Strona główna > O nas > W mediach

Bookmark and Share

11.11. Zróbmy to inaczej

Anna Dąbrowska (2019-11-19)


Fot. Tomek Kulbowski
Więcej fotek w galerii

11 listopada, w dzień Święta Niepodległości zaprosiliśmy Polaków/Polki i cudzoziemców, cudzoziemki na wspólną kolację do Galerii Labirynt. Kolacja odbyła się pod hasłem "Zróbmy to inaczej". Wzięło w niej udział 60 osób.

Poniżej doniesienia medialne.



Międzynarodowa kolacja w Galerii Labirynt. Święto Niepodległości - zrobiliśmy to inaczej

Cudzoziemcy w Lublinie chcą czuć się akceptowani, być mile widzianą częścią społeczeństwa. Jak dać im do zrozumienia, że tak właśnie jest? Usiąść wspólnie do stołu. I porozmawiać.
Zobacz także

11.11. Zróbmy to inaczej (Multimedia)

11 listopada zapraszamy do stołu (Aktualności)


Pochodzący z Nigerii Tonny Odeale w Lublinie mieszka od 30 lat. – Mimo tego że i ja, i inni obcokrajowcy jesteśmy częścią polskiego społeczeństwa, to często spotykamy się z różnymi nieprzyjemnymi uwagami. Sam byłem trzykrotnie ofiarą ataków. Czasami idąc ulicą, obawiam się, że znów stanie się coś złego. Ani policja, ani prokuratura, ani władze na to nie reagują. Uznałem, że taki dzień jak dziś daje nam możliwość poznania się z Polakami bliżej, spotkania się z ludźmi, którzy są otwarci na nasze problemy – mówi Tonny Odeale.

Razem z innymi obcokrajowcami w poniedziałek wziął udział w kolacji przygotowanej z myślą właśnie o osobach, które do Lublina przyjechały z różnych zakątków Europy i świata. Mogli porozmawiać z Polakami i dowiedzieć się, czym jest dla nas Święto Niepodległości.

W galerii Labirynt w poniedziałkowy wieczór były tradycyjne pierogi oraz czerwony barszcz. Jak podkreślali organizatorzy, chętnych do wzięcia udziału w wydarzeniu było zdecydowanie więcej, niż przewidywali. W planie było zaproszenie maksymalnie 50 osób (po połowie Polaków i cudzoziemców). Lista szybko się zapełniła. – Zaczęła się walka z czasem, załatwianie kolejnych krzeseł i stołów, proszenie o dodatkowe pierogi – wspominają organizatorzy. Ostatecznie w wydarzeniu wzięło udział blisko stu osób.

„11 listopada. Zróbmy to inaczej” to pomysł Anny Dąbrowskiej, prezeski Homo Faber. Na kolację zapraszała, spoglądając z plakatu. W prawej ręce trzyma odpaloną rację świetlną. W lewej – pierogi. Skąd pomysł na takie prowokacyjne zdjęcie? – To jest poszukiwanie takiego nowego rytuału świętowania. Świętowania, które byłoby włączające - mówi Dąbrowska - Zauważenia, że nasze społeczeństwo się zmienia i należałoby stworzyć miejsca, gdzie ludzie będą mogli się ze sobą poznawać, dadzą cudzoziemcom szansę na to, żeby poznać Polskę, polskie tradycje, historię i Polaków i Polek.

Fot. Tomek Kulbowski
Więcej fotek w galerii

- Ani ja, ani moi znajomi nie widzimy się w takim rytuale, który polega na marszach, na tej mocno agresywnej oprawie, często z ksenofobicznymi hasłami. Szukamy rytuału, który byłyby zapraszający, otwarty – mówi Anna Dąbrowska.
Wspomina też wydarzenie sprzed kilku lat, kiedy przypadkowo dostała mail skierowany do studentów zagranicznych w Lublinie. – Informacja brzmiała: słuchajcie, zbliża się 11 listopada, może być niebezpiecznie, nie wychodźcie z akademików. Dla mnie to było wstrząsające. Pomyślałam: jak to? To jest takie święto, które powinno być też dla nich. To najlepszy moment, żeby w miękki sposób pomóc im poznawać historię naszego kraju. Tymczasem mówimy ludziom: uważajcie, bo Polacy mogą się zacząć obrzucać cegłówkami, więc lepiej nie wychodźcie – dodaje Anna Dąbrowska.

Pomysł na kolację miał też inną ważną podstawę. Chodziło o to, aby pokazać cudzoziemcom, że w Polsce tradycja wspólnego świętowania jest bardzo ważna, że lubimy spotykać się ze znajomymi, razem gotować, rozmawiać.

Po skromnym posiłku uczestnicy spotkania mogli napisać, co sądzą o Polsce, Lublinie, zagrać w bingo. – Jestem w Polsce od zaledwie dwóch miesięcy i wiem, że to wyjątkowy dzień. Przyszłam tu, bo chciałam go wspólnie z Wami przeżywać. Takie wydarzenia są warte uwagi. Dzięki tej kolacji mogłam poznać trochę polskiej kuchni, kultury – mówi Yiqing Zhang z Chin, która do Lublina przyjechała na studia na Politechnice Lubelskiej. I dodaje: – Mimo że jestem w Lublinie bardzo krótko, to miasto bardzo mi się podoba. Ludzie są przyjaźnie nastawieni, a samo miasto bardzo ładne.

Tonny Odeale zauważa jednak, że nadal jest jeszcze dużo do zrobienia w kwestii otwartości na cudzoziemców. – Dla mnie Polska jest drugą ojczyzną. Mimo tego, co mnie tu spotkało, czuję, że jestem częścią polskiego społeczeństwa. Warto zwrócić uwagę na nasze problemy, bo wielu z tych, którzy tu przyjechali np. na studia, zostaje na stałe. Zakładają rodziny, znajdują pracę. My wszyscy powinniśmy być akceptowani i czuć, że jesteśmy tu mile widziani – dodaje Tonny Odeale.

Czy w przyszłym roku w święto niepodległości obcokrajowcy i Polacy znów siądą razem do stołów? – W ubiegłym roku zrobiliśmy spotkanie wokół historii migranckich. Pokazaliśmy pięć etiud o ludziach, którzy przyjechali do Lublina z różnych części Europy i świata. Przyszło ponad 100 osób, zabrakło nam miejsca w galerii, żeby ich usadzić. Teraz znów mieliśmy wielu chętnych. Okazuje się, że jest potrzeba na to, żeby tego dnia się ze sobą spotykać – podsumowuje Anna Dąbrowska.

Źródło: Gazeta Wyborcza Lublin
Piotr Kozłowski
16 listopada 2019



"Nie gotuj się na wojnę, gotuj zupę!" 11 listopada zaprosili do stołu

Fot. Tomek Kulbowski
Więcej fotek w galerii

Białe papierowe obrusy, czerwony barszcz i pożyczane do ostatniej chwili krzesła. – Zróbmy to inaczej – zachęcało przed 11 listopada stowarzyszenie Homo Faber Polaków i mieszkających w Lublinie obcokrajowców. Chętnych na wspólną kolację w Dzień Niepodległości było więcej niż miejsc.

Karl do Lublina przeprowadził się z Krakowa. Uczy angielskiego, wracać na wyspy nie zamierza. Kontaktowy, gadatliwy, typowa „dusza towarzystwa”, która w domu sama nie posiedzi.

James jest z Madrytu. W ramach programu Erasmus przez pół roku studiuje prawo na KUL. Przyszedł w niedzielę do Galerii Labirynt, bo dostał maila o darmowej kolacji. – Czemu nie? – pomyślał.

Pierwotny plan zakładał zaproszenie 40 osób: po równo Polaków i cudzoziemców. Ci pierwsi kolację przygotowują (wpłacając równowartość dwóch posiłków – 30 zł), ci drudzy przychodzą jako goście. W menu pierogi (wegańskie) i barszcz. Na stołach białe obrusy. Data: 11 listopada, 101. rocznica odzyskania przez Polskę Niepodległości. Na zdjęciu promującym wydarzenie szefowa Homo Faber w jednej ręce trzyma talerz, w drugiej odpaloną racę.

– To było nasze marzenie, by z osobami, które są nam bliskie, spotkać się przy stole – tłumaczy Marta Sienkiewicz z Homo Faber . – Planowaliśmy to wydarzenie na 50 osób, ale po dwóch dniach na liście było już 40, głównie cudzoziemców. Co parę godzin zwiększaliśmy limit i szukaliśmy kolejnych stołów i krzeseł. I błagaliśmy Ósmesmake o jeszcze więcej pierogów.

Ostatecznie w święto Niepodległości w galerii przy ul. Popiełuszki stawiła się blisko setka: Polaków, Ukraińców, Białorusinów, Hiszpanów, Anglików, Turków, Amerykanów. Chętnych było znacznie więcej.

– To dla mnie zaszczyt – powitał gości Waldemar Tatarczuk, szef Galerii Labirynt. – Prezentujemy sztukę współczesną, która nie jest dekoracją na ścianę, by było na czym zawiesić oko, ale zajmuje się sprawami istotnymi dla ludzi. Mam nadzieję, że w przyszłości będziemy spotykać się częściej.

Anna Dąbrowska, Homo Faber: Przed II wojną światową Polska to był wielonarodowy, wielowyznaniowy, wieloetniczny. I choć my Polacy bardzo byśmy tego chcieli, to trudno uznać, że był to dom rozumiejący, tolerancyjny i dla wszystkich

sprawiedliwy. Nawracanie na polskość to raczej niechlubne momenty naszej historii. Warto je znać, by nie iść tą samą drogą dzisiaj.

Bartosz Wójcik (cytując napisany specjalnie na tę okazję wiersz brytyjskiej artystki i performerki Saleny Godden): Nie gotuj się na wojnę, gotuj zupę!

Kristina i Maria: Przyszłyśmy tu, by świętować polskie święto z Polakami. I spróbować polskiej kuchni.

Pół tysiąca pierogów (ze Spółdzielni Roślinnej Ósmesmake) znika szybko. Na stołach jest też czerwony barszcz i kolorowe flamastry. Przydadzą się gdy trzeba będzie zapisać imiona nowych znajomych w odpowiednich kratkach kwestionariusza. Pytania to pretekst, by podejść i zagadać. I tak dowiaduje się, że Irina lubi gotować i tańczyć. Podobnie jak dziewczyny z Tarnopola i Lwowa. Paula interesuje się modą, a Świętosław „uprawia rośliny”. Pytań jest wiele, nieznajomych twarzy jeszcze więcej. Czasem zapisujesz w odpowiedniej kratce imię, uśmiechasz się i idziesz dalej. Czasem przystajesz na dłużej. Słychać polski, rosyjski, ale głównie angielski. Ktoś się ubiera i wychodzi. Ktoś inny wyciąga instrumenty i zaczyna grać.

– Mamy taką nieśmiałą refleksję, że chyba właśnie ustanowiliście z nami nową lubelską tradycję obchodów Święta Niepodległości – stwierdzą w wtorek na Facebooku dziewczyny z Homo Faber.

– Było przepięknie, dziękuję! – odpisze im ktoś.





Źródło: Kurier Lubelski
Agnieszka Mazuś
14.11.2019









Komentarze
Aby dodać komentarz pod własnym nazwiskiem musisz się zalogować, lub napisać pod tymczasowym nickiem (wymaga aktywacji)

Nick:Komentarz:
Brak komentarzy