Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 0 (1/2005)

Bookmark and Share

TRAWNICZEK, CZYLI JAK CZYTAĆ GAZETĘ

Anna Dąbrowska (2005-03-15)

Strona 3
Więcej fotek w galerii
Drogie Dzieci. Nadeszła pora na Telesfora (Telesfor - rocznik '75, po wyższej szkole zarządzania materiałami łatwopalnymi, bez dyplomu; na drodze do kariery stanęła mu mała eksplozja, w wyniku której stracił mały palec u nogi; pogrążony w żałobie po śmierci Koguta z Teleranku)! Jak co rano nasz drogi Telesfor wyruszył na spacerek. Podśpie-wuje od czasu do czasu stare szlagiery („...wolność i swoboda, niech żyje dziewczyna...”) gdyż niepojętym wprost optymizmem napawa go ta urocza pogoda (-26 stopni, wiatr wiejący z prędkością 320 km/h, centralizacja lodowca, smród wionący od blokady Leppera i ta cudownie barwiona na fioletowo woda w stawie). Idzie, gniotąc pod pachą świeżą, pachnącą malinami, cukierkami wiśniowymi (E124, E250, E999 - ten odpowiedzialny za smak pestek) i skarpetami drukarza gazetkę „Deska - Wszystko co powinieneś wiedzieć o swoim klozecie”. Zmierza wprost na ubogi trawniczek, którego nie ma, usytuowany między śmietnikiem a sklepem żelaznym.
- Trawnik! Gdzie jest trawnik?!
- Wczoraj Wypitek (Wypitek - wciąż nikt nie wie kim jest i skąd pochodzi) opalał sobie palce u nóg . Zabrali go dziwni ludzie w skafandrach wraz z trawnikiem. - powiedział ktoś życzliwy (Ktoś Życzliwy - kolekcjoner wypłucz-ków azjatyckich, zawsze pogodny, wie WSZYSTKO).
- %$>”)@!!+&**#^!!!!! - powiedział Telesfor. - Nic to, sam zrobię trawnik.
Po tych proroczych słowach ziemia zadrżała, słońce przez tydzień nie wze-szło, w wyniku czego został zaburzony proces rozpłodowy jedwabników na Alasce, a woda w stawie zzieleniała i zaczęła cuchnąć jak...
- Nic to, powtórzył już bez efektów specjalnych Telesfor, po czym zadzwo-nił po paru znajomych.
Przyszedł najlepsiejszy przyjaciel Telesfora Miś Uszatek (rocznik stary jak piosenki wdzięcznego chórku Fasolki
- smaczne, nieobmacane - leniuch i nie-dorajda, co prawda z maturą, ale nie wiadomo jak bardzo nielegalną; produ-kuje bimber „Chlapacz Mózgu”; drań, który śpi w plastikowym łóżku wod-nym), ziomal Koralgol (bezwstydnik i gbur, w sumie to brzydal z wyłupiastymi oczami, w niegustownym brązowym wdzianku, wciąż bajerujący dzierlatki na zagraniczne podróże - parę lat temu opowiadał Toli o Nibylandii za co Piotruś Pan nałożył na niego embargo, a Lolek ze wściekłości o mało co nie rozdeptał ślepego Krecika - imigranta z Czechosłowacji) oraz wciąż szukający sensacji w najgorszym wydaniu Pomys-łowy Dobromir (kuglarz i bawidamek; kiedyś pragnął zabić Smerfetkę, nie-znośnie nieproporcjonalną, z lekka durnawą turystkę, wieszając ją na żyrandolu; nieopacznie doszło do spię-cia, w wyniku którego stał się posiada-czem najfajniejszej żarówki w mieście
- obiektu zazdrości kolegów i zachwytu koleżanek; imion podać niepodobna ze względu na ilość nie na jakość). Ekipa jak się patrzy, chłopy na schwał, jakby to powiedział naczelny naszego pisemka. Niestety, w wyniku spożycia całego zapasu wody z hydrantu, rzeczony trawniczek nigdy nie powstał. Po czterech godzinach narodziła się mała, mizerna na twarzy, niemodnie ubrana, zgarbiona i posmutniała idea - wydamy gazetę! Z całą pewnością nie był to przypadek. Dwa lata starań przyniosły wreszcie upra-gniony efekt - 4 stroni-cowy brukowiec, świński, z niesmacz-nymi fotomontażami, horoskopami pisanymi przez mistrza świata w jedzeniu żelowego błota i z programem telewizji afgańskiej, niestety nieaktu-alnym, jakby ktoś pytał.


Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy