Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 24 (3/2007)

Bookmark and Share

A WIOSNĄ NIECHAJ WIOSNĘ, NIE POLSKĘ, ZOBACZĘ

Anna Dąbrowska (2007-07-15)

Strona 13
Więcej fotek w galerii
Ja: Czym skończyła się „Solidarność”?
Uczniowie: (cisza).
Ja: Transformacja była dopiero w roku 1989. Co działo się w Polsce przez te 9 lat?
Uczniowie: (cisza).
Ja: Jakieś wydarzenie?
Uczniowie: (cisza).
Ja: A w roku 1981 stało się coś ważnego?
Uczniowie: (cisza).
Ja: W grudniu 1981?
Uczniowie: (cisza).
Ja: 13 grudnia 1981?
Uczniowie: (cisza).
Ja: Jaruzelski?
Uczniowie: Stan wojenny?

Ta scenka nie jest żartem. Nie jest też moim wymysłem. Ani przestarzałą anegdotką. Jest prawdą. Faktycznym wydarzeniem. Wielorazowym. Taka scenka toczy się w niemalże każdej szkole, do której wraz z Magdą przychodzimy, by opowiedzieć im coś niecoś o ostatnich ważnych wydarzeniach w tym kraju. Mówimy prostym językiem, nie używając nadmiernej ilości dat i nazwisk. Bo nie o to przecież chodzi. Pokazujemy zdjęcia, „bibułę”, znaczki, czytamy krótkie relacje. Nie używamy słów, które mało znaczą, a których dziś używa się w nadmiarze. Nie opowiadamy o bohaterach, ani o bogu. Nie każemy wstawać, składać kwiatów, śpiewać hymnu. „Solidarność”? Równie dobrze mogłybyśmy mówić o Mieszku I czy przywilejach koszyckich. Ilość informacji po drugiej stronie dialogu jest żadna. I tylko taka mała różnica, że „Solidarność” była zaledwie 25 lat temu. Stanu tego nie zmieni ani dodatkowe święto flagi, orła czy chrztu Polski, ani wprowadzenie wszystkich dzieł Sienkiewicza do kanonu lektur szkolnych. Ani okolicznościowe wycieczki pod pomnik, ani tym bardziej akademie „ku czci” wciąż z tym samym repertuarem, jak to Polacy przegrywali kolejne powstania, wojny, jak inni-źli odbierali im bogactwa, kolejne części kraju, wolność.
Przez lata, aby nie popaść we frustrację, czy depresję, chwytano łatwo dających się przełknąć pigułek w postaci warszawskiej gazety „Słowo”, która drukowała w odcinkach cykl trzech powieści znanych pod wspólnym tytułem Trylogia. A uładzeni, połechtani, obmacani płynącym z niej nacjona-lizmem dziadowie nasi pili, pili, pili... Już łatwiej, z sercem przepełnionym żalem za utraconą ojczyzną, którą im bezprawnie (spiskowo) odebrano. Pili, a majaczące nad ranem widma zrodzone z totalnego kaca przemieniały obraz dawnych wypadków zmieniając łotrów w bohaterów.
Gombrowicz, którego dziś wyklucza się na korzyść Sienkiewicza, to totalny detoks po tej megalomanii męsko-narodowej. Nie był Noblistą! - grzmią szczyty schodów. Gdyby miarą była Literacka Nagroda Nobla w szkole obok Sienkiewicza mu-siałby pojawić się Reymont, Miłosz (czytany wybiórczo) i oczywiście Singer (co prawda piszący w jidysz ale o Polsce, w Polsce urodzony i wychowany). Czy jesteście w stanie to sobie wyobrazić?!
Uczniom w jakimś sensie jest wszystko jedno czy będzie Sienkiewicz czy papież. 11 listopada, 3 maja, czy jakiegoś innego dnia zaproponuje im się udział w widowisku szkolnym zwanym powszechnie aka-demią lub apelem, gdzie bez względu na ich opinie, przeczytane książki czy zainteresowania wepchnie się ich w przyciasne i zdecydowanie przechodzone uniformy patriotyczne. Akademie „ku czci” z hym-nem, werblami, sztandarem szkoły, przemówieniami. Czasem jakiś weteran przyjdzie. Ewidentnie brak jednak miejsca na czołobitne pokłony i złożenie kwiatów. Pani dyrektor uśmiecha się przepraszająco. Potem jest jeszcze jakiś szoł - objaw głębokiej cho-roby przerośniętego patetyzmu. Panie od polskiego, muzyki lub historii nie mające za grosz polotu i elementarnej wiedzy na temat teatru, silą się na robienie przedstawień, które są kiczem. Wyśmiane i zażenowane dzieci po czymś tak traumatycznym nie chcą się już w nic angażować, bojąc się porażki. Nie zakładają kółek, nie robią własnych przedstawień, nie wklejają zdjęć do kroniki. Część z tych „aktywności” nie należy im się a priori - są za mali. I tu pojawia się problem, od którego wszystko się zaczyna.

MAMA PIERZE
W ostatnich „Opornikach” pojawiały się infor-macje o kontynuowanym przez Akademię projekcie „Śladami Singera” - od lutego 2007 roku wolon-tariusze z AO prowadzili cykl warsztatów dla gimnazjalistów z Ulanowa, których efektem ma być nakręcenie filmu opartego o opowiadanie I. B. Singera. Pomysł przyszedł sam. W Krzeszowie (miejscowość koło Ulanowa) usłyszeliśmy historię o objazdowym kinie, które, zatrzymując się w małych miasteczkach na Lubelszczyźnie, elektryzowało społeczność. Dziś, w czasach zestawów kina domo-wego, wypożyczalni wideo, telewizji satelitarnych i programów do ściągania plików z internetu film sam w sobie nie stanowi już takiej atrakcji, chyba że... gra w nim koleżanka z klasy, syn sąsiada i garnek babci. Przez pół roku poprzez zabawę gimnazjaliści odkrywali zapomnianą historię swojego miasteczka, historię sąsiadów - Polaków i Żydów. Chodziliśmy uliczkami szukając śladów, próbując odnaleźć dawne ramy miasteczka, odczytywaliśmy macewy na pobliskim kirkucie, pytaliśmy, jak wyglądali tamci mieszkańcy. A potem czytaliśmy opowiadania I. B. Singera. Było miło i wesoło aż do dnia, w którym mieliśmy zrobić jedną z ostatnich prób. Wtedy okazało się, że kilka osób zupełnie nie umie scenar-iusza. I wtedy im podziękowaliśmy za współpracę. Nie było to łatwe i wcale nie jestem pewna, czy dobrze się stało. Choć z drugiej strony wielka pobłażliwość, jaką wciąż i wciąż im okazywaliśmy wróciła do nas w postaci najczystszej bierności z ich strony. Mieliśmy nadzieję, że potraktowani jak ludzie dorośli, jak dorośli będą się zachowywali. Euforia pierwszych spotkań minęła wraz z pojawieniem się zadań, które mieli wykonać. Były to proste rzeczy, jak narysowanie mapy swojej miejscowości, czy znalezienie informacji o święcie szawuot. Wtedy pojawił się podział na tych, co coś robią i na tych, co wciąż się tłumaczą. Aż przyszedł dzień, kiedy było już tego za dużo.
Dlaczego tak jest? Myślę, że to wina nauczycieli i rodziców. Ich niekonsekwencji w działaniu i uczeniu, przekazywaniu tej niekonsekwencji dalej - na dzieci. Dziś chcę to, jutro tamto, mama upierze mi skarpetki a nauczycielka przepchnie do następnej klasy. Ludzie, którzy maja po 15-16 lat są traktowani jak przedszkolaki. I tak też się zachowują. I nie ma znaczenia, czy są to dzieci z dużych miast, czy malu-tkich miasteczek i wsi - MTV i TV TRWAM odbiera wszędzie znakomicie.

PODCIERANIE PUPY
„W dwudziestu sześciu szkołach, które brały udział w naszym programie, klasy trzynastolatków zostały podzielone na 4 lub 5 kilkuosobowych grup. Każda grupa otrzymała od nas konkretny temat związany z alkoholem lub narkomanią i miała przygotować jego publiczną prezentację. Dostali od nas lekturę, ale podstawą prezentacji miały być materiały zebrane samodzielnie w lokalnej społeczności. I tak na przykład grupa, która miała temat „alkoholizm jako choroba”, zwiedzała oddziały odwykowe, rozmawiała z terapeutami i chorymi, przeprowadzała wywiady z ludźmi na ulicy i z własnymi rodzicami. Uczniowie, którzy mieli przedstawić problem wypadków, spowodowanych przez alkohol i narkotyki, spędzili kilka nocy w pogotowiu i na ostrych dyżurach, rozmawiając z lekarzami, ofiarami i świadkami wypadków (...). Występowali przed dorosłymi - rodzicami i nauczy-cielami, a osobno przed kolegami, uczniami o rok młodszymi. Jest bowiem oczywiste, że dwunastolatki chętniej słuchają trzynastolatków niż dorosłych.”*

To nieuczenie odpowiedzialności za swoje czyny, to wieczne podcieranie pupy i pisanie usprawie-dliwień do nauczycieli jest jednym z powodów rozleniwienia się współczesnych uczniów. Dużo korzystniej jest udawać, że się nie umie, nie rozumie, nie potrafi. I nie dotyczy to jedynie prac domowych, nie, dotyczy to każdej sfery aktywności. Do Akademii sporo tak wychowanych ludzi przychodzi. Entuzjazm mija, gdy dowiadują się, że żeby zrobić akcję podobną do wagonu (wagon.lublin.pl) czy Singera („Śladami Singera”), trzeba nad nią pracować przez co najmniej pół roku. I odchodzą, bo lizaka dostaje się za coś. Jest i ta cała reszta, która nie przychodzi nawet ten jeden raz. Wieczne dzieci, które zmieniły jedynie insygnia swojego dziecięctwa z misia na browara - siedzą w ławkach i milczą, gdy zadaję pytanie o grudzień 81. roku. W znudzonej pozie zbudowanej bardziej na mitach niż doświad-czeniu dorosłości sięgają po telefon, a jedynym pytaniem jakie są w stanie zadać jest „ile ma pani lat?” (lub „ile pani płacą za to pierdolenie?”). I w tym pytaniu kryją się wszystkie przeciwieństwa chłopaka, który mając 17 lat nie umie zrobić sobie herbaty. Rozmowa, stawiająca parę oponentów na jednej linii, którą próbuję wprowadzać na zajęciach o „Solida-rności” i stanie wojennym, jest nie do pomyślenia, cóż dopiero kwestia, którą porusza Osiatyński we wspomnianym wyżej cytacie! W polskiej szkole do ucznia mówi się z pozycji „A ty czego tu chciałaś?!” (sama padłam ostatnio ofiarą takiego właśnie kultu-ralnego zapytania). Nie ma szans na edukację rówieśniczą, czy, o zgrozo, by to nauczyciel dowie-dział się czegoś od ucznia, by rodzic dowiedział się czegoś od dziecka. Zwiedzanie oddziałów odwy-kowych? Lepiej udawać, że 14-latki siedzące na końcu autokaru śpiewają same z siebie. Lepiej udawać, że jest tylko ta jasna strona.

FAIR PLAY
Szukanie dróg, by zainteresować uczniów, jest rzeczą bardzo trudną. Wiem, bo sama od jakiegoś czasu chodzę do uczniów, by opowiadać im o niepopularnych rzeczach. Każde spotkanie jest dla mnie nauką, jak rozmawiać o ważnych, nudnych sprawach, wyciągniętych z historii, o której nie uczą w szkole, bo nie ma już na nią czasu - o „Solidar-ności”, stanie wojennym, wywózkach na Syberię, o przedwojennym Lublinie i jego żydowskich mie-szkańcach a przez to o aktywności, o współczesności. I choć mają po 17 lat, nigdy nie przyszłoby mi do głowy, by ich oszukać, by zakręcić tak, by wyszło na moje, by coś udało mi się udowodnić korzystając z różnych sztuczek. Muszę być szczera, by mi wierzyli, by mnie słuchali. Staję przed nimi bardziej jako strona w dialogu. Metody muszą opierać się na zasadach fair play. Tym bardziej, że ja jestem przygotowana do dyskusji a oni nie.

GWIAZDECZKI
Byłabym niesprawiedliwa pisząc jedynie o usterkach i nauczycielach/nauczycielkach bez polotu. Są i pozytywne przypadki. W czasie naszych wizyt w szkołach, gdzieś między gburowatymi tekstami „a ty czego tu chcesz!?”, „a ty z jakiej klasy jesteś?!”, „co się szwędasz po korytarzu, do klasy!”, pojawiają się sympatyczne uśmiechy i sensowne rozmowy. A potem propozycje, byśmy przyszli jeszcze raz. I przychodzimy. Jedną z takich nauczycielek jest pani Monika Sujka z VIII LO im. Zofii Nałkowskiej, a jej uczniowie okazali się fantastycznymi ludźmi. Nie tylko aktywnie uczestniczyli w naszych zajęciach, ale też przyszli 19 czerwca na Plac Litewski by uczestniczyć w Międzynarodowym Dniu Równych Szans. Bez żmudnego namawiania, bez błagań, by przyszli, bez krzyków i straszenia jedynką.


Tekst nie powstał, by kogokolwiek obrażać. Chciałam jedynie w ten sposób zabrać głos w toczącej się ostatnio dyskusji „Lublin, miasto kultury”. Teatry z całego świata w teatrze w budowie? Opera na europejską miarę? Dla recytującego patriotyzm? A może dla 17-latków w pieluchach?

* Cytowany tekst jest wypowiedzią Stefana Johannssona, współtwórcy programów leczenia alkoholizmu w Islandii, Belgii, Norwegii i Szwecji, a pochodzi z książki W. Osiatyński: Alkoholizm - grzech czy choroba? Warszawa 2005, s.45-46.

Od kwietnia wolontariusze i wolontariuszki z Akademii Obywatelskiej prowadzą w szkołach zajęcia, które składają się z trzech części:
1. Wizyta w Ośrodku „Brama Grodzka - Teatr NN” - zwiedzanie multimedialnej wystawy Portret Miejsca, traktującej o dzielnicy żydowskiej w Lublinie;
2. „Solidarność” i stan wojenny;
3. Syberia - o czterech wywózkach w roku 1940-41.


WIEŃCE ZŁOŻYLI

WIEŃCE ZŁOŻYLI TAKŻE SZEFOWIE

DELEGACJE SAMORZĄDOWCÓW, KOMBATANTÓW I MŁODZIEŻY ZŁOŻYŁY KWIATY

PREZYDENT ZŁOŻYŁ WIENIEC

ZŁOŻENIE KWIATÓW POD POMNIKIEM

ODSŁONIĘCIE KAMIENIA UPAMIĘTNIAJĄCEGO

ZŁOŻONO KWIATY POD POMNIKIEM

NOWY PATRIOTYZM

USTANOWIMY NOWE ŚWIĘTO PAŃSTWOWE

JAK PRAWIDŁOWO POWIESIĆ BIAŁO-CZERWONĄ FLAGĘ NA MASZCIE

PREZYDENT ODZNACZYŁ OKOŁO 80 OSÓB

NIEZWYKŁE ŚWIĘTO - JEDNOCZEŚNIE RELIGIJNE I NARODOWE

PÓŹNIEJ ZŁOŻONO KWIATY

POSTERUNKI HONOROWE

PRZEJECHALI KAWALKADĄ KILKUDZIESIESIĘCIU AUT NA SYGNAŁACH, USTROJONYCH W BIAŁO-CZERWONE FLAGI, WSTĄŻKI I BALONY

KWIATY I WIEŃCE ZŁOŻYLI

PODNIESIENIE FLAGI PAŃSTWOWEJ

EDUKACJA PATRIOTYCZNA

OBECNIE WALKA O ZACHOWANIE NIEPODLEGŁOŚCI

POLSKA ARMIA MUSI BYĆ SILNIEJSZA I MOBILNIEJSZA

RĘCE UNIESIONE W GEŚCIE PODOBNYM DO HITLEROWSKIEGO POZDROWIENIA

W INTENCJI OJCZYZNY ORAZ NOWEGO BISKUPA

GŁÓWNE UROCZYSTOŚCI PATRIOTYCZNE

SYMBOLE NA FLAGACH PRZYPOMINAJĄCE SWASTYKI

PAPIEŻ POZDROWIŁ POLAKÓW

Cytaty pochodzą z artykułów ukazujących się w polskiej prasie w dniach 1-4 maja 2007 roku.


Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy