Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 31 (4/2008)

Bookmark and Share

BEZ LITOŚCI

Marcin Kawecki (2008-04-14)

Tors umięśniony jak posąg spod dłuta najlepszego rzeźbiarza, nogi postawne jak dębowe pnie, barki i ramiona twarde jak skała i silne jak zaprzęg przednich koni i determinacja godna mitycznego Syzyfa - to właśnie Bakly...

Miroslav Žamboch zadebiutował w Polsce wspaniałą książką Sierżant, która ukazała się pod szyldem Fabryki Słów. Pisarz jeszcze raz zaufał lubelskiemu wydawnictwu i wydał kolejną powieść zatytułowaną Bez Litości.

Pierwszą rzeczą, jaka rzuca się w oczy, jest grubość książki. W odróżnieniu od dość cienkiego poprzednika ten tom jest pokaźny - liczy sobie ponad 450 stron. Od razu dodam, że jak zawsze w wypadku Fabryki Słów, książka pod względem wydawniczym stoi na bardzo wysokim poziomie - gruba okładka z zakładkami w specyficznej dla tego wydawnictwa szacie graficznej i bardzo dobrze sklejone strony gwarantują, że książka nie rozpadnie nam się podczas czytania.

Bez Litości jest, w odróżnieniu od jej poprzednika, typową powieścią "heroic fantasty" - opowiada o wielkim i napakowanym twardzielu imieniem Bakly, który z rozmachem godnym Konana Niszczyciela zmiata poszczególnych przeciwników ze swojej drogi. Bohater jest typowym zabijaką-najemnikiem, który ma do spłacenia tajemniczy dług z przeszłości i zarabia na życie wykonując najróżniejsze zlecenia - przemyt, eskorta i ochrona, oszustwa, a i morderstwem nie pogardzi, a wszystko to z typowym cynicznym poczuciem humoru.

Książka zaczyna się dość nietypowo - od razu zostaje rozwiązany główny cel naszego herosa. Spłaca on ostatnią ratę swego długu. Dochodząc do wniosku, że jego życie stało się bezcelowe, dowiaduje się jednak o pozornym tylko końcu swoich kłopotów. Zagłębiając się coraz bardziej w karty powieści dowiemy się o walce Bakley’a z demonami przeszłości i magią, której tak nienawidzi, a która jest wbrew jego woli bardzo z nim związana...

W zmaganiu bohatera z przeszłością i teraźniejszością pomoże mu kilka ciekawych postaci drugoplanowych. Akcja książki prowadzona jest przez autora w sposób bardzo "filmowy". Napięcie dawkowane jest jak w najlepszym kryminale, a zagadki, z którymi będzie musiał poradzić sobie Bakly, wiążą się ze sobą w taki sposób, że na końcu nie będziemy potrafili powiedzieć: "wiedziałem, że to lokaj zabił".

Jeśli ktoś chciałby porównać styl pisarski Žambocha z Sierżanta z tym z Bez Litości, z pewnością znajdzie wiele podobieństw. Autor lubi szybką akcję, chętnie miesza ze sobą wiele wątków, buduje wysokie napięcie, które nie pozwala czytelnikowi oderwać się od książki. Powieść Czecha może nie stoi na najwyższym poziomie pod względem metafor i ukrytych przesłań, ale, powiedzmy sobie szczerze, fantastyka należy do gatunków niemalże czysto rozrywkowych i taka właśnie jest ta powieść - lekka i przyjemna w czytaniu. Bez Litości jest książką dobrą, którą z czystym sumieniem mogę polecić wszystkim, którzy mają wolny weekend i chcą przeczytać coś lekkiego.

Miroslav Žamboch: Bez litości. 2006.

Recenzent: Marcin Kawecki, lat 20, lublinianin, zainteresowania: rysunek, książki, muzyka, dobre filmy, gotowanie, gra na instrumentach (gł. gitara), fotografia.


Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy