Strona główna > Warto poczytać > Archiwum Opornika > Numer 33/34 (6/7/2008)

Bookmark and Share

NIE MA CZASU NA PRAWA CZŁOWIEKA

Anna Dąbrowska (2008-07-28)

Renata Giergielewicz
Fot. Anna Dąbrowska
Więcej fotek w galerii

O uczniach, nauczycielach, prawach człowieka i walce ze stereotypami z Renatą Giergielewicz rozmawia Anna Dąbrowska.


Moja działalność w lokalnej grupie Amnesty International polega na braniu udziału w różnego rodzaju happeningach, akcjach ulicznych, również w organizowaniu takich akcji. W zespole edukacyjnym jestem jedną z osób prowadzących warsztaty dla szkół podstawowych, średnich oraz studentów, głownie w Lublinie.

Jak wyglądają takie warsztaty?

Warsztaty zazwyczaj polegają na zachęcaniu uczestników - uczniów do brania czynnego udziału w warsztatach, często na dyskusjach. Uczestnicy, uczestniczki mogą później zadawać pytania i tym samym rozwiewać wszystkie wątpliwości. Bardzo często też opowiadam o działalności Amnesty zarówno grup lokalnych jak i grup szkolnych, by zachęcić do działania w przyszłości na rzecz praw człowieka.
Strona 10
Więcej fotek w galerii

Zajęcia odbywają się w ramach szkoły czy po lekcjach?

Najczęściej odbywają się w trakcie lekcji. Nauczyciele zazwyczaj przeznaczają na to godziny wychowawcze lub inne, mniej ważne przedmioty.

Zgłaszają się uczniowie czy nauczyciele?

Nauczyciele, którzy podają konkretny termin. Uczniowie ewentualnie później po pierwszym warsztacie mogą podać swój temat i termin.

Jak się prowadzi takie warsztaty?

Zależy od grupy. Najlepszą grupą są uczniowie i uczennice szkół średnich oraz studenci/studentki. Są to osoby bardziej dorosłe. Jest łatwiej.
Ze względu na system szkolnictwa i sposob prowadzenia zajęć ludzie są przyzwyczajeni do wykładu. Dla uczniów warsztat, w którym mogą wykazać się aktywnością czy swobodnie wypowiadać swoje opinie jest czymś nowym. Na początku spotykam się z oporem. Zazwyczaj później przełamują się i podoba im się inna forma, gdzie mogą samodzielnie pomyśleć i wziąć udział w prowadzeniu zajęć.

Jak reagują na tematykę, z którą do nich przychodzisz?

Tematyka jest różna. Bardzo często prowadzę warsztaty z teorii praw człowieka. Często są dzielone na dyskryminację ze względu na płeć. Są tematy mniej kontrowersyjne, na przykład teoria praw człowieka spotyka się z dużym entuzjazmem. Ale kiedy wgłębiamy się w temat i mówimy o prawach osób o odmiennej orientacji seksualnej okazuje się, że jest bardzo dużo tematów tabu i mitów. Przez 90 minut trudno jest obalić wszystkie.

A zdarza się, że mówią „Co tu pani opowiada, na pewno tak nie jest!”?

Tak, głównie jeśli chodzi o temat dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Zazwyczaj wszystkie moje argumenty są spychane. Bardzo często jestem zakrzykiwana mitami, mową nienawiści, którą możemy usłyszeć chociażby od polityków. Zazwyczaj uczniowie muszą mieć czas, żeby wszystko wykrzyczeć, ale jak zadam konkretne pytanie „skąd to wiesz?” albo „czy znasz taką osobę?” „dlaczego tak uważasz?” już nie potrafią uargumentować. Wtedy albo przyznają, że może być inaczej niż sądzili, albo mówią, że muszą to sobie jeszcze przemyśleć.

Czy nauczyciele biorą w tym udział?

Zazwyczaj nauczyciele są obecni podczas tych zajęć, ale siedzą gdzieś z tyłu. Biorą udział niechętnie. Czasami zachęcam ich do udziału w poszczególnych ćwiczeniach chociażby dlatego, żeby pokazać uczniom, że nauczyciele też są ludźmi i też mają swoje opinie. Ale chyba mi się jeszcze nie zdarzyło, żeby jakiś nauczyciel chciał wziąć udział.

Jak myślisz, z czego to może wynikać?

Każdy z nas, nawet ja, mamy stereotypy w sobie i nieświadomie się nimi kierujemy. Nauczyciele odmawiają z lęku i wstydu, bo może sie okazać, że wierzy w coś co nie jest prawdą. Bierze się to też z przekonania, że nauczyciel jest autorytetem i nie może być na partnerskiej stopie z uczniami.

A jakie są twoje relacje z uczniami? Każesz im mówić do siebie „proszę pani”?

Kiedy przychodzę, przedstawiam się, mówię trochę o sobie i proponuję, że możemy mówić sobie po imieniu i czy oni się na to zgadzają, czy może woleliby, żebym mówiła do nich per „pani/pan”. Zazwyczaj zgadzają się na mówienie sobie po imieniu, ale przez pierwszą część warsztau nie są do tego przyzwyczajeni więc i tak mówią „pani”. Ciężko jest przekroczyć tą barierę.

Czy zdarza się, że po zajęciach nauczyciel podchodzi i prosi o kolejne?

Na szczęście zawsze mi się tak zdarzało. To pozytywny aspekt tej działalności. Nauczyciele obserwują, że uczniowie biorą udział i wcale nie jest tak, że nic o świecie nie wiedzą, widać, że chcą się czegoś dowiedzieć. Jak wymieniam tematy warsztatów, mówią, o czym chcą się więcej dowiedzieć.
Zazwyczaj jest tak, że nauczyciel mówi „O, jak słuchali!! A ta moja klasa jest taka nieznośna a tu przez 90 minut spokój, rozmawiali i grzeczni byli... Czy mogłaby pani przyjść jeszcze?”. I wtedy zdarza się, że przeznaczają nawet lekcje języka polskiego czy matematyki. Widzą, że to jest ważne.

Jak oceniasz stan stereotypizacji myślenia polskich uczniów?

To też zależy od grupy. Zdarzały się grupy, gdzie załamałam ręce, zwykle przy tematach o mniejszościach seksualnych, etnicznych, dyskryminacji płci. W tych tematach wychodziło wiele kontrowersji.
W szkole podstawowej miałam grupę bardzo samodzielnie myślącą i nieprzesiąkniętą stereotypami.
Uważam, że jest duży poziom stereotypów. I duży poziom niewiedzy, nieorientowania się w sprawach społecznych. Takie zajęcia na pewno pomagają i przyczyniają się do zmiany.

Jak myślisz, z czego te stereotypy wynikają?

Brakuje samodzielnego poszukiwania wiedzy o społeczeństwie czy wiedzy o innych kulturach, innych ludziach. Ludzie kierują się tym, co już jest potwierdzone, utarte lub też tym, co widzi się w telewizji, czyta w gazetach. Powielanie jest łatwiejsze niż poznanie człowieka o np. innym kolorze skóry. Łatwiej jest przyjąć, że na przykład Rom kradnie.

Polska staje się, mimo wszystko, krajem coraz bardziej wielokulturowym. Zaczynają przyjeżdżać, osiedlać się ludzie, którzy stanowią zaczątek przyszłego społeczeństwa wielokulturowego. Czy myślisz, że następuje zmiana? Czy młodzi ludzie są przygotowani do życia w wielokulturowym społeczeństwie ?

Przygotowanie wzrasta. Jest szansa, że będzie się lepiej żyło w społeczeństwie wielokulturowym. Wzrastała tolerancja w stosunku do innych. Ale to się wiąże z pracą - prowadzeniem organizacji, warsztatów, oswajaniem ludzi z różnymi kulturami, imprezy kulturalne. Tego powinno być jak najwięcej.
Jest pozytywnie. Lepiej niż kilka lat temu.

Jakie są różnice między prowadzeniem zajęć w szkole podstawowej i średniej?

W szkole podstawowej była grupa ludzi, którzy sami poszukiwali, nie bali się pytać. W szkole średniej jest wiekszy proces stereotypizacji, uczniowie są przesiąknięci mylnym zdaniem o innych ludziach. Poziom czytelnictwa, również prasy pozostawia wiele do życzenia. W szkołach średnich niby są ludzie dorośli, przesiąknięci jednak mediami.

Zdarzyło ci się prowadzić zajęcia w mnieszych miastach, na wsi?

Prowadziłam zajęcia w Zamościu w szkole średniej a ostatnio w starym Zamościu.

Jest jakaś różnica?

Lepiej prowadziło się w mniejszych miejscowościach niż Lublin. Być może dlatego, że jest większa dyscyplina i uczniowie chętniej brali udział. W Lublinie czasami z samej zasady grupy buntowały się, aby później przyznać, że było fajnie. Ale na początku trzeba było pokazać, że "nie chcemy ciebie tutaj".

Śmieszne sytuacje?

Z mitów, które są powielane a są zupełnie absurdalne - na zajęciach o dyskryminacji ze względu na płeć jeden chłopiec stwierdził, że wszyscy mężczyźni, którzy chodzą w różowych koszulach są gejami.
Przy zajęciach o fair trade, kiedy wymieniałam różne części świata, wychodziła bardzo niska wiedza z geografii. Ludzie nie kojarzą kontynentów!
Kiedy mówiłam o dyskryminacji ze względu na rasę wyszła bardzo mała wiedza o historii.
Myślę, że braki biorą się z napiętego programu. Dużo czasu poświęca się mało potrzebnym sprawom.

Patrząc z dwóch perspektyw - osoby, która prowadzi zajęcia w szkole i musi się zmieścić w schemacie uczeń-tablica-ławki i osoby, która chodziła do szkoły, masz pomysły na to, co można by było zmienić w szkole, żeby była trochę lepsza? Co ciebie denerwowało?

Zaangażowałam się w działalność edukacyjną, ponieważ spodobała mi się sama struktura prowadzenia zajęć - nie trzeba stać przy tablicy, zapisać tematu, siedzieć przy biurku, ale możesz być na partnerskiej stopie, co podoba się uczniom.
W szkole, podczas zajęć, przynajmniej w 50 procentach powinny być prowadzone warsztaty. Byłoby to o wiele wydajniejsze i na pewno zmieniło by szkołę. Więcej dyskusji. Czasami uczniowie mówili "dobrze, że pani przyszła, bo my nie możemy na lekcjach porozmawiać.".
Czasem też uczniowie zadają pytania o jakąś sytuację na świecie czy w Polsce dlatego, że kiedy chcieli o tym pogadać z nauczycielem, ten ich zbył. Dla nich przyjście ktoś takiego jak ja jest okazją, żeby się czegoś dowiedzieć albo chociażby powiedziec swoje zdanie.

A czy ktoś podszedł po zajęciach z pytaniem „Czy mógłbym/mogłabym się jakoś zaangażować?". Czy chcieli wiedzieć więcej o AI?

Często było tak, że ktoś pytał. Zawsze zostawiam im kontakt do siebie, aby mieli możliwość o coś jeszcze zapytać, albo dowiedzieć się, kiedy jest spotkanie lokalnej grupy AI, grup szkolnych, o których zawsze staram się trochę opowiedzieć. Nikt nie był na spotkaniu naszej grupy. Ale myślę, że wiąże się to z niepewnością wejścia w jakąś grupę, tym bardziej, że osoby zaangażowane są od nich starsze.
Często uczniowie mówią, że przyjdą na maraton pisania listów, albo już byli. Moje zajęcia przekładają się na ich chęć  do działania... Albo przynajmniej mówią, że będą starali się tolerować inne od siebie osoby. Czasem uda się obalić choć kilka stereotypów.

Są wspaniali nauczyciele, którzy bardzo dużo serca wkładają, żeby młodzież przygotować do życia w otwartym i tolerancyjnym społeczeństwie. Jednak niektórych praca polega na tym, że przychodzą i odbębniają temat, który prowadzą od 20 lat. Nie ma wysiłku, inwencji, czegoś, co mogłoby zainspirować młodzież do własnych poszukiwań. Jednocześnie narzekają, że młodzi ludzie nie są samodzielni. Ale sami nauczyciele nie wywołują w nich tego.
Powinno się zacząć od szkoleń nauczycieli i nauczycielek, żeby uświadomili sobie, że jak każdy człowiek ulegają stereotypom i je powielają.
Jak chodziłam do szkoły, sam system oceniania bazował w dużej mierze na wyglądzie zewnętrznym, fryzurze. Ocerniano nie po tym, co uczeń potrafi.
Ostatnio dowiedziałam się, że w nowych maturach jest klucz do interpretacji wiersza. Absurd.

Wyobrażasz sobie sytuację, w której grupa nauczycieli zgłasza się, byś dla nich przeprowadziła warsztaty?

Bardzo bym się zdziwiła. I ucieszyła. Grupa nauczycieli i nauczycielek jest trudna, ponieważ są przekonani, że wiedzą lepiej, bo mają większe doświadczenie.
Zdarzało się, że jak wchodziłam do pokoju nauczycielskiego, byłam w niezbyt miły sposób traktowana. Dopiero, jak się okazywało, że jestem panią, która ma poprowadzić zajęcia, nastepowała zmiana. Wygląd zewnetrzyny często utrudnia pracę.
Ale zajęcia byłyby dla nauczycieli bardzo przydatne. Są nauczyciele, którzy wykorzystują każdą wolną chwilę, by coś więcej zrobić. Inni nie chcą nawet o tym słyszeć. Zwykle argumentują to tym, że trzeba gonić z programem, nie ma czasu na prawa człowieka, choć często mówię, że w ramach na przykład lekcji historii mogę opowiedzieć o dyskryminacji ze względu na rasę, zrobić warsztaty o Holocauście. Wszystko jest do zrobienia, tylko trzeba chcieć.

Komentarze nauczycieli po warsztatach?

"O, ta klasa jest taka głupia, a tu tyle się odzywali". To też daje do myślenia. Nigdy natomiast nie zdarzyło się, by nauczyciel powiedział, że ma inne zdanie, z czymś się nie zgadza albo uważa moje metody za złe.

***
Renata Giergielewicz skończyła studia licencjackie na kierunku animator i menadżer kultury o specjalizacji fotograficznej. Fotografie i podróże są jej głównymi pasjami.
Jest wolontariuszką w Amnesty International, trenerką praw człowieka w zespole edukacyjnym w grupie lubelskiej.


Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy