Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 38 (11/2008)

Bookmark and Share

WIERSZE

Rafał Rutkowski (2008-11-24)

Rafał Rurkowski
Więcej fotek w galerii

RAFAŁ RUTKOWSKI

Student II roku kulturoznawstwa w KUL JP II.
Pisze wiersze (już w liceum wydał swój pierwszy tomik wierszy „Linie papilarne”,) i teksty piosenek, do których komponuje również muzykę (gra na gitarze i harmonijce ustnej).


Potrzebuję schodów

Zbudowany jest świat z czerwonych cegieł
jak plajtująca fabryka
z której wszystko wyjęte
w przepaść

na pustym parterowym placu
rzadko trafiają się wrogowie
pouczeni moją obecnością
nie chcą się ze mną bić
albo zabiłem wszystkich?

jestem szefem starych lęków
niczego się już nie boję
a chciałbym jak boi się niemowlę
bać się wszystkiego

udaję ciszę z której miałbym
wyjąć nowe wojny ale

wolę na górę
potrzebne mi schody


Korytarze chwili

Zrywam z otoczenia kolory
i robię sobie w nim ciemno szare przejście
na stronę lecących żurawi

które biedne powiadomiono o upływie czasu
trochę za późno

ja jestem tu na miejscu ze
zmartwychwstałej chwili
na nożach roznoszę przeszłość

z nogami wplecionymi w ziemie
wszędzie docieram po linie
wulkanem ulicy umazany po czoło

w popruty sweter miasto się ubiera
jakby w język z niestarannego nieba

z potęgą wodowaną w kałużach
mojego drzewa ze wczesnych ogrodów
docieram wszędzie gdzie słyszę
odgłosy niewidomej
tożsamej ciszy


Ziemia uprawna

Dnie piszą moją biografię
tylko nie mają motywu
na ujęcie mnie w całość

jeszcze wczoraj
można było zobaczyć we mnie ściany

dziś został tylko pusty plac
którego nikt nie chce już sprzedać

następnego dnia po zaoraniu
posadzą tu żyto

w zamian za wszystko


Klasyk romantyczny

Nie żyję w czasach
w których zazwyczaj młodych mężczyzn
całuje kula

ani nie mam stawów rozwiniętych
jak kot
jedynie podtrzymuje swobodę doznań
stawiając flaszkę na stół

nie jestem głosem pokolenia
które pokochało strzał
wystrzelony prosto w słowo
o gatunkach i różnicach wiar

panoszę się po biurkach
ławkach i ulicach
rozpuszczając w eterze jaźń

przedstawioną wyobraźnią trzymaną na sznurku
oddycham kolorem gwiazd


Liść opadł i ziemia się zastanawia kto ją przykrył

we śnie schodzą do mnie złodzieje
i jest pośród nich taki który podaje mi nóż 
abym sobie radził sam

muszę obronić swoich bliskich
przed złodziejstwem i twarzami
które wykrzywiła noc
i jest na nich wyryta cała mapa ciemności
nikt nie udaje tu złego, wszyscy są naprawdę
zastanawia mnie tylko czemu żyją w takim tłoku
chociaż całe miasto jest gołe

i w tych samych snach są ślady starych ludzi
którym coraz bliżej 
to wszystko zrozumieć

to miał być ulepiony z mandarynek świat
gdzie do sklepu chodzi się
z taka radością jak gdyby nieustannie
za niedrogo skrycie kupować marihuanę
piekło jest obok nieba

jeden krok
przez ciało wąwozu
zmienia wszystko


Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy