Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 30 (3/2008)

Bookmark and Share

HISTORIA WIELU IMION

Alicja Kawka (2008-03-20)

Strona 3
Więcej fotek w galerii
29 lutego 2008 Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN” gościł Mirę Ledowską, która spotkała się z polską młodzieżą, by opowiedzieć historię swojego życia. Prowadzący spotkanie Robert Kuwałek określił jej życie jako „historię, która ma ciągle szczęśliwe zakończenie”. Nadał jej wręcz rangę cudu. Etykietka niebagatelna. „To jest cud. Pewien cud. Cud przetrwania, ale także cud odnalezienia tych, którzy przechowywali i Panią Mirę i jej matkę w czasie okupacji.” I na tym stwierdzeniu skończyła się rola prowadzącego, ponieważ Pani Mira Ledowska okazała się nadzwyczajną gawędziarką. Wprowadza słuchaczy w swoje życie, roztaczając przed nimi wizję różnych światów. Przyszła przecież mówić o rzeczach trudnych i ważnych, o przyjęciu w okresie okupacji Żyda do własnego domu - nazywając ten akt szczytem bohaterstwa. Opowiada dramat, ale nie zapomina o raju, którego zaznała w dzieciństwie w pełnym ciepła i miłości domu babci. Pamięta smaki, kolory, zapachy... Pamięta kubek z zielonym paskiem, w którym przechowywano dla niej masło wykradzione Niemcom, choć nie pamięta twarzy własnego ojca.
Przejście do getta jest dla niej jak przeskok z kolorowego filmu w czarno-biały. W getcie kolory znajdują się za oknem. Okno jako świat zaczarowany. W jej życiu pojawia się wiele takich okien. Mówi, że za nimi jest życie. Wielość przekłada się również na nadawane jej imiona. Początkowe Hermina przekształcono w pieszczotliwe - Misia. „A potem była wojna”. I Matka uczyniła Misię - Marysią Kowalik, która musiała zacząć kłamać. Było to sprzeczne z zasadami wpajanymi Misi przez matkę, uważającą kłamstwo za grzech największy. Jednak Misia musiała się stać „nagraną katarynką i to dobrze nagraną”. Mąż Miry mówi o niej - „Prawdomówna, aż do głupoty” i jak twierdzi Pani Mira, ma rację. Po wojnie powróciła do swojego nazwiska i stała się Marysią Krum. Gdy zdecydowała się na podróż do Izraela, już na statku narzucono jej hebrajskie imię Miriam. Jednak w domu i wśród przyjaciół została Mirką, natomiast po mężu przyjęła nazwisko Ledowska. „No i jestem teraz Mirka. Mirka Ledowska, wszystko fałszowane jak widzicie”.
Pani Mira podzieliła się z nami własnymi wspomnieniami, opowiedziała o ludziach, którzy uratowali jej życie, tak jak opowiada o tym młodzieży izraelskiej. „Jestem szczęśliwa, że mogę się spotykać także z ludźmi w Polsce, dlatego, że to jest druga strona tej samej sprawy”. Matka powtarzała jej, „że musi żyć, by opowiedzieć o tym co było”. Pani Mira czuje, że robi to, co powinna - „Cieszę się, że zdążyłam (...) że mam jeszcze siłę na to, żeby to robić i wszystko to jest prawdą...”



Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy