Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 29 (2/2008)

Bookmark and Share

WIZYTY TRUPA SPOD ŁÓŻKA

Anna Dąbrowska (2008-03-07)


[...] patrz na te domy. Za oknami śpią ludzie w swoich łóżkach. To mordercy. Każdy z nich śpi z trupem pod łóżkiem. Z takim małym, ślicznym trupem o ich twarzy, tej samej, którą mieli jeszcze wczoraj, żeby rozmawiać, śmiać się, jeść. Rozumiesz? Nic nie rozumiesz. No więc ludzi, którymi byli wczoraj, zabili. To niebezpieczne dla człowieka z dziś, rozumiesz? Zabili, udusili, khhh! Potem wpycha się trupa pod łóżko, żeby go nie oglądać. [...]
Ja też to zrobiłam. Tyle że nie dość mocno ścisnęłam. Szkoda. Czasem mój trup się budzi, wyłazi spod łóżka i przychodzi na pogawędkę.

A. Langfus: Skazana na życie. Warszawa 2008, s. 19-20.

Książka ma brzydką, naprawdę okropną okładkę i głupi, pretensjonalny tytuł. Wszystko razem sprawia wrażenie hollywoodzkiego kiczu o miłości, wojnie, przebaczeniu. Przeminęło z wiatrem? Casablanca? Jedna z tych opowieści, gdzie w tanich i lichych dekoracjach rozbrzmiewają pełne kiczowatego uniesienia dialogi pary głównych bohaterów, którzy „spotkali się w złym miejscu swojego życia”. Nie bez powodu przywołuję tu Hłaskę - wielkiego transformatora kiczowatych obrazków z amerykańskich czytadeł i filmów.
Szkoda. Szkoda, że przy pierwszym wrażeniu może odpaść tylu czytelników. Szkoda, bo to, co znajdziemy w środku jest wyśmienitą prozą.
Francuski tytuł brzmi Sól i siarka, i został zaczerpnięty z motta książki, którym jest fragment z Księgi Powtórzonego Prawa (29,22): „Siarka, sól, spalenizna po całej jego ziemi!”. Księga Powtórzonego Prawa jest ostatnią księgą Tory. Kończy ją śmierć Mojżesza. Wspomniane słowa są ostrzeżeniem - co stanie się, gdy ludzie zaniechają wierności wobec przymierza, co stanie się, gdy przestaną przestrzegać prawa i przykazań. Bardzo wymowne.
To nie jest książka do poduchy. Trudno po niej spać. Również dlatego, że wymaga ciągłej obe-cności, stawiania się w miejscach o czasie. Nie zmienia nic fakt, że część tej historii znamy pod różnymi wariantami. Nieprzejednany język nie pozwala ani na chwilę zaczerpnąć powietrza. Słowa narastają, skrzą się nowymi znaczeniami, nabierają siły. Uderzają. To nie jest typowa książka o wojnie. To nie jest typowa książka o Zagładzie.
Świat Anny Langfus, świat Marii Janczewskiej zasiedlają zwyrodnialcy, modlący się dwa razy dziennie i młodzi chłopcy o cherubinowych twa-rzach, wykonujący egzekucje. Dobry Niemiec Otto Ludwik, Vic. Skazani na śmierć o twarzach wykrzywionych przerażeniem. I ciepła kurew o słonecznym uśmiechu przynosząca nocą cukier z kuchni. Wszyscy w dekoracjach, które nie dają schronienia, które są jedynie scenografią pomocną przy odgrywaniu ról. Każda z tych przezroczystych postaci ma wpływ na narrację.

Spotkanie promujące książkę odbyło się 20 lutego w Ośrodku „Brama Grodzka - Teatr NN”. Wydawca poinformował nas dlaczego postanowił zmienić tytuł. Z jego słów wywnioskowałam, że uznał polskich czytelników za zbyt głupich, by metaforyczną wersję autorki mogli zrozumieć i pokusić się o kupienie książki. Arcybiskup Życiński tym razem w roli znawcy literatury przyznał skromnie, że o walorach poznawczych coś ma do powiedzenia. I zaakompaniował krótkie kazanie, uderzające w Jerzego Roberta Nowaka, kończąc je jednak zaawulowanym stwierdzeniem, że Gross też jest zły. Co to ma wspólnego z książką Anny Langfus? Mówił również Jean-Yves Potel, pisarz, pracownik naukowy, były radca kulturalny ambasady Francji w Polsce, ale nikt go zbyt mocno nie słuchał. Od czasu do czasu włączał się w luźno płynące zdania ojciec Dostatni, bez którego żadne poważne spotkanie (wszystko jedno o czym) odbyć się w Lublinie nie może. Jakby on zaświadczał swoją osobą, że warto na nie się wybrać.
Wciąż te same twarze, coraz bardziej roz-pieszczone, wygłaskane, wymodelowane ciągłym i wszechobecnym „bywaniem” i „wypowiadaniem się”. Pośród nich skromna pani Hanna Ambra-mowicz, tłumaczka książki. Urzekająca spokojem, bez nadęcia i przeświadczenia o własnej wyją-tkowości, i wadze wypowiadanych przez siebie słów. Wzruszyła się opowiadając fragment książki. Gdy wieczorem do niego dotarłam - wzruszyłam się, choć nie chodziło wcale o słowa. Chodziło o jej szczerość.

„[...] W ostatniej chwili możecie jeszcze zrobić krok w bok i być może ktoś inny zajmie wasze miejsce. Śmierć nie jest tak bardzo subtelna, nie zauważy pomyłki. Odwróceni plecami, wszyscy ludzie są do siebie podobni [...].”



Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy