Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 33/34 (6/7/2008)

Bookmark and Share

SPOTKANIA W PIONIE I POZIOMIE

Anna Dąbrowska (2008-07-03)

Strona 11
Więcej fotek w galerii
Problemy poruszane na debacie "Jak zmienić na lepsze polską oświatę" (28 czerwca) pojawiające się w wielu innych dyskusjach, których tematem jest edukacja można zawrzeć w haśle 3xP - pieniądze, program, poziom. O pieniądzach rozmawia się najczęściej, zwykle w związku z pensjami nauczycieli i brakiem odpowiedniego wyposażenia szkół, o programie ciągle jest głośno, bo nowa reforma, bo błędy w arkuszach, bo nowe potrzeby rynku... W debacie publicznej problem coraz gorzej wykształconych młodych ludzi (poziom edukacji) jest najrzadziej poruszany.

Młody Polak a uczestnictwo
Nie zapytam "kto to taki" ten młody Polak i dlaczego jest to wartość nadrzędna, bo zaraz mi zarzucą, że pogwałcam idee patriotyczne, że nie doceniam powagi dziejów, że nie mam świadomości narodowej... Sporo by się zebrało. Pytanie takie byłoby jednak, patrząc bez emocji, całkiem ciekawe.
Patriotyzm kojarzy mi się ze śpiewaniem dziwnych, niezrozumiałych pieśni, z granatową spódnicą, która była makabrycznie niewygodna i z rajstopami, które zjeżdżały mi po nogach i wałkowały nad butami. Była flaga, sztandar szkoły, hymn puszczany ze zdartej płyty gramofonowej, wiersze, przemówienia, kwiaty. I dzień wolny - bezcenne. Wiem, że z niewielkimi zmianami, które głownie dotyczą rozwoju technologii (już nie stary adapter i rozklekotane pianino pani M.) specjalnie w branży organizacji szkolnych fet ku czci niezbyt dużo się zmieniło. Uczniowie biorący w nich udział mają obiecane piątki z polskiego lub historii i zarabiają na lepszą notę ze sprawowania. Godzina żenady jest droga ale bywa opłacalna. Jakby ich jednak zapytać, tak jak i mnie wtedy, dlaczego tak ważna jest konstytucja 3 maja, dlaczego ma być ważna dla nas, dlaczego powinniśmy o niej wciąż mówić, zapadłaby kłopotliwa cisza. I chyba przyczyną nie byłby brak dobrej woli, ani brak wiedzy. Wiedza jest - wiadomo, kiedy a nawet dlaczego i kto postanowił ją uchwalić - nie ma refleksji.
Młody Polak, jako wartość nadrzędna nie umie myśleć analitycznie i wyciągać wniosków. Nikt tego od niego nie wymaga więc na własny rachunek zwojów nie przegrzewa. Nie musi, skoro pod tablicą ma umieć podać daty i nazwiska. Co z tego, że nie łączą się z innymi.
Młody Polak nie umie żyć w społeczeństwie, do którego szkoła ma go przygotować. Hasło Żyd nasuwa mu skojarzenia: pieniądze, władza, "Gazeta Wyborcza", kłamstwo, obłuda, zachłanność, mason, bankier, UB, nos poniżej uszu, smród, Jedwabne. Jednocześnie wypisywanie obok synonimów do słowa "katolik" (heteroseksualny, czysty, krzyż, Radio Maryja) przynosi zestawienie sposobu myślenia młodych (17 letnich) ludzi (dane pochodzą z przeprowadzonych przez AO zajęć dotyczących stereotypowego myślenia; zajęcia były prowadzone w lubelskich liceach, nie obejmują wszystkich szkół i wszystkich licealistów). Warto zauważyć, że zwykle po stronie "żyd" było znacznie więcej skojarzeń. Warto też zaznaczyć, że wypisywanie skojarzeń było jednym z elementów warsztatów. Poza Żydem dowiadywaliśmy się też sporo o homoseksualistach, kobietach, murzynach, Arabach. Wniosek nasuwa się sam - często młody Polak nie jest przygotowany do życia w społeczeństwie coraz bardziej wielokulturowym. Nie jest przygotowany na UE, Schengen. Jasne, że skojarzenie Żyda z UB nie jest jego autorstwa, z innymi jest podobnie (większość z nich na pytanie czy widzieli kiedykolwiek Żyda, odpowiada, że nie) - dziedziczą je. W pakiecie jest też homofobia, szowinizm, rasizm.
Jak ma się patriotyzm do nieświadomego, wymuszonego uczestnictwa? Nijak.

Partycypacja
Któregoś dnia zaproszono mnie do jednego z lubelskich gimnazjów na uroczystość związaną z rocznicą urodzin patronki. Zanim odbyło się show, poproszono mnie do szkolnej biblioteki, bym w ciszy mogła kontemplować zasługi szkoły opisane w kronice. Kronikę przyniesiono, położono, otwarto. Była piękna, estetyczna i skrupulatnie opisywała życie szkoły. Na moje pytanie, kto ją tak wspaniale prowadzi, pani bibliotekarka zarumieniła się i wyszeptała: ja. Nie mam do niej ani żalu, ani pretensji. Myślę, że nie jest w swej pracy odosobniona, ani w myśleniu, że gdyby robili to uczniowie, albo kroniki nie było by wcale, albo nie byłaby tak estetyczna, jak ta prowadzona przez dorosłą, odpowiedzialną osobę. Jaki jednak wyłania się obraz z tego przypadku? Oto szkoła chwali się dokonaniami jakby nie było uczniów, w których jednocześnie się głęboko wątpi, czy umieliby wkleić zdjęcie i zrobić do niego podpis (takie jest zwykle tłumaczenie, dlaczego kroniki uzupełnia pracownik szkoły). Może faktycznie stało by się tak, że kroniki uczniowie nie chcieliby prowadzić, może uznaliby ją za przeżytek, może stworzyliby inny sposób, metodę, miejsce do zapisu. Może byłby to zapis niepełny, może gdzieś zdarzyłby się jakiś ortograf, może zdjęcie byłoby krzywe. Wartość tego dzieła nieporównywalnie by jednak wzrosła.
Kronika szkolna jest jedynie przykładem na brak zaangażowania uczniów w życie szkoły. Podobnie jest z kołami zainteresowań, z rocznicami, słowem - wszelkimi działaniami, w których uczniowie biorą udział dobrowolnie. Oddanie pola często przez nauczycieli jest traktowane jako przyczynek do degradacji ich pozycji, jak zagrożenie ich rangi. Dlatego tak rzadko pytają swoich uczniów o zdanie, dlatego pomysł konsultacji, wspólnego wymyślania planu wycieczki, czy zagadnień poruszanych na kółku historycznym często budzi trwogę. Może wycofanie się spowodowało by większą partycypację uczniów? Może nie. Może zapytani o głos uczniowie stwierdziliby, że wolą urządzić rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, albo pojechać do Gdańska na plażę niż do Oświęcimia oglądać obóz. Może ich argumenty byłyby tak silne i przekonywujące, że 3 dni w Gdańsku okazałyby się bardziej pożyteczne. Jestem w stanie taką sytuację sobie wyobrazić.
Myślę też, że większa partycypacja w szkole, poczucie, że ja też mogę, że to też jest w jakimś sensie moje, przyczyniłaby się do większej partycypacji w życiu społecznym. Może. Może mielibyśmy tłumy na spotkaniach AO.
Zmiana relacji, jeśli robimy coś razem po szkole na bardziej partnerską, może być korzystna - za przykład niech posłuży spotkanie zorganizowane w ramach obchodów 4 rocznicy śmierci Jacka Kuronia (14 czerwca). W "Bambini di Praga" (kawiarnioksięgarnia) odbyła się promocja książki zbierającej pisma pedagogiczne Kuronia. W prace nad wydaniem książki zaangażowani byli nauczyciele i UCZNIOWIE z wielokulturowego liceum w Warszawie, którego patronem jest autor pism oraz wykładowcy i studenci Uniwersytetu Powszechnego im. J.J. Lipskiego w Teremiskach. Tematem dyskusji panelowej było: "Jak wychowywać. Wolność jednostki a znaczenie grupy". Nie będę cytowała wypowiedzi panelistów, zaznaczę jedynie, że było ich czworo, że wśród tej czwórki znalazła się uczennica i uczeń. Mieli takie same krzesła, jak wypowiadający się na tych samych zasadach ich nauczyciele, pili wodę z jednego dzbanka. Nie bolało.

Spotkania w pionie i poziomie
Dyskusja w Gazecie toczyła się z uwzględnieniem trzech poziomów - MEN, kuratorium, nauczyciel. Uczeń jest ostatnim ogniwem łańcucha zależności, na którym odbywa się proces. O ile poziomy te, jak sądzę rzadko ale jednak się spotykają, konsultują (chociażby stawki wynagrodzenia), sprzeczają i zgadzają, o tyle nikt się nie spotyka z uczniem/uczennicą, nikt ich nie słucha, nikt z nimi o edukacji nie rozmawia. Co by komu szkodziło, by na debatę przyszło kilku uczniów, nie przywleczonych siłą ale faktycznie zainteresowanych swoim jakby nie było losem? Aby tak się jednak stało, uczeń musi wiedzieć, że może, a nauczyciel wiedzieć, że chce.



Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy