Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 38 (11/2008)

Bookmark and Share

LIST OD MAGDY

Magdalena Jarzębkowska (2008-12-09)

Strona 2
Więcej fotek w galerii
Cześć.

Jakoś mnie poruszył ten e-mail o zakończeniu projektu pod nazwą Akademia Obywatelska. W sumie wiem, że niewiele się zmieni. Najważniejsze, czyli ludzie, zostaną ci sami. Ale ta wiadomość skłoniła mnie żeby spojrzeć wstecz.

Pierwsze kroki w nowym mieście są trudne, a ja tutaj, we Wrocławiu na każdym z tych kroków przekonuję się jak wiele dała mi współpraca z AO. Czego się nauczyłam? Odwagi i konsekwencji. Jak coś mi się nie podoba, chcę coś zmienić, to staram się powstrzymać nieodparta chęć marudzenia, biadolenia, narzekania, psioczenia etc. i po prostu zacząć działać. A kiedy już bardzo chcę coś zrobić i na czymś mi zależy, to to robię, bo w AO zobaczyłam na własne oczy że wszystkiego się można nauczyć, poczułam na własnej skórze jak to jest zacząć rozmawiać z ludźmi, do których nigdy bym się nie odezwała. Bo wydali mi się za młodzi, za starzy, zbyt różni, zbyt inni. No i wiem jak to jest, gdy można spełnić jakieś swoje marzenie, zrealizować swój projekt, nawet najbardziej szalony i zobaczyć w czyichś oczach wdzięczność za kilka wypowiedzianych słów, za przełamanie obojętnej ciszy i wyciągnięcie ręki.

Na studiach i w mojej wolontariackiej pracy i spotykam rożne osoby i wielokrotnie ludzie komentowali moje zachowanie: a jak to zrobiłaś? a nie bałaś się? o, jaka jesteś odważna, a pracowałaś już kiedyś w radiu? fajne piszesz newsy... We Wrocławiu pracuję jako dziennikarka Akademickiego Radia Luz i w miarę możliwości udzielam się w Grupie Charytatywnej przy duszpasterstwie akademickim. Bo studia to było dla mnie za mało. To właśnie chyba najcenniejsze - że siedzenie z założonymi rękami albo picie piwa od poniedziałku do poniedziałku w jakimś zadymionym klubie - to dla mnie strata czasu. Nic nie robiąc cofam się w tył i czuję że czas przecieka mi przez palce jak jakiś szary, rozwodniony, ohydny kisiel. Jest tyle do zrobienia! Do zrobienia dla siebie, dla ludzi z mojej dzielnicy, miasta, z mojego kraju a nawet - za pośrednictwem takich organizacji jak Amnesty International - dla świata. I to nie jest żaden romantyczno-górnolotny żart. To jest ta najbardziej bliska, czasem przytłaczająca i kłująca w oczy rzeczywistość.

Ludzie, którzy podchodzą sceptycznie do takich jak Akademia albo Amnesty inicjatyw zazwyczaj nie do końca wierzą w siebie albo zbyt dużo słuchają starszego pokolenia Polaków. Ileż razy obiło mi się o uszy w tramwaju, w autobusie, w pociągu: to się nie uda, oni wszyscy kradną, bez pieniędzy nie pójdziesz do lekarza, bo trzeba panu w urzędzie dać w łapę, bo to wszystko komuchy i Żydzi, ale Ty naiwna jesteś, za darmo to nic nie ma, za darmo to nic nie warto robić, bo ludzie złe są i zawistne... Więcej nie będę przytaczać. Wiecie jaka jest moja reakcja na podobne teksty? Nie nie wkurzam się. Może trochę. Ale głównie się śmieję i to nawet czasem głośno :). Bo wiem, wiem jak św. Tomasz, który musiał dotknąć i zobaczyć, żeby uwierzyć, że TAK, TO JEST MOŻLIWE. MOŻECIE zmienić rzeczywistość na lepsze.

W Lublinie bywam rzadko, ale kiedy już to się zdarzy i ląduję na ulicy Grodzkiej, zawsze coś mnie ściska w klatce piersiowej ze wzruszenia. Bo to był piękny czas, spędzony tam w tej zimnej piwnicy szumnie zwanej Siedzibą Akademii :). Czas na otwarcie szeroko oczu, poznanie świetnych ludzi z pasją do życia i działania, czas na realizację mojego małego marzenia w przestrzeni szerszej niż ta zamknięta w mojej czaszce.

Jedyne co mogę napisać to: Dziękuję i z całych sił życzę powodzenia w dalszym działaniu, już pod szyldem Homo Faber!

Magdalena Jarzębowska
lublinianka sercem i duszą
aktywistka i dziennikarka dzięki AO


Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy