Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 0 (1/2005)

Bookmark and Share

MURAWA SPOŁECZNA

Piotr Skrzypczak (2005-03-15)

Rozkładówka
Więcej fotek w galerii
Obywatelski, społeczny, oddolny, lokalny... można tak długo wymieniać. Mamy do czynienia z coraz większą ilością różnych inicjatyw, akcji, stowarzyszeń mających w nazwie jedno z powyższych określeń. Czasami jesteśmy wręcz bombardowani takimi przymiotnikami. Tyko co one tak właściwie oznaczają? Czy przypadkiem nie jest tak, że to wata słowna - jak nie wiemy co chcemy robić, to piszemy, że społeczeństwo obywatelskie?

Czym zatem jest społeczeństwo obywatelskie i co właściwie ma wspólnego z murawą? Wyobraźmy sobie zwykły blok pośrodku szarego bokowiska.
PRL-owska klasyka. W takich blokach mieszka większość Polaków. Załóżmy także, że w jednym z takich bloków znalazła się grupka ludzi, chcących zmienić ten przygnębiający obraz. Postanowili przełamać polski sposób myślenia
- nie chcieli narzekać i czekać aż przyjedzie prezydent czy premier i zrobi porządek pod ich klatką. Postanowili - zajmą się tym sami. Tak - sami dla siebie!
Zobaczmy więc co się działo w tym szarym bloku dalej. Mieszkańcy zorganizowali spotkanie. Przyszła prawniczka, księgowy, kilku bezrobotnych, studenci i wiele innych osób. Założyli Stowarzyszenie Na Rzecz Ładnego Trawnika Przed Naszą Klatką. Kiedy jednak zaczęli rozmawiać, okazało się, że stoi przed nimi mnóstwo problemów. Nie ma pieniędzy na nowy chodnik, nie ma ludzi, którzy będą wyrównywać teren, nie wiadomo co zrobić ze starym drzewem, no i nikt nie wie czy im w ogóle wolno, bo w końcu to teren administracji...
Na spotkaniu z szefem administracji dowiedzieli się, że nie ma pieniędzy, „bo chcecie mieć niski czynsz”, nie mają prawa nic robić, bo „to nie wasze ale wspólne”, a drzewo „się wytnie, bo śmieci i nie ma komu sprzątać”. Wrócili przygnębieni i przegrani. Pomysł upadł. I na tym można by naszą opowieść skończyć. Na szczęście nie jest to prawdziwa historia ale fikcja literacka, więc możemy opowieść kontynuować.
Załóżmy, że lokatorzy naszego bloku nie są przeciętnymi mieszkańcami szarych blokowisk, tylko ludźmi, którzy poza życiem zawodowym jeszcze robią coś innego. Na marginesie warto dodać, że przeciętny mieszkaniec Europy Zachodniej należy średnio do kilkunastu organizacji pozarządowych.
Wróćmy do naszych bohaterów. Następnego dnia każdy z nich poszedł do swoich zajęć. Prawniczka wybrała się po pracy na zebranie Stowarzyszenia Prawników RP. Postanowiła zapytać kolegów, co może zrobić w sprawie trawnika. Okazało się, że znajomy sędzia doskonale orientuje się w takich sprawach, więc od razu poradził, żeby się nie przejmowali administracją. To nie prawda, że nie mogą nic zrobić. Własność wspólna to także ich własność. Dodał, że jeśli nadal będą mieli kłopoty z administracją, to powinni wnieść sprawę do sądu - z pewnością ją wygrają, ponieważ prawo jest po ich stronie.
Księgowy również należał do osób aktywnych. Po pracy wstąpił do swojego Towarzystwa Dobrych Księgowych i dowiedział się, że z ich trawnikiem nie jest tak źle. W końcu Polska od 1. maja ubiegłego roku jest w Unii Europejskiej, a ta chętnie finansuje takie oddolne inicjatywy. Trzeba tylko znaleźć odpowiedni program i napisać wniosek. Tylko jak? Okazało się, że koleżanki pomogą. Więc kolejny problem rozwiązany!
Studenci także nie należeli do biernych pochłaniaczy wiedzy i piwa. W wolnym czasie zajmowali się walką o środowisko naturalne
w międzynarodowej organizacji „Greenpeace”. Na spotkaniu poruszyli problem starego drzewa.
I od razu dostali zadanie
- Idźcie do waszej administracji i powiedzcie, że jeżeli tkną to stare drzewo, wówczas nasza organizacja zrobi taką zadymę, że usłyszą o niej
w całej Europie!
Z kolei bezrobotni mieszkańcy już po pierwszym zebraniu spotkali się i postanowili, że dopóki nie mają innych zajęć, mogą popracować na rzecz pięknego trawnika za darmo.
Tak więc, jak widać, sprawy nagle ruszyły z miejsca. Okazało się, że nasze Stowarzyszenie Na Rzecz... osiągnie swój cel - wokół bloku będzie ładnie. Tylko co to ma wspólnego ze społeczeństwem obywatelskim i z murawą społeczną? Zatem do rzeczy.
Teoria murawy społecznej jest podstawowym pojęciem, używanym podczas opisywania społeczeństwa obywatelskiego. Otóż każde społeczeństwo, podobnie jak murawa, składa się
z pojedynczych istot (ludzi, źdźbeł). Kiedy są samotne, działają w pojedynkę, bardzo trudno im przetrwać jakikolwiek napór, zagrożenie. Co by się stało, gdyby boisko piłkarskie składało się z pojedynczych źdźbeł trawy? Po każdym meczu trzeba by siać murawę na nowo. Przecież piłkarze dokładnie zdeptaliby słabiutkie organizmy. Ale, jak wiemy, tak się nie dzieje. Dlaczego? Istota tkwi pod ziemią. Ukryte tam korzonki splatają się nawzajem, tworząc nierozerwalną sieć powiązań, dzięki czemu możemy podnieść duży kawał murawy a żadne ze źdźbeł nie odpadnie. Podobnie jest ze społeczeństwem. Jeśli ludzi łączą różnego rodzaju kontakty, zależności, działania... - bardzo trudno ich zniszczyć. Władza
- odpowiednik ciężkich butów piłkarza - nie jest w stanie uszkodzić pojedynczych osób, gdyż za nimi stoi rzesza ich kolegów, znajomych, sąsiadów czyli powiązań najbardziej podstawowych, bo oddolnych.


Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy