Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 30 (3/2008)

Bookmark and Share

NIE JESTEM OBYWATELEM POLSKIM.

Anna Dąbrowska (2008-03-20)

Strona 10
Więcej fotek w galerii
NIE JESTEM OBYWATELEM POLSKIM. KIM WIĘC BYŁEM?
O książce Henryka Dasko Dworzec Gdański. Historia niedokończona.

Istota marca była próbą usunięcia Żydów z Polski za pomocą presji psychicznej, propagandowej i administracyjnej. Była to próba podjęta z premedytacją, wyegzekwowana sprawnie i uwieńczona znacznym sukcesem. Z Polski nie wyjechali wprawdzie wszyscy Żydzi, ale wyjechała ich większość.
s. 108.

Kiedy myślę o Polsce komunistycznej, mam nieodparte poczucie, że była jakimś straszliwym koszmarem, z którego ludzie chcieli się jakoś wyrwać. Nawet na chwilę. Nawet, jeśli ryzykowali własnym życiem, jak bracia Zielińscy z 300 mil do nieba.
Moi rodzice nie wyemigrowali. Ani babcie, kuzyni, ani rodzice kolegów z klasy, przyjaciółek z podwórka. Były lata 80. Nie wiadomo jeszcze przecież było, czy komunizm faktycznie upadnie. Czemu nie wyjechali? Czemu ja po 20 latach demokracji i czterech w UE, kiedy z Polski wyruszyła kolejna fala emigracji (też gospodarcza), nie zasiliłam jej szeregów? Bo miałam zajęcie. Bo nie szukałam pracy. Bo miałam co jeść. Bo nikogo tam nie znałam. Bo pewnie bałam się życia na obczyźnie. Bo gdzieś w głowie kołatały mi figury dawnych emigrantów rozczarowanych, sfrustrowanych, jednak nie potrafiących przezwyciężyć tęsknoty, wewnętrznych sporów, które uaktywniały się w niekończących się dyskusjach o przyszłości Polski, która była odległą marą, odległą również ideowo. Emigranci komunistyczni, uciekinierzy z koszmaru podjęli decyzję. Sami.
Marzec 68 w mojej pamięci nie istnieje. Pewnie dlatego historię Henryka Dasko, jego życia w Polsce, czucia się Polakiem, przymusowego wyjazdu, organizowania sobie życia na nowo pochłonęłam natychmiast. Moja refleksja jest bardzo banalna. Prawo wyboru, prawo decydowania o sobie, prawo bycia kim się chce, kim się kto czuje, jest niezwykłą rzeczą. Ważniejszą myślę, niż prawo mówienia.

Podczas dyskusji toczących się na łamach różnych pism a dotyczących ostatniej książki Jana Tomasza Grossa, Halina Bortnowska powiedziała, że najważniejsze w historii Żydów, tragedii, jaka ich dotknęła w czasie wojny, po wojnie jest przede wszystkim oskarżenie ludzi o to, na co nie mieli żadnego wpływu. Nie można sobie wybrać, że się urodzi w rodzinie długonogich Szwedów, zielonookich szatynów czy żydowskich mieszkańców Środkowowschodniej Europy.
Retoryka jest znana. Marzec czerpie hasła głęboko i na trwałe zakorzenione w głowach ludzi żyjących w 68 roku w Polsce. Oskarżonego o niezawinione, niewinnego napiętnowanego wyławia podburzony tłum, tłum nie wiedzący, że jego uczucia i słowa są zaplanowane, zaprogramowane. Kto dziś się wstydzi?
Książkę czytałam ze wstydem. I z przykrą nieumiejętnością wyobrażenia sobie, co mógł czuć człowiek, którego wyrzucono z własnego kraju. Za nic.

Dla społeczeństwa polskiego rzeczywiście Marzec był czymś raczej obojętnym, przyczynkowym, toczącym się obok, dotyczącym innych - Żydów, syjonistów, literatów, bananowców, stalinowców, prowokatorów. [...] sądzę natomiast, że dla Żydów Marzec był przełomem o równiej wadze emocjonalnej, jak później dla Polaków Solidarność.
s.113.



Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy