Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 29 (2/2008)

Bookmark and Share

REJS DO PRLu

AO (2008-03-07)


HASŁO NA DZIŚ:

SIŁA I MĄDROŚĆ PARTII WYNIKA Z JEJ  NIEROZERWALNEJ WIĘZI Z KLASĄ ROBOTNICZĄ



Z RAPORTÓW MILICYJNYCH

Przy nietrzeźwej znaleziono trzeźwe niemowlę.

W trakcie interwencji zostałem uderzony miękkim gównem.

Podejrzany zrobił dużą i małą potrzebę wewnątrz spodni celem uniknięcia odpowiedzialności.

Na drodze leżał pies, a obok niego prawdopodobnie jego właściciel.

Zwłoki wisiały dobrze wyeksponowane, wkomponowane we framugę drzwi.



DOWCIP TOWARZYSZE!

Do lekarza zakładowego zwraca się sekretarz POP:
- Towarzyszu doktorze, nasz aktyw partyjny zobowiązał się, że na kursach wieczorowych skończy szkołę podstawową. Prosimy, aby towarzysz się do nas przyłączył.

Straż graniczna rewiduje górala. W pierwszej walizce kilkadziesiąt gipsowych główek Lenina. W drugiej trochę większe, w trzeciej duże, w czwartej dwie ogromne opatulone w watę.
- Po co wam to?
- Jak to po co? Mom strzelnice w Poroninie - odpowiada góral.
- A to jako cel czy jako nagroda?
- To już sobie som, panoczku, pomyślcie!

- Wydarzenia marcowe w Polsce poprzedziło zdjęcie Mickiewiczowskich „Dziadów” z teatralnego afisza. Gdy doszło do rozruchów, Gomułka wezwał szefa bezpieki, Mieczysława Moczara, i z pretensjami zwraca się do niego:
- Towarzyszu, przecież tego całego bałaganu można było uniknąć, gdybyście wezwali tego Mickiewicza i pogadali z nim. Mógł przecież coś tam wykreślić, trochę dopisać po linii partii…



OPOWIADANIA O LENINIE
O TYM JAK LENIN KUPIŁ ZABAWKĘ PEWNEMU CHŁOPCU

Pewien rosyjski rewolucjonista uciekł z carskiego więzienia i ukrył się przed żandarmami za granicą. Zamieszkał w Szwajcarii, w Zurychu. Został robotnikiem w fabryce mebli. Wkrótce przyjechał do Szwajcarii Lenin. Robotnik bardzo chciał zobaczyć Lenina, bo słyszał o nim dużo dobrego i czytał jego książki. I oto pewnego razu ów robotnik usłyszał, że Lenin będzie przemawiać na zebraniu w „Kole robotników rosyjskich”. Wówczas postanowił on przyjść na to zebranie, by posłuchać Lenina. Żona robotnika pracowała w fabryce mebli, lecz na zmianie wieczornej. I dlatego nie miał on przy kim zostawić swego małego syna Donata. Więc powiedział do niego tak:
- Chodźmy razem na zebranie, popatrzymy na Lenina!
Wziął małego Donata za rączkę i poszli razem do klubu robotniczego.
Przyszli do klubu, lecz było za wcześnie. Nikogo nie ma. Tylko jeden człowiek siedzi na sali i czyta gazetę. Więc robotnik posadził swego syna przy oknie, zaczął nerwowo kręcić się po sali i myśli: „Lenin chyba nie przyjdzie”.
W tym momencie człowiek z gazetą (a był to Lenin) mówi do robotnika:
- Jest taka piękna pogoda, a pan trzyma swego małego syna w dusznym pokoju. Niech mu pan pozwoli pospacerować po podwórzu!
Na to robotnik odrzekł:
- Nie, mój synek Donat jest jeszcze bardzo mały. Nudno mu będzie na podwórzu i boję się, że wyjdzie na ulicę i zabłądzi. Lepiej niech tu posiedzi ze mną, poczekamy, aż Lenin przyjdzie.
Lenin zwrócił się do chłopca:
- Podaj mi rączkę! Pójdziemy na mały spacer. Wziął chłopca za rękę i wyszli razem na ulicę. Podeszli do sklepu z zabawkami. I weszli do środka. W sklepie Lenin powiedział do niego:
- Czy chcesz, żebym ci kupił tę łódeczkę?
A była to piękna mała łódeczka z żaglem. Można, było podnosić i opuszczać. Obok żagla stał mały marynarzyk. Prócz tego w łódce znajdowały się ławeczka mały ster i chorągiewka. To była niezwykle interesująca zabawka! Chłopczyk ucieszył się bardzo. I Lenin kupił mu zabawkę.
Ruszyli szybko z powrotem na podwórze. A na tym podwórzu znajdowała się mała fontanna. Chłopiec zaczął bawić się swoją łodzią żaglową, puścił ją na wodę Wiatr wzdął żagle, a łódeczka, kierowana przez ster, płynęła znakomicie. Chłopiec był tak, że zadowolony, śmiał się, klaskał z radości w dłonie i wołał: „Nie bój się, marynarzyku! Płyń naprzód!”; Lenin zaś stał w pobliżu fontanny i śmiał się także.
W tym czasie robotnik chodzi po sali i denerwuje się. „To dopiero - myśli sobie - taki kłopot, Lenin jeszcze nie przyjechał, a na dobitkę jakiś obcy człowiek zabrał mojego synka i odszedł z nim”.
A na sałi zebrało się już sporo łudzi. Wszyscy pytają:
- Gdzie jest Lenin? Czyżby jeszcze nie przyjechał?
W tym momencie ktoś spośród zebranych spojrzał w okno i mówi:
- Popatrzcie, Lenin jest tam na podwórzu z jakimś małym chłopcem.
Wszyscy zebrani zaczęli spoglądać w okno. I nasz robotnik też popatrzył i zobaczył syna stojącego z Leninem obok fontanny. Robotnik zdziwił się bardzo. I myśli: „Ach, więc to jest Lenin. A ja myślałem, że to kto inny - taki jest prosty i dobry. Nawet kupił zabawkę mojemu synowi”.
Po chwili Lenin wrócił na salę i zaczął rozmawiać z robotnikami.

Michał Zoszczenko: Opowiadania o Leninie. Przeł. Adam Galis.