jest, jak go nazwać, ale jest tak, że dzięki niemu wszyscy do siebie pasujemy.

I jeszcze jedno, spełniacie się w tym zapieprzaniu nad muzyką, w pracy, za którą kochają Was wasze kobiety?
Zagański: Chyba nie chcesz, żebyśmy odpowiadali po kolei: tak, tak, tak... (śmiech)
Dziękuję, do widzenia.
Brażewicz-Dosiółko: I tak to właśnie miało wyglądać. Ale trudne jest to pytanie... kobiety mają z nami przejebane.
Koprowski: Przepraszam, moja nie ma.
Zagański: Moja też nie!
Brażewicz-Dosiółko: O, widzisz! (śmiech)



Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy