Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 30 (3/2008)
60 proc. ankietowanych nie spodziewa się w Polsce studenckich protestów; 39 proc. jest przeciwnego zdania. [...]Ciekawe w tym kontekście jest przekonanie, że protest studencki we współczesnej Polsce w ogóle jest możliwy. Jednak ośmielam się podejrzewać, iż de facto chodzi tu o sytuację ‹‹tak, ale zróbcie to za nas››.
Sondaż "Gazety Wyborczej" przeprowadzony przez prof. Barbarę Fatygę, socjolożkę z Ośrodka Badań Młodzieży UW w ramach pytań o Marzec‘68.
Pochłonęło mnie rysowanie. Dopiero potem podniosłam głowę i na widok grupki przyglądających się nam ludzi, postanowiłam coś powiedzieć. Zebrałam siły. Nawet nie pomyślałam, że może nie, może nie wypada, bo to wstyd, obciach, tak głupio mówić głośno na ulicy do obcych ludzi. Nie przyszło mi to do głowy. "Jesteśmy z Akademii... To happening związany z jutrzejszym Dniem Kobiet... Warto się zastanowić, jak daleko sięga nasza tolerancja... Gdzie kończy się akceptacja dla innego niż ja... Zagrajcie! To nic nie kosztuje... Może trochę odwagi i szczerości w stosunku do siebie..." nawet się nie zaczerwieniłam. Ktoś zaczął, podchwycił. Potem kolejni.
Obok Oli krążącej z mikrofonem, mężczyzna w średnim wieku. Słyszę jego podniesiony głos: "Piąta kolumna!" - to o nas. O mnie. Ile już razy wpisywano mnie w to hasło gomułkowskiej nagonki na Żydów? Ile razy miało mnie to urazić, obrazić, spowodować, bym przestała, bym poczuła się gorsza, głupsza, wroga komuś tam? Ile razy tym hasłem starano się wyrzucić moje działania poza nawias tego co "polskie", "narodowe" i "właściwe"?
Moje wychodzenie na ulicę zawsze jest wychodzeniem Akademii na ulicę. Krzyczeliśmy o Białorusi. Na początku. I to było ważne. Ważne dla mnie. Krzyczeliśmy na 8 marca i 19 kwietnia w dniu pamięci o ofiarach zagłady. I jeszcze o Rozpudzie. Braliśmy udział w Masach Krytycznych. Podróże wagonem (wagon.lublin.pl) i autobusem (Śladami Singera) były miesięcznym byciem na ulicy, mierzeniem się z ulicą, działaniem w obrębie ulicy.
Wiem, że pan wyzywający nas od "piątej kolumny" uważał, że nasze wychodzenie na ulicę jest niepotrzebne, a jeśli już, to że mówimy o sprawach mało ważnych. Jesteśmy wichrzycielami mącącymi udany ład społeczny - mówiło do mnie pełne dezaprobaty stwierdzenie kobiety, która powiedziała tylko: "pomazali chodnik" - oni, łobuzy. Nie ważne, że kredą, którą zmyje pierwszy deszcz, którą rozdepczą ludzie, która niebawem zniknie. Pomazali! To jest najgorsze.
W poniedziałek idąc do pracy mijam dziewczyny z zaległymi kwiatkami. Pomięte, zszargane róże, śnięte tulipany... Ktoś zniszczył naszą grę. Wkurzam się. Na tą totalną tępotę i bezrozumność, tych, dla których liczy się tylko to, by nic się nie działo. Również w ich głowach.
Komentarze
WYCHODZENIE NA ULICĘ
Anna Dąbrowska (2008-03-20)60 proc. ankietowanych nie spodziewa się w Polsce studenckich protestów; 39 proc. jest przeciwnego zdania. [...]Ciekawe w tym kontekście jest przekonanie, że protest studencki we współczesnej Polsce w ogóle jest możliwy. Jednak ośmielam się podejrzewać, iż de facto chodzi tu o sytuację ‹‹tak, ale zróbcie to za nas››.
Sondaż "Gazety Wyborczej" przeprowadzony przez prof. Barbarę Fatygę, socjolożkę z Ośrodka Badań Młodzieży UW w ramach pytań o Marzec‘68.
Pochłonęło mnie rysowanie. Dopiero potem podniosłam głowę i na widok grupki przyglądających się nam ludzi, postanowiłam coś powiedzieć. Zebrałam siły. Nawet nie pomyślałam, że może nie, może nie wypada, bo to wstyd, obciach, tak głupio mówić głośno na ulicy do obcych ludzi. Nie przyszło mi to do głowy. "Jesteśmy z Akademii... To happening związany z jutrzejszym Dniem Kobiet... Warto się zastanowić, jak daleko sięga nasza tolerancja... Gdzie kończy się akceptacja dla innego niż ja... Zagrajcie! To nic nie kosztuje... Może trochę odwagi i szczerości w stosunku do siebie..." nawet się nie zaczerwieniłam. Ktoś zaczął, podchwycił. Potem kolejni.
Obok Oli krążącej z mikrofonem, mężczyzna w średnim wieku. Słyszę jego podniesiony głos: "Piąta kolumna!" - to o nas. O mnie. Ile już razy wpisywano mnie w to hasło gomułkowskiej nagonki na Żydów? Ile razy miało mnie to urazić, obrazić, spowodować, bym przestała, bym poczuła się gorsza, głupsza, wroga komuś tam? Ile razy tym hasłem starano się wyrzucić moje działania poza nawias tego co "polskie", "narodowe" i "właściwe"?
Moje wychodzenie na ulicę zawsze jest wychodzeniem Akademii na ulicę. Krzyczeliśmy o Białorusi. Na początku. I to było ważne. Ważne dla mnie. Krzyczeliśmy na 8 marca i 19 kwietnia w dniu pamięci o ofiarach zagłady. I jeszcze o Rozpudzie. Braliśmy udział w Masach Krytycznych. Podróże wagonem (wagon.lublin.pl) i autobusem (Śladami Singera) były miesięcznym byciem na ulicy, mierzeniem się z ulicą, działaniem w obrębie ulicy.
Wiem, że pan wyzywający nas od "piątej kolumny" uważał, że nasze wychodzenie na ulicę jest niepotrzebne, a jeśli już, to że mówimy o sprawach mało ważnych. Jesteśmy wichrzycielami mącącymi udany ład społeczny - mówiło do mnie pełne dezaprobaty stwierdzenie kobiety, która powiedziała tylko: "pomazali chodnik" - oni, łobuzy. Nie ważne, że kredą, którą zmyje pierwszy deszcz, którą rozdepczą ludzie, która niebawem zniknie. Pomazali! To jest najgorsze.
W poniedziałek idąc do pracy mijam dziewczyny z zaległymi kwiatkami. Pomięte, zszargane róże, śnięte tulipany... Ktoś zniszczył naszą grę. Wkurzam się. Na tą totalną tępotę i bezrozumność, tych, dla których liczy się tylko to, by nic się nie działo. Również w ich głowach.
Komentarze
- Brak komentarzy